Parady i cygara

Nastały ciepłe dni, więc postanowiłem pozwiedzać moją ulubioną Ojczyznę, zanim wyruszę poznać wielki świat i zobaczyć, jak wygląda Unia Europejska bez konstytucji.
Najpierw – zaplanowałem sobie – wybiorę się do Krakowa, ale nie po to, żeby zwiedzać Wawel i Sukiennice, bo tam już po kilka razy byłem, ale po to, żeby zapytać prezesa Wisły Kraków, jaki sens miała rezygnacja z trenera Kasperczaka, który wygrywał wszystkie mecze po 4:0 z wyjątkiem dwóch z Gruzinami, na Wernera Liczkę, z którym drużyna z meczu na mecz gra coraz gorzej, płacąc jednocześnie Kasperczakowi po 20 tys. euro miesięcznie.
Stanąłem w drzwiach klubu, ale ponieważ dozorca poinformował, że nikt mi tutaj nie odpowie na tak durne i nielogiczne pytanie, postanowiłem w ramach rekompensaty zwiedzić w Muzeum Narodowym wystawę malarską „W stronę Schulza”, która z tego, co słyszałem, cieszyła się dużym powodzeniem, ale tym razem inny dozorca powiedział, że proszę bardzo, zapraszamy do środeczka i owszem, z tym że na obejrzenie kolekcji fajek i cygar.
– To Bruno Schulz palił cygara? – zapytałem zaskoczony nieznanym mi dotąd faktem.
– Nie – odrzekł dozorca, patrząc na mnie z wyraźnym obrzydzeniem. – Najjaśniejszy Cesarz palił i dlatego ta wystawa jest dla Krakowa ważniejsza! – po tym podkręcił wąsa, stuknął obcasami jak młody junkier i poszedł na podwórzec zapalić papierosa, czym utwierdził mnie w przekonaniu, że palący teraz będą żyli dłużej od niepalących, ponieważ ciągle muszą przebywać na świeżaku, a jeszcze dłużej ci, którzy odpalają jednego od drugiego.
Jeszcze tylko zapytałem trzeciego dozorcę, który wyjątkowo zamiatał przed własnym budynkiem, czy w Krakowie jest przewidziana jakaś atrakcyjna parada, którą mógłbym pooglądać na tle zabytków, ale ten odpowiedział:
– Odkąd zostaliśmy świętym miastem, jedyna parada, jaka może przejść od Sukiennic pod Wawel, to lajkoników.
Usatysfakcjonowany tą rzetelną informacją wsiadłem do pociągu i wróciłem do Warszawy. Tutaj chociaż mamy paradę normalności.
Oczywiście nie mówię o Sejmie.

Wydanie: 2005, 25/2005

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy