Podwójny nelson

TELEDELIRKA W ciągu ostatnich dni świat ujrzał trzech wielkich Polaków. Jednym jest ten, którego powinniśmy czcić jak złotego cielca za niepodległość. Dotyczy to także partii rządzących, bo i one spijają kapitalistyczne miody, jakie niosą wolny rynek, władza, zaszczyty i pieniądze. Tymczasem towarzysz Paszczyk zapytany o wyjazd Wałęsy na olimpiadę, odpowiedział, że Lechu pewnie chce dostać jakieś olimpijskie stroje. Paszczyk jest szefem ważnego komitetu, wypowiada się oficjalnie, mógłby więc swą paszczękę przymknąć, miast insynuować. Wałęsa nie musiał dopraszać się stroju od Paszczyka. Białych kombinezonów było osiem, a Lech Wałęsa był jedynym przedstawicielem Europy. W sporcie liczą się dla niego głównie nogi, wzmacniał muskulaturę raz prawej, raz lewej, a kiedyś chciał rywalowi nóżkę podać na powitanie; poza tym lubił ping-ponga z Cebulą. Jest jednak coś jeszcze, co kwalifikuje Wałęsę do paradowania z olimpijską flagą, podczas sportowej procesji obok reżysera Spielberga. Były czasy, gdy nasz lider miał niezwykłą inwencję językową, i nie o „warsztat na górze” tu chodzi. Wtedy dokonał językowego odkrycia na miarę La Rochefoucauld, a maksymę, którą wówczas był wypowiedział, powinno się złotymi zgłoskami zapisać na wołowej skórze: EUROPA JEST JEDNA, WIDZIAŁEM

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 07/2002, 2002

Kategorie: Felietony