Maleńkie podlaskie Kruszewo słynie na całą Europę ogórkami i… herbem Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas, Panie – proszą Podlasiacy na licznych krzyżach i pękatych kapliczkach, zdobionych barwnymi wstążkami. W krainie Kruszewskiego Ogórka Herbowego nie trzeba się obawiać głodu. Nie dość, że chrupiących i aromatycznych ogórków nie brakuje, to gospodarze dołożą pajdę chleba z domowym smalcem i cebulką. Tu jada się z herbem i ze smakiem. Teresa i Walenty Sokół otwierają ostatnią beczkę z poprzedniego kiszenia. Plastikowa, niebieska, pełna jest kiszonych ogórków pośród pęków kopru. W drewnianych beczkach już się nie kisi, odeszły do historii, podobnie jak przechowywanie kiszonych ogórków w Narwi. – Proszę spróbować – zachęca pani Teresa. Ma serdeczny, szczery uśmiech i spracowane ręce, podobnie jej mąż, który zajmuje się gospodarką. Walenty Sokół hoduje świnie i kury, pracuje na maszynach rolniczych. Przyjezdnego Niemca, dziennikarza z Bremy, który nie rozumie słowa po polsku, bierze zdecydowanie pod rękę i zdezorientowanego prowadzi do chlewa. – Patrzy, jakie piękne – chwali się nieprzerośniętymi, różowiutkimi świniami. Przybysz już rozumie intencje gospodarza, uspokaja się. Mówi potem, że nie spotkał się jeszcze z taką dumą z wyhodowanych zwierząt, szczerze podziwiał rolnika. Prócz zakupionych ogórków dostaje sześć świeżych jaj na spróbowanie, bo „te są prawdziwe i tylko te mają smak”. Wyjeżdża od Sokołów z dwoma kilogramami ogórków, pojemnikiem swojskiego smalcu i tymi podarowanymi jajami. I z zaproszeniem do kolejnych odwiedzin. Do Kruszewa można trafić ładną drogą z Choroszczy, z kierunku Białegostoku, ale można też przez jaz, betonową drogą wśród rozlewisk Polskiej Amazonii i gniazdujących tam ptaków, z kierunku Rzędzian, tych znanych dzięki Henrykowi Sienkiewiczowi. Nie dojedzie się przez Narew mostem, bo zanim się do niego w okolicy przyzwyczajono, został wysadzony w wojnie polsko-bolszewickiej, potem w kampanii wrześniowej. – Taka tradycja, czy co? Przed pierwszą wojną był most, zburzono. Odbudowalim, a gdy druga wojna wybuchła, znowu zburzono – wyjaśnia leciwy mieszkaniec Kruszewa. Miejscowe opowieści mówią o tym, że jeśli trzeci raz most się odbuduje, to znowu wojna wybuchnie. I tak pozostały tylko resztki zerwanego mostu z piękną panoramą na Narew i Narwiański Park Krajobrazowy. Widać też z mostu wyjątkowy obiekt, zwany Redutą Koziołek. Jak podają informatory turystyczne, ten XVII-wieczny bastion obronny to jedyny obiekt tego typu, świadczący o dawnej polskiej sztuce fortyfikacji ziemnej. By do mostu dotrzeć, trzeba przejechać z jednej strony koło resztek holenderskiego wiatraka z 1936 r., stojącego na prywatnym podwórzu, i pękatej kapliczki otoczonej brzozowymi krzyżami z drugiej. Gdy pojechać na inny kraniec wsi, przy domku obwieszonym suszącym się kolorowym praniem stoi słup z bocianim gniazdem i kończy się droga. Po co się pchać taki szmat drogi do sennej wioski? Ano, po ogórki. W prawie każdym gospodarstwie kisi się je w tradycyjny sposób. – Pan Bóg nie dał nam wiele, ale dał ogórki – mawiają kruszewianie. Sezon ogórkowy Właśnie zaczyna się sezon ogórków, ale nie ogórkowy – zaczynają się zbiory i praca nad chrupiącą, wymagającą wizytówką Kruszewa. Wieś założył ród Kruszewskich pięć wieków temu na rozlewiskach Narwi. – Tereny mamy piękne, warunki do uprawy doskonałe. Wszystko absolutnie naturalnie, uprawa na oborniku, metodami ekologicznymi. Ja dopiero zaczynam zbiory ogórków, część dojrzewającą pod agrowłókniną można już zbierać, te naturalnie dojrzewające zawsze są ciut później – wyjaśnia Kazimierz Zagórski, oczywiście producent ogórkowych specjałów. Gospodarze, którzy uprawiają pod folią, zbierali już w maju i czerwcu. Właściwie każda rodzina spośród mniej niż 200 mieszkańców uprawia ogórkowe pola. – Zależy od liczby osób w rodzinie, liczniejsze mają po kilka hektarów upraw. Mała rodzina, jak nasza, czyli żona, nastoletnia córka i ja, ma ogórki na połowie hektara, a i tak pracy dość na cały sezon – przyznaje pan Kazimierz. Teraz przetworzą ogórka na szybkie zjadanie: małosolnego, ma już konkretne zamówienia z Warszawy. Ogórek kiszony jest skarbem i dumą Kruszewa, a i celem wypraw turystów smakoszy z całej Polski. Wszystko, co potrzebne do ukiszenia ogórków, pochodzi ze wsi i okolicy, z własnego gospodarstwa, a receptury kiszenia są niezmienne od wielu pokoleń. Ogórek
Tagi:
Beata Dżon








