Papkin Europy

Papkin Europy

Bez uprzedzeń Dwaj liderzy Platformy Obywatelskiej – Donald Tusk i Jan Rokita – wyłożyli obszernie w „Gazecie Wyborczej”, jak wyobrażają sobie stosunki Polski z krajami już należącymi do Unii Europejskiej. Jeśli polski rząd postępowałby w myśl zaleceń Tuska i Rokity, najwyższym osiągalnym stopniem zbliżenia Polski do Unii byłaby pokojowa koegzystencja. „Istotą naszego stanowiska – piszą – jest (…) płynąca z lekcji Konwentu konkluzja, że w polityce nadal liczy się siła, a nie deklaracje i życzenia”. Będę tu musiał o tym stanowisku powiedzieć rzeczy przykre, dla mnie przykre, bo pamiętam Donalda Tuska jako młodzieńca sympatycznego i rozumnego. Przebywanie w złym towarzystwie sejmowym i senatorskim nauczyło go cynizmu. W końcowej części swojego artykułu liderzy PO przedstawiają się jako szlachetni marzyciele, którzy wymarzyli wolną Polskę, jaką teraz mamy. („Z marzeń powstała wolna Polska. Przekładanie marzeń na rzeczywistość wbrew okolicznościom to nasza [polska] specjalność”). Był więc czas, kiedy marzenia przekładały się na rzeczywistość – był to czas panowania imperium zła, totalitaryzmu, sowietyzmu, PRL-u i tym podobnych okoliczności sprzyjających przekładaniu marzeń na rzeczywistość. Teraz mamy inny czas: skonfrontowani z Unią Europejską, z jej traktatami, konwentami, Rzymem i Niceą musimy odwołać się do siły, ponieważ w polityce „liczy się siła, a nie deklaracje i życzenia”. Nie można temu zaprzeczyć; lepiej to uświadomić sobie późno, niż pozostawać z wiarą w stwórczą moc marzeń. Zastanawia mnie, nie przeczę, że też dziwi, to nawrócenie się na politykę siły dość reprezentatywnych członków klasy politycznej, wywodzących się z cyganerii politycznej i nadal manifestujących wiele cech „wolno latającej inteligencji”, która zawsze była gotowa powiedzieć wszystko z wyjątkiem przyznania, że w polityce liczą się stosunki sił. Jak długo zwolennicy tej maksymy mogą być jej wierni i co oni rozumieją przez „siłę”? Nawet powierzchowne spojrzenie na politykę i inne formy społecznego istnienia wystarczy, aby uświadomić sobie ograniczone możliwości działania siłą. Nie ma porządku politycznego bez elementów prawa, ale i prawo jest niepewne, chwiejne i kruche, jeśli objęte nim siły pozostają do siebie w stosunku dużej dysproporcji. Jest wielkim niebezpieczeństwem dla porządku, gdy realne stosunki sił są zafałszowane, gdy słabi przypisują sobie tyle praw, ile mają silni, a zwłaszcza gdy wskutek panowania fałszywej świadomości nie wiadomo, kto jest silny, a kto słaby. W takich warunkach próby zmian, napraw, reform, nie daj Boże, rewolucji powodują skutki, które wszystkich zaskakują. Wszystkich, ale z wyjątkami. Różni dziwacy („w rewolucjach potrzebne dziwaki”) i fantaści mogą w takich momentach historycznych nabrać przekonania, że wszyscy byli głupi, tylko oni mądrzy, bo ich marzenia się urzeczywistniły. Gdyby posłowie Platformy Obywatelskiej, Rokita i Tusk, pisząc o sile mieli na myśli siłę, ucieszyłbym się, że napisali jedno mniej więcej słuszne zdanie. Bardzo ta prawda jest nam potrzebna w momencie, gdy wchodzimy do związku państw, z których wszystkie są bogatsze, wszystkie lepiej rządzone, a niektóre wielokrotnie od Polski pod każdym względem silniejsze. Jest odpowiednia chwila, żeby pouczyć naród, aby nie zachowywał się jak wspomniany fantasta, który żyje mrzonkami i spodziewa się, że jakaś siła wyższa lub nadzwyczajny obrót wydarzeń jego mrzonki zaspokoi. I żeby nie przybierał póz zucha i szermierza, bo choć nazwisko Papkina w Europie nie jest znane, to papkinadę tam rozpoznają, jeżeli nie od razu, to za drugim razem na pewno. Przez „siłę” Rokita i Tusk rozumieją – przeciwieństwo siły. Coś, co ludzie dla dobrze lub źle pojętego interesu nieustannie powołują do życia, aby siłę spętać, ograniczyć lub uregulować: umowy, konwencje. Siłą, o której pisali, nie jest ta, którą my realnie posiadamy i dzięki której tamci muszą się z nami liczyć. Jest to „siła”, którą tamci nam dali, a teraz chcą nam odebrać: 27 głosów (przy 29 niemieckich). „System nicejski dlatego jest dla nas tak korzystny, bo dawał nam ów „potencjał sprzeciwu”, którego projekt nowej konstytucji nas pozbawia”. Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy. Realnie Polska jest słabsza od niejednego landu niemieckiego. Można sobie życzyć, żeby ta nierówność została zniesiona czy osłabiona za pomocą konwencji i w taki sposób Unia sobie radzi z różnymi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 42/2003

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony