Śmieciowe wiadomości

Śmieciowe wiadomości

To, że większość Polaków niczego nie czyta, od wielu lat regularnie pokazują wyniki badań nad czytelnictwem i uczestnictwem społeczeństwa w kulturze. Chodzi tu nie tylko o ambitniejsze pozycje książkowe, ale również o prasę papierową, która powoli staje się w polskich warunkach zupełnym luksusem. A czytelnicy opiniotwórczych tygodników mogą się poczuć mniejszościową elitą. Nie jest to jednak powód do zadowolenia, gdyż potoczną świadomość społeczną rodaków kształtują jedynie telewizja, prymitywne brukowce i nieodbiegające od nich poziomem komercyjne portale internetowe. Tam plotka pogania plotkę, a skalę ogłupiania wręcz trudno oszacować.
Z tego powodu teoretycznie tzw. telewizji publicznej powinno być łatwiej wyróżniać się niekomercyjną i inteligentniejszą ofertą na tle medialnej szmiry. Tak się jednak nie dzieje, ponieważ telewizja publiczna ze swoimi programami informacyjnymi na czele próbuje się dostosować do wzorów wyznaczanych przez „Fakt” czy „Super Express”.
Nie wiem, czy pan Kraśko kierujący telewizyjnymi „Wiadomościami” jest tajnym wysłannikiem prywatnych koncernów medialnych, ale z pewnością stanowi najlepszą zachętę do tego, żeby nie płacić abonamentu na telewizję publiczną. Czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że poniżej pewnego poziomu zaczyna się medialny rynsztok? Czy już naprawdę nikogo w zarządzie TVP to nie interesuje?
Przez miniony miesiąc nie było mnie w kraju, ale wiem, że wiele nie straciłem – w polskich mediach elektronicznych były tylko pożary i katastrofy, rosyjscy szpiedzy grasujący po polskich ulicach oraz śmierć znanej aktorki. Spektakl raczej powiatowy. Trudno się dziwić, że jak w polskiej telewizji nie istnieją wiadomości ze świata, tak w świecie nie istnieją wiadomości z Polski. To jedna wielka czarna dziura, o której istnieniu mało kto wie. Prowincjonalizm i zaścianek kulturowy raczej kiepsko sprzedają się w światowych mediach.

Przez minione dwie dekady ogłaszano do znudzenia wielki sukces edukacyjny, który miał się wyrażać jedynie wzrostem liczby studentów. Nie przerywały tego oficjalnego optymizmu informacje na temat kolejnych podejrzanych prywatnych szkółek, których działalność de facto ograniczała się do sprzedaży uczelnianych dyplomów. Obecnie, kiedy część z tych przybytków wątpliwej edukacji znika, a studentów ubywa, nawet naciągane liczby absolwentów nie przykryją marności efektów tego typu kształcenia. Nie widać bowiem, aby te rozdęte liczby posiadaczy wyższego wykształcenia zwiększyły w ostatnich latach czytelnictwo albo zaangażowanie społeczne, ożywiły debatę publiczną czy podniosły poziom uczestnictwa w życiu obywatelskim. Nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, pojawiło się nowe zjawisko: absolwenci szkół wyższych, którzy nawet nie ukrywają, że podczas studiowania nie przeczytali w całości ani jednej książki.

Obecna kampania samorządowa pokazuje zupełne znużenie Polaków polityką, ale też coraz większą miernotę ofert głównych partii. Trudno w takich warunkach liczyć na sensowną debatę, która zainteresuje i zaangażuje obywateli. Kampanie wyborcze w nie tak odległej przeszłości (XX w.) były w Europie nie tylko twardą walką o głosy elektoratu, ale też formą edukacji obywatelskiej i politycznej. Dziś raczej przypominają komercyjne przedstawienia dość niskich lotów. Nie jest to jednak winą wyłącznie marnych aktorów politycznych, przyczyniają się do tego również coraz słabsze media, które nie potrafią kreować ciekawych i merytorycznych debat społecznych, wolą gonić za reklamodawcą i produkować śmieciowe materiały nadające się do masowej konsumpcji. Obecna kampania samorządowa jest jedną z najsłabszych i nie zapowiada raczej wysokiej frekwencji. Nie da się jednak zmienić oblicza polskiej polityki bez zmiany stylu i głosu debaty publicznej. W polskiej polityce i w mediach dominuje pokolenie skrojone na miarę „Faktu”. Część społeczeństwa i wyborców już dawno wycofała się z tej gry. Oświecenia na razie nie widać. A jutro znowu nowe pseudowiadomości.

Wydanie: 2014, 45/2014

Kategorie: Felietony, Piotr Żuk
Tagi: Piotr Żuk

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy