Przeciw dzikiej urbanizacji

Przeciw dzikiej urbanizacji

Aktywiści ruchów i inicjatyw miejskich jednoczą się i mówią coraz głośniej, w jakich miastach chcieliby żyć Miejskie „rewolucje” przekraczają lokalny horyzont. Aktywiści ruchów i inicjatyw miejskich jednoczą się i mówią coraz głośniej, w jakich miastach chcieliby żyć. Prawo do miasta, którego się domagają, to żądanie realnego wpływu na kształtowanie procesów społecznych i urbanistyczno-przestrzennych ze strony mieszkańców – obywateli miast. W czerwcu w Gdańsku miała miejsce bombastyczna – jak na polskie warunki – konwencja PO, stanowiąca preludium do kampanii wyborczej. Kontrapunktem dla niej miał być warszawski kongres młodych PiS. Jego celem z kolei miała być symboliczna iniekcja świeżej krwi w żyły największej polskiej partii opozycyjnej. Obydwa wydarzenia można wpisać w dobrze znaną już Polakom logikę konfliktu symbolicznego. Są to bowiem cały czas werbalne spory o to, kto reprezentuje „Polskę przyszłości” i „Polskę anachroniczną”, które definiują stawkę wojny polsko-polskiej. Symboliczny konflikt, jakkolwiek pozwala efektywnie zagospodarować emocjonalność części elektoratu, dla części społeczeństwa staje się narracją księżycową. Dokładnie tydzień po konwencji PO i kongresie młodych PiS w Poznaniu miało miejsce wydarzenie organizacyjnie dużo skromniejsze, którego społecznego znaczenia nie sposób jednak przecenić. Na ogólnopolski Kongres Ruchów Miejskich zjechała się ponad setka osób reprezentujących bez mała 50 organizacji i ruchów miejskich z całej Polski. Głównym pomysłodawcą i organizatorem kongresu było Stowarzyszenie My-Poznaniacy. Obrady trwały dwa dni, zakończyły się m.in. uchwaleniem „tez miejskich”, z których pierwsza głosi: „Mieszkańcy mają niezbywalne prawo do miasta”. Miejskie ruchy społeczne i prawo do miasta Niepozorne na pierwszy rzut oka sformułowanie „prawo do miasta” przeżywa właśnie renesans i jest jedną z centralnych kategorii nieformalnej polityki. Samo prawo do miasta to nic innego jak żądanie realnego wpływu na kształtowanie procesów społecznych i urbanistyczno-przestrzennych przez mieszkańców – obywateli miast. Idea prawa do miasta ma długą tradycję w teorii społecznej, jej korzenie sięgają tradycji lewicowej. W klasycznej, XIX-wiecznej wizji miasto – jako twór ogniskujący się wokół fabryk – postrzegano przede wszystkim przez pryzmat nierówności społecznych. Głównym miejskim aktorem był kapitalista fabrykant. Obecnie proces społecznego wytwarzania przestrzeni jest bardziej złożony: aktywnie uczestniczy w nim nie tylko kapitał, lecz także państwo i siły społeczne. „Na fali procesów ekspansji kapitalizmu – jak zauważa antropolog miasta, dr Kacper Pobłocki – miasto przekształciło się w jedną z ważniejszych »maszynek« do robienia pieniędzy. W Polsce włączenie przestrzeni miejskiej w procesy ekspansji kapitalizmu polega na »urynkowieniu« całej gamy usług publicznych, takich jak mieszkalnictwo, transport, opieka społeczna i usługi komunalne. Miasto jest traktowane jako firma, która ma wytwarzać zyski. Jest przedmiotem. Ruchy miejskie starają się odzyskać podmiotowość miasta”. Nowoczesne ruchy miejskie to dziecko rewolucji lat 60. Przyćmione przez spuściznę ruchu pokojowego, feministycznego czy ekologicznego długo stanowiły tę gorzej pamiętaną gałąź kontrkulturowego pnia. Jeszcze w latach 70. dyskusja o ruchach miejskich odbywała się w wąskich kręgach akademickich. Z czasem jednak powab miejskiej rewolucji stawał się coraz większy. W latach 80. idea prawa do miasta trafiła na szczególnie podatny grunt w krajach rozwijających się: w Ameryce Łacińskiej czy w Indiach. Prawo do miasta w tamtejszych warunkach oznaczało najczęściej walkę o legalizację bezprawia, czyli kampanię na rzecz prawa własności do skrawka ziemi, na której nielegalni osadnicy przybywający do miast stawiali tymczasowe domy i w konsekwencji całe osiedla. Walka ta – ostatecznie wygrana – stawała się z reguły zaczątkiem walki o pełnię praw obywatelskich. Prawo do miasta a sprawa polska W Polsce idea prawa do miasta pojawiła się dość późno. Intuicyjne żądania prawa do miasta pojawiały się w latach 90., głównie w kręgach alternatywnych. Można tu wspomnieć chociażby akcje nawiązujące do idei reclaim the streets czy też aktywność ruchów lokatorskich. Jednak otwarte żądania prawa do miasta zaczęły się pojawiać na początku XXI w. Jednym z najsilniejszych środowisk jest Stowarzyszenie My-Poznaniacy. Prócz niego silne ugrupowania działają w Łodzi, Warszawie, Krakowie, Trójmieście czy na Śląsku, ale też w miastach bez ambicji metropolitalnych –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 30/2011

Kategorie: Opinie