Piekielnie dobry show

Piekielnie dobry show

Fiesta to zabawa. Dla byków – wyrok śmierci Na trybunie usiadła piękna dziewczyna z chłopakiem. Rozmawiali po angielsku. Siedzący wokół Hiszpanie nie zwracali na nich żadnej uwagi. Gdy byk broczył krwią, dziewczyna wtuliła twarz w ramię chłopaka. Po kilku sekundach zwierzę osunęło się na drżących nogach na piasek areny. Wciąż żyło. Pomocnik matadora wbił nóż w mózg zwierzęcia. Zjawili się porządkowi z zaprzęgiem koni. Założyli liny i wywieźli ciało na zaplecze. Dziewczyna zemdlała. Dopiero wtedy Hiszpanie skoncentrowali na nich uwagę. Zawołali sanitariuszy, a gdy ci wynosili omdlałą dziewczynę, śmiali się i zachęcali chłopaka, żeby chociaż on został. Po chwili wyjęli kanapki z przyniesionych ze sobą koszyków. Cały stadion odwijał kanapki, mlaskał i popijał wino, żeby za chwilę oglądać następną walkę. Biały i czerwony Na dwa dni przed fiestą w hiszpańskim mieście Pampeluna niewiele znaków zapowiada huczną zabawę. Tylko w witrynach biur turystycznych duże plakaty zachęcają do… wyjazdów z miasta. Miejscowi zmęczeni gwarem i muzyką wyjeżdżają do Portugalii lub na Wyspy Kanaryjskie. – To jest męczące dla naszych mieszkańców. Przyjeżdża prawie dwa miliony turystów – wyjaśnia pracownik jednego z biur. Wielu jednak czeka na tygodniową fiestę z wytęsknieniem. Lepiej na dwa tygodnie przed fiestą nie wstawiać samochodu do warsztatu. Mechanik zapomni wymienić hamulce albo każe zaczekać parę tygodni. Sklepy z konfekcją mają przez kilka lipcowych dni większy utarg. Tradycyjny strój na fiestę to białe, płócienne spodnie, biała koszulka i czerwona chusta, którą wiąże się na szyi. Najtańsze zestawy kupuje się w supermarketach. Najdroższe, w ekskluzywnych salonach mody. Ubrania po święcie i tak nadają się do kosza. Oprócz zadośćuczynienia tradycji (biały kolor symbolizuje niewinność, czerwony – krew) ubiór ma pokazywać, że wszyscy są równi. Co z tego, że ty jesteś dyrektorem, a ja tylko kasjerką w sklepie? Na czas święta jesteśmy tak samo ubrani, jesteśmy więc sobie równi – uważają Hiszpanie. Technika picia wina Wieczorem, w dzień przed fiestą, gdy Hiszpanie wypoczęci po sjeście z reguły wychodzą na ulicę i spotykają się w barach, miasto jest na pół wymarłe. – Przygotowują się do wielkiego wysiłku – wyjaśnia właściciel sklepu z botami. Boty to skórzane bukłaki. Nalewa się do nich wino i przewiesza przez ramię. W czasie fiesty nie trzeba biegać po sklepach i szukać wina. Technika picia nie jest prosta. Bukłak należy oddalić od ust na długość ramienia, ścisnąć dłonią i nakierować wąziutki strumień trunku wprost do gardła. W barach też pustawo. Przy jednym ze stolików kilku starych Hiszpanów gra w karty na drobne pesety. Zdają się nie interesować telewizyjną transmisją z korridy. Dopiero w momencie, gdy matador zabija byka, podnoszą głowy i uważnie obserwują. Po śmierci byka wracają do gry, a transmisja zostaje przerwana reklamami producentów samochodów. Szampan z wanilią Nadchodzi dzień rozpoczęcia fiesty. Od rana wszyscy spieszą w kierunku niewielkiego placyku Plaza Consistorial. Ci, którzy nie wiedzą, co wydarzy się za chwilę, są porywani przez tłum. Przechodnie, ubrani na biało, z butelkami szampana w rękach czekają na sygnał rozpoczęcia fiesty. Na pięciuset metrach kwadratowych placu i w dochodzących do niego uliczkach kłębi się kilkanaście tysięcy ludzi. Wszyscy czekają na burmistrza. Gdy ten wychodzi na balkon urzędu miejskiego, ludzie podnoszą ręce, po czym nagle wszyscy przyklękają. Powtarza się to kilkanaście razy – ten taniec nazywa się “riau-riau’’. Wreszcie z balkonu urzędu miejskiego burmistrz miasta podpala race. Strzelają szampany, w górę lecą torebki z wanilią i mąką. Tłum krzyczy: “Pamploneses, viva San Fermin, Gora San Fermin!!!”. Z okien domów przy placu mieszkańcy wylewają wiadra wody. Fiesta potrwa dotąd, dopóki ciało się nie zmęczy – mawiają miejscowi. Należy pić, bawić się, tańczyć, a nawet skakać z wysokiej fontanny w objęcia znajomych. – Dla wielu jest to katharsis po całym roku. Hiszpanie nagle zdejmują maski. Starają się wykorzystać każdą chwilę, żeby się zabawić. Dla piętnastolatków fiesta jest z kolei inicjacją alkoholową i seksualną – mówi Tadeusz Radomski, muzyk pracujący w filharmonii w Pampelunie. – Na początku mojego pobytu nie mogłem tego zrozumieć. Teraz staram się trzymać z boku, przyglądam się. Nie potrafię brać udziału w fieście

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 30/2000

Kategorie: Obserwacje