Związki zawodowe prognozują: jesień tego roku będzie bardzo gorąca Gdyby Jarosław Kaczyński odwrócił na chwilę uwagę od rozliczeń, afer, układów i stolików brydżowych, to może odkryłby, że jako nowego premiera czeka go o wiele trudniejsze zadanie do wykonania. Bliski załamania jest dialog społeczny, jaki rząd prowadzi ze związkowcami i pracodawcami w ramach Komisji Trójstronnej. Sytuacja jest bardzo poważna. Wiosna upłynęła pod hasłem licznych protestów społecznych. Do kolejnych branż już dociera powoli informacja, że w przyszłym budżecie więcej będzie o cięciach niż o wydatkach. Kolejni pracownicy będą chcieli upomnieć się o swoje. „Grozi nam tak niesłychany wybuch konfliktów społecznych, jakiego w tym kraju od 15 lat nie było”, twierdzi Wiesław Siewierski, szef Forum Związków Zawodowych. A Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, potwierdza: „Jesień tego roku będzie bardzo gorąca”. Zapomnieli o dialogu Dla obu nie ulega wątpliwości, że winę za tę sytuację ponosi rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Były premier w swoim exposé zapowiadał aktywny dialog społeczny. Miało być państwo solidarne. Solidarne ze społeczeństwem. Tymczasem rząd Prawa i Sprawiedliwości zachowywał się tak, jakby nie wiedział nawet o zasadzie dialogu społecznego, jakby nie wiedział o istnieniu Komisji Trójstronnej. Niekompetencje rządu w prowadzeniu dialogu społecznego dostrzega też szef „Solidarności”, Janusz Śniadek. „Ja trochę bronię”, przyznaje co prawda. Jego zdaniem, nie było świadomej decyzji o torpedowaniu dialogu społecznego. „Trzeba za to z pewną goryczą przyznać, że wielu ludzi w administracji rządowej nie do końca rozumiało, na czym polega dialog społeczny. Musieli się tego nauczyć”, mówi. Guz i Śniadek zadziwiająco zgodnie zwracają też uwagę na problemy w wojewódzkich komisjach dialogu społecznego. „Sygnalizują mi koledzy z terenu, że nie ma dialogu w wojewódzkich komisjach. Wojewodowie się tym nie zajmują, wielu nie wie nawet, że coś takiego powinno być. To jest tragedia”, mówi Guz. Śniadek znowu stara się uspokajać: „Nie jest to regułą. Są miejsca, gdzie jest lepiej, są miejsca, gdzie jest bardzo źle. Wielu wojewodów rzeczywiście nie miało pojęcia, czym jest dialog społeczny”. Wrzenie w komisji Dla rządu PiS ważna była walka polityczna z Platformą Obywatelską, ważne było sklecanie koalicji z Lepperem i Giertychem. Kładli zręby pod IV RP, a w tle tliły się konflikty społeczne. Szybko zrobił się z tego wielki pożar. Przerażony skalą wiosennych protestów rząd od razu przypomniał sobie o Komisji Trójstronnej. Marcinkiewicz spotkał się w czerwcu ze związkowcami i pracodawcami. Po raz kolejny obiecał, że będzie dialog społeczny. Zapewniał, że zajmie się tym osobiście. Miał też przymusić swoich ministrów do aktywnej współpracy z komisją. Zaraz też ustalono, że na następne posiedzenie przyjeżdża wicepremier i minister finansów, Zyta Gilowska, żeby porozmawiać z komisją o projekcie przyszłorocznego budżetu. Do spotkania jednak nie dochodzi. Gilowska ma problemy lustracyjne i nie w głowie jej przedstawianie partnerom społecznym budżetu. W komisji zawrzało. OPZZ i FZZ zaczynają ostrzegać przed groźbą zerwania dialogu społecznego. Żeby uspokoić sytuację, Marcinkiewicz obiecuje znowu osobiście spotkać się z komisją. Nie zdążył. Spotkanie zaplanowano na środę, 12 lipca. W weekend pada jego rząd. Znowu nikt nie ma głowy do spotkań z komisją. Zirytowani są nie tylko związkowcy. Z inicjatywy Business Center Club w komisji pojawia się projekt apelu o ratowanie dialogu społecznego. Czytamy w nim: „W związku ze zmianami w rządzie obawiamy się dalszego pogłębienia dominacji gry politycznej nad rzeczywistym dialogiem społecznym”. „Żeby dialog był prowadzony i komisja mogła normalnie działać, potrzebni są silni partnerzy do rozmów. Zmiany w rządzie utrudniają dialog już choćby z tak błahej przyczyny, że przyjdą nowe osoby, które będą musiały na nowo się wdrożyć”, przyznaje Jacek Męcina, który w komisji reprezentuje Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”. Obrywa się nie tylko rządowi, ale i prezydentowi. Związkowcy i pracownicy usłyszeli od Lecha Kaczyńskiego liczne obietnice. Prezydent miał objąć patronat nad projektem umowy społecznej, jaki w lutym pojawił się w komisji. Otoczenie prezydenta w rozmowach ze związkowcami przebąkiwało o zwołaniu Rady Gabinetowej poświęconej problemom ludzi pracy. Kaczyński miał też wystąpić z inicjatywą ustawodawczą wzmacniającą pozycję partnerów społecznych i Komisji Trójstronnej. „Nie doczekaliśmy się żadnej z tych rzeczy”,
Tagi:
Jan Złotorowicz









