Przystanek pod specjalnym nadzorem

Przystanek pod specjalnym nadzorem

fot. Michał KwaśniewsKi/WOŚP

Wbrew obawom ministra terroryści tu nie zajrzeli. Były za to tłumy spacerowiczów, zabawa i przyjazna atmosfera. Czyli to, co władzę uwiera najbardziej Na kostrzyńskim skrzyżowaniu mijanym w drodze na festiwal stoi kobieta z własnoręcznie wykonanym napisem: „Żyj w trzeźwości, wolności od nałogów i czystości przedmałżeńskiej”. Jest także cytat z Listu św. Pawła do Kolosan, w którym zawarte są powinności żony wobec męża i męża wobec żony. Woodstockowicze mijają edukatorkę z uśmiechem. Podobnie dzieje się przy parkingu, gdzie rozdawana jest „Biblia festiwalowa” z m.in. świadectwami osób nawróconych na katolicyzm. Można też dostać sam Nowy Testament – wręczają go każdemu, nawet księżom. Jeden, nieco rozbawiony, mówi: – Ale ja już mam i czytałem! 23. Przystanek Woodstock w Kostrzynie nad Odrą. Największy w Polsce festiwal to nie tylko muzyka płynąca z czterech scen i długa lista znanych wykonawców. To również ożywione dyskusje w Akademii Sztuk Przepięknych, warsztaty twórcze i przede wszystkim przyjazna atmosfera. Po prostu trzy dni dobrej zabawy. – Wielkim plusem jest różnorodność ludzi, możliwość spotkania osób rzadko spotykanych – mówi Kinga. – Tu wszyscy sobie pomagają – dodaje Ola. Duśka przyznaje, że przyjechała do Kostrzyna, żeby dobrze się bawić i przeżyć kilkudniowy survival: – Tym, którzy mi mówią, że na Woodstocku będę się taplać w błocie i bzykać, z kim popadnie, odpowiadam, że tutaj są dwie grupy ludzi: jedni chcą się bawić, a drudzy chcą to robić bez hamulców. A jak ktoś nie ma hamulców na Woodstocku, to nie ma ich i w pubie pod domem. Dziewczyny czują się bezpiecznie. – Nie boję się kradzieży, bo najważniejsze rzeczy noszę ze sobą, a jeśli komuś się przydadzą moje brudne skarpetki, nie będą płakać – śmieje się Kinga. Ola wzrusza ramionami: – Kiedy jadę na wakacje do Barcelony i mieszkam w hostelu, też nie zostawiam tam drogich rzeczy. Barierki niezgody Jeszcze kilka dni przed imprezą wcale nie było pewne, że Przystanek się odbędzie. Tegoroczny – podobnie jak poprzedni – podległe PiS służby uznały za imprezę masową o podwyższonym ryzyku. Oficjalnie mówiono o zagrożeniu terrorystycznym i dlatego np. zrezygnowano… ze wsparcia niemieckich strażaków. W tym roku po raz pierwszy w historii policja przeprowadziła symulację ewakuacji w obecności tysięcy ludzi. Kilkadziesiąt radiowozów wjechało na sygnale na teren Woodstocku. – Nagłe uruchomienie procedury ewakuacyjnej ćwiczyliśmy już wcześniej – tyle że przed rozpoczęciem festiwalu. W tym roku symulację przeprowadzono podczas imprezy, ale na zapleczu. Radiowozy nie przejechały przez pole, nie było ich widać, można było za to je usłyszeć. Niesamowite doświadczenie, bo uruchomiono wszystkie siły organizatora – a to wraz z medykami 2,5 tys. osób – oraz służby wojewody. Podczas tego krótkiego ćwiczenia wyszło, że jesteśmy profesjonalistami. Udowodniliśmy, że procedury nie istnieją jedynie na papierze – podkreśla Krzysztof Dobies, rzecznik WOŚP. Nadkom. Marcin Maludy z komendy wojewódzkiej policji przemilcza zaangażowanie organizatorów. – Policjanci, mówiąc o zagrożeniach, nie robią tego na wyrost. Nie ma lepszej recepty niż praktyka. Profesjonalizm strażaków i policjantów należy tu ocenić bardzo wysoko – zapewnia. Nie obawiali się, że gdy nagle na pole wjedzie kolumna radiowozów na sygnale, ludzie wpadną w panikę? – Ze sceny podano informację, że będzie symulacja – uspokaja. To jak układa się współpraca policji z organizatorem? – Ona wynika z przepisów i procedur – odpowiada. Oczywiście, ale jak się układa? – Pokojowy Patrol konwojuje osoby na posterunek polowy, a tam już policjanci przeprowadzają swoje procedury – tłumaczy. Sprawa bezpieczeństwa zdominowała tegoroczny Woodstock – zwłaszcza przez barierki, którymi organizatorzy musieli otoczyć miejsca, gdzie odbywa się impreza masowa. Uczestnicy podchodzą do tego rozwiązania ze zrozumieniem, bez problemu ustawiają się do kontroli. – Nasza publiczność poddaje się wymogom, bo Jurek o to poprosił. Woodstockowicze wiedzą, że to nie nasz wymysł, nam też to się nie podoba, ale takie są przepisy. Efektem jest jednak nie zwiększone bezpieczeństwo, ale dyskomfort uczestników – podkreśla Dobies. – Najgorzej, gdy decyzje podejmuje ktoś z dala od Kostrzyna. Barierki nie pomagają, wręcz utrudniają, wcale nie jest bezpieczniej. Bezpieczeństwo opiera się na uczestnikach – zauważa Jurek Owsiak. – Kiedy kilka lat temu Prodigy zażądał barierek pod sceną, był to najniebezpieczniejszy moment

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 33/2017

Kategorie: Kraj