W PR rządzi triumwirat Czabański-Wolski-Wildstein. Nawet zwolennicy prawicy boją się o swoje stołki Sposób myślenia, że media są łupem dla partii rządzących, jest mi obcy – zarzekała się jeszcze na początku roku szefowa KRRiTV, Elżbieta Kruk, była posłanka PiS. Partia braci Kaczyńskich do wyborów szła z hasłami odpolitycznienia mediów publicznych. Na słowach jednak poprzestano. Dziś bez zażenowania PiS wysyła tam tylko „swoich”. Pod koniec lipca do zarządu Polskiego Radia wybrano Krzysztofa Czabańskiego. W swej bujnej i pełnej zakrętów karierze zawodowej był m.in. zastępcą redaktora naczelnego (Jarosława Kaczyńskiego) w „Tygodniku Solidarność”, redaktorem naczelnym „Expressu Wieczornego” (gazety związanej z PC) i prezesem PAP oraz PAI. Później dołączyli do niego popierany przez PiS prawicowy publicysta Jerzy Targalski (publikował w „Głosie” Macierewicza, „Gazecie Polskiej”, „Arcanach”), kandydat LPR, Michał Dylewski (pisał do „Nowego Państwa” i „Frondy”), oraz Anira Wojan popierana przez Samoobronę. Polityczni członkowie zarządu zadbali, by na kierownicze stanowiska trafili ludzie, którzy otwarcie popierają politykę PiS. Szefem Jedynki jest Marcin Wolski (dawny towarzysz z PZPR na łamach „Gazety Polskiej” wychwalał kolejne posunięcia PiS-owskiego rządu). Piewcy PiS to również dyrektorzy Trójki – Krzysztof Skowroński i Radia Bis – Jacek Sobala. Polskim Radiem trzęsie prezes Czabański. Ten były członek PZPR (1967-1980) zakomenderował ostry skręt na prawo. Już na wstępie zaapelował do dziennikarzy, by się zlustrowali. Prawą ręką Czabańskiego – zwłaszcza w sprawach kadrowych – jest Antoni Szubis. Koleje życia 65-letniego Szubisa były zbieżne z aktualnie panującymi trendami. W PRL pisał wywiady z radzieckimi oficerami, a w III RP kręcił filmy dokumentalne o Katyniu. Teraz nawrócił się na PiS i z zapałem neofity zabrał się do porządkowania Polskiego Radia. To właśnie on był pomysłodawcą słynnej listy prawomyślnych komentatorów, których można prosić o komentarz. – Ktoś znalazł te wywiady z oficerami radzieckimi w radiowej bibliotece. Zrobiło się o tym głośno na korytarzach, ale wtedy książka znikła – śmieje się pracownik radia. Radio do wyczyszczenia Zwolnienia zaczęły się od kierownictwa PR. Zdarzało się, że wypowiedzenia dyrektorzy dostawali w czasie urlopu. Nowe władze radia uznały, że czystki powinny iść głębiej. W słynne „czarne piątki”, kiedy to zbiera się zarząd PR, z publicznego radia wylatują kolejni pracownicy. – To pierwszy przypadek, gdy zwolnienia sięgają szeregowych dziennikarzy – mówi wieloletni pracownik PR. Co więcej, nikt nie wie, jakim kluczem kierują się nowe władze radia przy zwalnianiu. Jednemu dziennikarzowi nie przedłużono umowy prawdopodobnie dlatego, że kiedyś pracował w „Trybunie”. Zbrodnią innego było natomiast to, że w materiale o procesie Huberta K., bezdomnego, który lżył prezydenta Kaczyńskiego, zacytował Mieczysława Wachowskiego. A wiadomo, że nazwisko osobistego wroga braci Kaczyńskich nie powinno padać w publicznym medium. „Sabotażyście” złożono ofertę: albo przechodzi na wcześniejszą emeryturę, albo zostaje wyrzucony. Metodą na pozbycie się niechcianych jest zdjęcie ich z grafika. – Dziennikarz przychodzi i nagle się okazuje, że nie ma dla niego żadnych zleceń. Zostaje tylko na gołej pensji. Musi być w redakcji, ale nie może nic zrobić – opowiada jeden z naszych rozmówców. Nowy prezes pozbywa się korespondentów zagranicznych. Na pierwszy ogień poszli dziennikarze z Pragi i Wilna (zlikwidowano ich stanowiska). Korespondent z Berlina musiał się zwinąć, zanim wybrano jego następcę. Spacyfikowani mają być także członkowie rady programowej oraz wszyscy wydawcy. Ci ostatni przecież decydują na bieżąco, co idzie w eter. – Jest tu taki młody wydawca życzliwy prawicy. Któregoś dnia dostał depeszę o seminarium ekologicznym. Stwierdził, że ranga wydarzenia była niewielka, i odrzucił depeszę. I wtedy rozpętała się awantura, bo okazało się, że na seminarium pojawiła się Maria Kaczyńska. Sam dyrektor wydał polecenie wykorzystania tego materiału – opowiadają w radiu. Kłopot z akceptacją nowych zasad mają dziś nawet dziennikarze o prawicowych poglądach. Przed wyborami nie kryli zadowolenia, że z firmy odejdą ludzie z lewicowego rozdania. Teraz miny mają nietęgie. – Takiego terroru i zamordyzmu nie widziałem w Polskim Radiu od dawna. Ludzie przestali ze sobą rozmawiać. Boją się wyrażać swoje zdanie, jeśli jest ono
Tagi:
Maciej Strzemiński









