Bardzo dobra zmiana

Bardzo dobra zmiana

Wedle rządowej propagandy jako państwo kroczymy od sukcesu do sukcesu. Nakupiliśmy tyle uzbrojenia, że już niedługo będziemy mogli sami, nie oglądając się na NATO, a zwłaszcza na europejskich sojuszników, pokonać każdego wroga. Będziemy mieli najpotężniejsze siły pancerne w Europie, najlepsze samoloty, rakiet więcej, niż mają Amerykanie. Tyle że większości tego sprzętu jeszcze nie mamy, dopiero będziemy mieć. Będzie nam dostarczany stopniowo przez kilka lat (w razie czego wróg zaczeka), a zadłużenie spłacać będą jeszcze nasze wnuki.

Poza tym takie uzbrojenie wymaga specjalistycznej obsługi. A przeszkolonego wojska, zdaje się, nam brakuje. Obsługi nowoczesnych czołgów, samolotów, zestawów wyrzutni rakietowych trzeba się uczyć chyba nieco dłużej niż obsługi popularnego „kałacha” czy nawet granatnika, który został użyty przez nieprzeszkolonego, jak widać, komendanta głównego policji. Wykorzystania tego sprzętu na polu walki, w koordynacji z tym, co kupiliśmy wcześniej i mamy już na stanie, uczyć się trzeba i ćwiczyć jeszcze dłużej.

Ostatnie wpadki kompromitują nas w oczach świata. Zarówno w oczach sojuszników, jak i potencjalnych przeciwników. A to zapomniano sprawdzić tożsamość nocnych poławiaczy bursztynu, którego złoża, jak wiadomo, prawie przylegają do naftoportu, a to skandal z ruską rakietą, która przeleciała pół Polski i spadła w lesie pod Bydgoszczą i nikt jej nie szukał. W końcu znalazł ją przypadkowy, zupełnie cywilny jeździec czy może nawet jego koń. Teraz trwają bezskuteczne poszukiwania białoruskiego balonu, który też wleciał w naszą przestrzeń powietrzną i gdzieś zniknął.

Skandal z rakietą ma finał, kto wie, czy nie jeszcze gorszy niż sam fakt, że ona się pojawiła. Okazało się bowiem, że o latającej nad Polską rakiecie nie wiedzieli wszystkowiedzący na ogół premier ani jeszcze bardziej wszystkowiedzący prezydent! Co więcej, minister obrony narodowej twierdzi, że on także nic nie wiedział, i oskarża najwyższych rangą wojskowych, że go o tym incydencie nie poinformowali. Generałowie delikatnie, ale stanowczo zaprzeczają, jeden nawet ogłosił jakiś pokrętny komunikat w formie aktu strzelistego, w którym wprost do incydentu się nie odnosi, ale zapewnia, że wierzy w sprawiedliwość, w niezawisłe sądy i w coś tam jeszcze. Oby po doświadczeniach na własnej skórze tej wiary nie stracił.

Nie wiem, jak było naprawdę, ale raczej wierzyłbym wojskowym niż ministrowi politykowi. Jakkolwiek było, jest to kompromitacja. Jeśli prawdę mówi minister Błaszczak, najwyraźniej nie było prawidłowej komunikacji między wojskiem a władzami w państwie. Albo system tej komunikacji jest wadliwy i nie zadziałał, albo nie było systemu, albo był, ale najwyżsi dowódcy świadomie go sabotowali. Jeśli prawdę mówią (choć tylko półgębkiem) generałowie, to też niedobrze. Znaczyłoby to, że głupią decyzję (o nieszukaniu rakiety, niepowiadamianiu prezydenta, premiera i opinii publicznej) podjął minister Błaszczak, który w dodatku teraz kłamie i zwala winę na generałów. Świadczyłoby to jak najgorzej o ministrze, ale i nie najlepiej o generałach, którzy nie potrafią powiedzieć po męsku, po żołniersku, wprost prawdy, tylko coś niby mówią, niby nie mówią, za to wygłaszają wspomniane akty strzeliste zapewniające o głębokiej wierze w polski wymiar sprawiedliwości jeszcze nie do końca zreformowany przez ministra Ziobrę.

Jeśli dotąd istniało jakieś zaufanie między cywilnym ministrem obrony a generalicją, to teraz skończyło się na pewno. Kolejny sukces. W normalnym państwie albo zostałby odwołany minister (o ile sam nie podałby się wcześniej do dymisji), albo zdymisjonowani zostaliby generałowie.

Mimo zdwojonych wysiłków TVP, TVP Info i gazet kupionych przez Obajtka, mimo publicznych wystąpień i zapewnień premiera oraz ministra Błaszczaka (najczęściej wygłaszanych na tle jakiegoś czołgu, z czołem marsowo zatroskanym), że „jesteśmy silni, zwarci i gotowi”, nawet ulubiony, wskazany przez Jacka Kurskiego adresat tego przekazu, „ciemny lud”, tego chyba nie kupi. Tym bardziej nie kupią tego sojusznicy z NATO, nie mówiąc już o potencjalnych przeciwnikach. Używając ich języka, można to wszystko skomentować: i smieszno, i straszno.

Wydanie: 2023, 21/2023

Kategorie: Felietony, Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy