Polska nigdy nie była w pełni państwem prawa – rozmowa z prof. Ewa Łętowską

Polska nigdy nie była w pełni państwem prawa – rozmowa z prof. Ewa Łętowską

Nie dam sobą manipulować podsłuchami Prof. Ewa Łętowska – pierwszy polski rzecznik praw obywatelskich, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku Czy można powiedzieć, że Polska jest dziś państwem prawa? – Nie jest, ale i wcześniej nigdy nie była. Państwo prawa to „projekt stopniowalny”. Nigdzie nie zostało „już” w pełni osiągnięte. Dojrzałe państwo prawa uczy się na własnych błędach i szybko koryguje te, które się zdarzą. U nas raczej – jak w popularnej reklamie: chętniej snujemy, niż realizujemy. Po 25 latach szklanka jest ciągle do połowy pusta, a myśleliśmy, że napełni się szybko. Co gorsza, widzimy, że nie bardzo potrafimy ją sprawnie napełniać. Za dużo nam przecieka między palcami. Jeśli to stopniowalne, jak daleko zaszliśmy w skali od 1 do 10? – Nie jestem sędzią jazdy figurowej na lodzie, nie umiem tak punktować. Oczywiście są pewne wyznaczniki demokracji i państwa prawa: wolne wybory, konstytucja, wielopartyjność, niezależne sądownictwo, cywilna kontrola nad wojskiem, przejrzystość sytuacji majątkowej funkcjonariuszy państwa, wolność prasy itd. Te kryteria formalnie spełniamy. Ale w wielu obszarach kiepsko to funkcjonuje. Co widać. Więc i standard niziutki. Ważne jest bowiem nie to, co na papierze, ale to, jaki mamy standard: przeciętny poziom realnej ochrony. Papier i rzeczywistość Jaka więc jest ta rzeczywistość? – Sądownictwo ma wielki potencjał, ale działa okropnie wolno. Rozstrzelenie praktyki, kiedy każdy na swym szczeblu interpretuje po swojemu, a nie według prawidłowego wzoru, powoduje nieprzewidywalność prawa. To, co robi prokuratura, mieści się formalnie w ramach prawa, tyle że sytuacyjnie jest nieodpowiednie. Wprawdzie trafiają do tarczy, ale gdzieś w jej obrzeża, nie w sam środek. Choćby ostatnia sprawa interwencji w redakcji „Wprost” – prokuratura miała prawo działać, jednak nie należało tego robić tak nieproporcjonalnie, więc nie powinna. Albo media: wolne, ale niezbyt wiele rozumiejące z mechanizmów świata, o którym piszą. Są łatwe do manipulowania, tymczasem wywierają nacisk, straszą i mają mało pokory wobec świata. Za to gotową receptę na wszystko: zaostrzyć przepisy i sankcje. Oraz karać. No bo skoro przepisy nie działają… Czyli jednak w skali 1-10 nie osiągnęliśmy jeszcze 5. – Nie jest to prosty rachunek. Stanu przepisów nie musimy się wstydzić, ale nie wykorzystujemy tego potencjału tak, jak to się dzieje w państwach lepiej funkcjonujących. Boleśnie przeszkadza polityczna i medialna akcyjność. A to pedofile – wtedy pisze się i żąda chemicznej kastracji albo zamykania prewencyjnego już po odbyciu kary, mimo że to gwałci konstytucyjne zasady prawa; a to dopalacze – wtedy dokonuje się zakrojonych na cały kraj akcji rewizji w sklepach, z naruszeniem zasad prawa, co potem lepiej lub gorzej muszą weryfikować sądy administracyjne, tyle że o tym już media nie piszą; a to piraci drogowi – wtedy proponuje się wożenie w każdym samochodzie urządzenia do mierzenia poziomu alkoholu… Takie działania od przypadku do przypadku. – Dotkliwie szkodzi słomiany zapał, niezrozumienie, że sama zmiana przepisów czy zaostrzanie sankcji nic nie daje, że „ustawa o bestiach” jest kontrproduktywna, ponieważ rodzi postawy oportunistyczne w służbie więziennej i przeciwdziała staraniom, aby więźniowie poddawali się terapii w czasie odbywania kary. Bo więzień odbywający karę w systemie terapeutycznym staje się potencjalnym kandydatem do zastosowania wobec niego tej ustawy. W prawie od lat mamy przepisy o regresie wobec nieprawidłowo działających funkcjonariuszy państwowych niższego szczebla – ale nie są stosowane. Zamiast zacząć je stosować, fundujemy sobie przy radosnym aplauzie mediów nowe, fatalnie skonstruowane i też niestosowane. Niekonsekwencja, opieszałość organów państwa, przyzwolenie na ten stan rzeczy powodują, że nasze standardy przestrzegania prawa są niewysokie, irytująco niestabilne i wybiórcze. A powody? – Biedą w Polsce jest to, że gdy pojawiają się realne problemy społeczne, nie analizuje się przyczyn zła i nie rozumie, jak prawo działa ani dlaczego nie działa. Teraz np. trwa dyskusja nad klauzulą sumienia i oczywiście pojawia się postulat: zmienić prawo. A przecież klauzula w istniejącym kształcie chroni lekarza i jednocześnie – stosowana – nie zostawia pacjenta na lodzie. Dbajmy o to, aby przepisy były po prostu wykonywane rzetelnie i nieuchronnie. I ciągle nie wiadomo (tu media mają brud za paznokciami), czy brak działania wynika ze złego zaprojektowania prawa czy z niewykonywania tego, co w nim zapisano. U nas para idzie w gwizdek, traci się czas i energię

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 27/2014

Kategorie: Wywiady