Pierwszy raz nauczyciele są radykalniejsi niż związki zawodowe Sławomir Wittkowicz – przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Solidarność – Oświata, szef branży nauki i oświaty Forum Związków Zawodowych Bardzo pan się denerwuje, gdy słyszy, że nauczyciele pracują zbyt mało, zaledwie 18 godzin tygodniowo? – Nie, bo tak łatwe i beztroskie rzucanie takich haseł świadczy tylko o kompletnej nieznajomości rzeczy. Trzeba umieć odróżnić pensum, czyli zajęcia z uczniem w klasie, od czasu pracy. Instytut Badań Edukacyjnych, czyli instytucja w 100% kontrolowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, jeszcze za rządów PO zrobił pogłębione badania czasu i warunków pracy polskich nauczycieli. I wyszło, że tygodniowo nauczyciel pracuje przeciętnie 46 godzin i 37 minut. Bo wliczamy do czasu pracy nie tylko pracę przy tablicy, ale również przygotowanie się do zajęć, czyli samokształcenie, kserowanie testów, wykonywanie pomocy dydaktycznych itp. A także wycieczki klasowe, wywiadówki, rady pedagogiczne i inne zebrania szkolne, prowadzenie zajęć wyrównawczych, przygotowanie uczniów do konkursów szkolnych i pozaszkolnych oraz obowiązkowe dyżury podczas przerw. Również sprawdzanie klasówek, testów czy wypracowań, co zwłaszcza polonistom zabiera wiele godzin każdego tygodnia. Do tego indywidualne rozmowy z rodzicami… – Ależ oczywiście, poza sformalizowanymi kontaktami na zebraniach i wywiadówkach rodzice często szukają indywidualnego kontaktu. Przychodzą do szkoły, dzwonią do nauczyciela, czasem o różnych porach, bo natrafiają na problemy wychowawcze, którym sami nie potrafią sprostać. Kontakt mejlowy z rodzicami to zwykle kilka godzin w tygodniu, często po godz. 20. I jeszcze biurokracja szkolna… – O niej moglibyśmy długo rozmawiać, bo puchnie w zastraszającym tempie. Rosnące stosy dokumentów szkolnych mają dwa podstawowe powody. Pierwszy to nowe obowiązki narzucane przez MEN, np. opracowywanie indywidualnych programów terapeutycznych dla uczniów. Pracuję w szkolnictwie od 1985 r. i jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiś minister nie dorzucił nauczycielom kolejnych obowiązków. Drugi powód to wyjątkowo niska sprawność organizacyjna kierownictwa szkół. Gdy zaczynałem pracę w zawodzie, mogłem liczyć na pomoc i wsparcie dyrektora i jego zastępcy. A teraz w szkole panuje zasada: radź sobie sam. Jeśli dziś zgłosiłbym się z problemem do dyrektora, zapewne okazałoby się, że to ja jestem problematyczny i że sobie nie radzę. Dlatego najlepiej niczego nie zgłaszać. Ale problemy w szkole występują i będą występować, więc samotny nauczyciel przede wszystkim produkuje tony dokumentów, żeby się zabezpieczyć na wszelkie możliwe sposoby. Jeżeli przychodzi kontrola z kuratorium, która jest wynikiem skargi… A tych jest coraz więcej… – Taka skarga nie musi nawet być podpisana, a urzędnik musi zbadać problem i w mniejszym stopniu rozmawia z nauczycielami, a w większym żąda okazania dokumentacji. Czy, gdy dwóch uczniów szarpało się na korytarzu, jest notatka pedagoga, wychowawcy, wicedyrektora? Czy było spotkanie z rodzicami? Gdzie jest sprawozdanie? Bez zaawansowanej papierologii nie obejdzie się też awans nauczycielski ani żaden ruch nauczyciela starającego się o nagrodę ponadszkolną czy granty. Moim zdaniem obecnie już ponad 60% naszego czasu przypada na obsługę procesu nauczania, a mniej niż 40% na samo nauczanie. W tych papierach prędzej czy później szkoła utonie. Może wprowadzenie ośmiogodzinnego czasu pracy dla nauczycieli oczyściłoby atmosferę? – Nie mam nic przeciwko temu. To jednak bardzo kosztowne, a w wielu przypadkach nierealne. Trzeba by stworzyć każdemu nauczycielowi stanowisko pracy. A nie jest nim krzesło w pokoju nauczycielskim. Podam konkretny przykład: w bydgoskiej szkole integracyjnej (dwa budynki i basen), w której pracuje 250 nauczycieli, potrzeba by 250 biurek z komputerami z podłączeniem do internetu i drukarek. Szkoła nie ma na to ani miejsca, ani pieniędzy. A przecież trzeba by dodatkowo zapłacić za wywiadówki i zebrania, rady pedagogiczne, za godziny na wycieczkach, popołudniowych czy weekendowych konkursach, zawodach i zielonych szkołach, bo nauczyciel pracowałby od godz. 8.00 do 16.00. Czy wchodząc w przygotowania do strajku, spodziewał się pan aż takiej nagonki na nauczycieli? Że nieroby, że pracują trzy godziny dziennie. Że uczą tylko ci, których w innych zawodach nie chcieli. Że w głowie się przewraca z lenistwa. – Narzekania na nauczycieli były zawsze. Tyle że teraz są nowe sposoby komunikacji. Ludzie wypowiadający się na portalach internetowych – w poczuciu anonimowości – piszą chętniej, ostrzej. Część tej frustracji wynika ze złych doświadczeń osobistych. Do tego w Polsce od dawna jest przyzwolenie na kwestionowanie autorytetów, na język










