Prokurator bez gwarancji

Prokurator bez gwarancji

Postępowania prokuratorskiego polega na tym, że prokurator ma chodzić i ustalać, a nie chodzić i opowiadać. Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego – Właśnie wrócił pan ze spotkania z Kolegium ds. Służb Specjalnych, poświęconemu wyciekowi z IPN. Zapytam więc wprost – czy wyniesienie listy było przestępstwem? – Dotychczasowe ustalenia postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie uzasadniają podejrzenie, że zostało popełnione przestępstwo. W tej chwili weryfikujemy trzy możliwości. Po pierwsze, złamanie ustawy o ochronie danych osobowych. Jeśli idzie o tworzenie tych danych, ich wykorzystywanie i przetwarzanie, panują w tym zakresie bardzo ścisłe rygory. Dane wytworzone w IPN również im podlegają. Zgodnie z prawem, zebrane w instytucie informacje miały być wykorzystywane do działalności naukowo-dydaktycznej i publicystycznej, nie innej. A zostały wyniesione i rozpowszechnione. Drugi kierunek – naruszenie ustawy o ochronie informacji niejawnych i ujawnienie tajemnicy państwowej. Z tego, co dziś wiemy, wynika, że na liście mogły się znaleźć nazwiska osób, na których temat dane umieszczono w teczkach z klauzulą „tajne” i „ściśle tajne”. I wreszcie trzeci kierunek – popełnienie przestępstwa urzędniczego. Chodzi o udzielenie pomocy Wildsteinowi w wyniesieniu listy przez pracownika IPN. – Czyli lada moment możemy się spodziewać zarzutów wobec konkretnych osób? – Nie tak szybko. Pamiętajmy bowiem, że polecenie wszczęcia dochodzenia wydano 4 lutego. Dopiero 10 lutego prezes Kieres poinformował prokuraturę o możliwości udzielenia pomocy Wildsteinowi przez pracownika Instytutu. Nadal więc jesteśmy na etapie wstępnym i dziś niczego przesądzać nie możemy. Zwłaszcza że temat jest bardzo drażliwy społecznie. Traktujmy więc całą rzecz ze spokojem, pozwalając prokuraturze zrobić, co do niej należy. – Czy poza Wildsteinem jakaś inna osoba z zewnątrz była zaangażowana w wyniesienie listy? Pada tu nazwisko znanego polityka lustratora… – Nie będę odnosił się do żadnych hipotez i dywagacji. Urok postępowania prokuratorskiego polega na tym, że prokurator ma chodzić i ustalać, a nie chodzić i opowiadać. Ale zapewniam – jak jednoznacznie ustalimy, to opowiemy. – Kilkanaście dni temu, komentując wyroki w sprawie starachowickiej, mówił pan, że to kamień milowy w historii prokuratury. Co wówczas miał pan na myśli? – Prokuratura oceniana jest przez pryzmat czynów, a nie słownych deklaracji. Zapisy w ustawach, głośne mówienie o apolityczności – to tylko słowa. Natomiast wyrok w sprawie starachowickiej to był czyn, praktyczna realizacja filozofii prokuratury. Proszę pamiętać, że prokuraturze często stawiane są zarzuty, że jest spolegliwa, że patrzy głęboko w oczy polityków i spełnia ich życzenia. Prokuratura kielecka pokazała, że wcale tak nie musi być. Że wyjaśniamy, ustalamy prawdę i w zależności od ustaleń podejmujemy takie, a nie inne decyzje. To w tym kontekście oceniłem, że był to krok milowy w stronę niezależności prokuratury. – Ale czy rzeczywiście można w tym przypadku mówić o marszu w kierunku niezależności? Patrząc na sprawę z boku, trudno było oprzeć się wrażeniu, że domagając się wyższej niż sąd kary, prokuratura działała pod presją części mediów. A w konsekwencji – również środowisk politycznych, sympatyzujących z konkretnymi redakcjami? – Nie oceniałbym tego w ten sposób. Prawdą jest, że w tej sprawie media spełniały bardzo ważną rolę, piętnując tych, którzy stanęli po „złej stronie mocy”. Ale to wszystko działo się niezależnie od naszych działań. Prokuratura w tej sprawie robiła, co do niej należało. Nie zapominajmy też, że gdybyśmy umorzyli postępowanie, i to przy takich dowodach, pewnie pojawiłby się zarzut, że spełniliśmy oczekiwania lewicy. – No właśnie. Stąd moja obawa, który z następujących czynników miał większą moc decydującą – czy obawy prokuratury, że ewentualne umorzenie wywoła kolejną medialną burzę i zarzut o służalczość, czy jednak siła materiału dowodowego? – Obejmując stanowisko zastępcy prokuratora generalnego, zastrzegłem podległemu mi pionowi ds. przestępczości zorganizowanej, że obligują nas wyłącznie obowiązujące procedury i moc zebranych dowodów. W tej sprawie mieliśmy taki materiał dowodowy, który uzasadniał skierowanie do sądu aktu oskarżenia i domaganie się określonych kar. – Cóż, mimo wszystko obawiam się, że prokuratura, zabiegając o miano apolitycznej, wykazuje się jedynie w takich dochodzeniach, w których role szwarccharakterów odgrywają politycy lewicy. Bo co z pozostałymi, „politycznymi” sprawami? – Jakimi? – Na przykład w 2000 r. UOP zatrzymał śląskiego biznesmena, Krzysztofa P. Dziś wiemy już, że przedsiębiorcy zaproponowano układ – łagodne potraktowanie w zamian za wydumane zeznania, w myśl których Leszek Miller

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2005, 2005

Kategorie: Wywiady