Nie poddam się „Wyborczej”

Nie poddam się  „Wyborczej”

Unia została z tym, co chciała. Z zakleszczeniem i powrotem do sytuacji, w której zasługi z lat 60. i 70. są jedyną identyfikacją i stanowią o hierarchii ważności Rozmowa z Pawłem Piskorskim, prezydentem Warszawy, posłem Platformy Obywatelskiej – Nie żal panu Unii Wolności, że w sondażach poszła tak w dół? – Zawsze jest żal, kiedy jakiś projekt polityczny, z którym człowiek związał kilka lat życia, kończy się fiaskiem… Byłem współtwórcą Unii Wolności, ugrupowania, które powstało ze zjednoczenia Kongresu Liberalno-Demokratycznego i Unii Demokratycznej. Zamysł był wówczas taki, że będziemy ugrupowaniem poszerzającym się na nowe środowiska, a nie zamykającym się w replice Unii Demokratycznej. Niestety, ten pomysł nie powiódł się. Kolejne wydarzenia były już tylko tego konsekwencją. – Nie udało się z Kongresem, potem z Unią, uda się z Platformą? – Tworząc Platformę, pochodząc z różnych środowisk, uznaliśmy, że warto stworzyć takie ugrupowanie polityczne, które może się poszerzać, które może tę nadzieję spełnić. Okazało się, że to także jest nadzieja wielu Polaków. Jesteśmy na drugim miejscu w sondażach. – Pamięta pan wybory z roku 1993, kiedy KLD zabrakło paru dziesiątych procenta, by przekroczyć próg 5% i wejść do parlamentu? Uważaliście wtedy, że o tej porażce w wielkim stopniu zadecydowała postawa Unii i „Gazety Wyborczej”, które, pokazując sondaże, zachęcały, by „głosować użytecznie”. Teraz przychodzi czas rewanżu? – Nie jesteśmy rewanżystami. Nie będziemy robić tego, co dosyć niesmacznie robiła wtedy Unia Demokratyczna, pokazując słupki i wołając: „Nie głosuj na mniejszego”. Wszyscy w Polsce wiedzą, jakie ugrupowania mają szanse wejść do parlamentu i że nie trzeba, i nie warto marnować głosu. – Liczycie na inteligencję wyborców… – Liczymy na zdrowy rozsądek. My wiemy, że wyborcy kierują się bardzo racjonalnymi kryteriami. – Głosując na SLD? – Głosując na różne ugrupowania. Wzrost przewagi SLD jest, z jednej strony, spowodowany polityką SLD, a z drugiej – po prostu tym, że AWS i Unia Wolności zrobiły tak wiele błędów, że same to poparcie wręcz wcisnęły rywalom w ręce. Z całą pewnością nie jest tak, że poparcie społeczne jest komuś dane raz na zawsze, jak niektórzy prawicowi politycy uważali, a w związku z tym wystarczy powtarzać slogany, iż jesteśmy z korzeni solidarnościowych i samo to spowoduje, że będziemy przez 20 lat rządzić Polską. Wyborcy kierują się bardzo rozsądnymi kategoriami i oczekują oczywistych i rozsądnych rzeczy. Mam nadzieję, że Platforma będzie w stanie lepiej te rzeczy przedstawiać, że będzie skuteczną alternatywą dla SLD. Być może jeszcze nie w tych wyborach, ale na pewno w następnych. – Co zawdzięcza pan prof. Geremkowi? – Jeśli się spotyka polityka, który ma tak duże doświadczenie i który w różnych rolach politycznych występował w Polsce od lat 60., to nabiera się dużego doświadczenia. Szanuję jego inteligencję i wielką wiedzę. – A myśli pan, że prof. Geremek i inni wybaczą panu porzucenie Unii Wolności? – Nie rozmawiajmy w takich kategoriach. To nie jest problem wybaczania. Mógłby pan równie nieadekwatnie sformułować pytanie: czy ja wybaczę Geremkowi, czy Tusk wybaczy Geremkowi, że środowisko dawnej Unii Demokratycznej wypchnęło wszystkich spoza niego z Unii Wolności? My nie budowaliśmy frakcji, żeby potem wyjść z partii. My zostaliśmy wypchnięci, wystawieni za drzwi, powiedziano nam, że w zasadzie nie jesteśmy potrzebni. No to, jak nie jesteśmy potrzebni, poszliśmy sobie. A Unia została z tym, co chciała. Z zakleszczeniem i powrotem do sytuacji, w której zasługi z lat 60. i 70. są jedyną identyfikacją i stanowią o hierarchii ważności. – Ależ oni twierdzą, że lansowali pana, że był pan ich ulubieńcem i przyszłością! – Jakoś niespecjalnie odczuwałem tę inwestycję. Przecież pamiętam, jak odnosili się do naszego środowiska, do mnie. Ale nie dlatego się rozstaliśmy, że oni mnie nie lansowali, ani nie dlatego, że ja ich nie lansowałem. I to, czy oni mi wybaczą – to także nie jest kategoria rozważań. Nie dbam o ich wybaczanie, tak samo – jak sądzę – oni nie dbają o mój emocjonalny stosunek do nich. Unia, stare środowisko unijne, podjęło decyzję o wypchnięciu wszystkich, którzy myślą w odmienny sposób niż ono. Byli przekonani, że zrobią z nami to samo, co zrobił Balcerowicz w 1997 r. z Rokitą. Mówili o tym otwarcie – wtedy wypchnięcie Rokity i całego środowiska konserwatywnego nic dla Unii nie oznaczało. – Poparcie dla Unii spadło wtedy do 4%, a potem wróciło do swojego poziomu. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Wywiady