PS do felietonu Jana Widackiego

PS do felietonu Jana Widackiego

Zgadzam się w pełni z tezami felietonu Jana Widackiego „Gdy dwa razy dwa równa się kaloryfer” („P” nr 39). Żałuję tylko, że nie postawił kropki nad i. Mój wielki przyjaciel Grześ Miros jest specjalistą w dziedzinie budowy tuneli i metra w konsekwencji. Ponieważ krew go zalewa na widok braku kompetencji i zdrowego rozsądku w tej mierze, w długie wspólne wieczory wyżołądkowywał się przede mną na ten temat. W ten sposób poznałem rudymenty jego pracy i mogę nawet powiedzieć, z pełnym przekonaniem, że gdyby miasto pozostawiło w polskich rękach inwestycję, byłoby lepiej i skuteczniej. Kolejne nieprzespane noce spędziłem z mistrzem kamery i znakomitym reżyserem Andrzejem Kostenką na opowieściach o wcielaniu w życie sztuki filmowej. Pracowałem potem na planie z tak wyjątkowymi profesjonalistami w dziedzinie, jak Jarek Sypniewski i Jacek Mierosławski. Oczywiście coś tam od jednego i drugiego łyknąłem. Ocaliło mnie to na Ukrainie, kiedy ustalony reżyser nie dojechał i musiałem sobie radzić sam. Dzięki korzystnemu splotowi przypadków wyszło nie najgorzej. Andrzej Kostenko (jest uosobieniem empatii i tolerancji) nawet mnie pochwalił. Nie oznacza to jednak w żadnym przypadku, że mógłbym o sobie powiedzieć, że jestem choćby cieniem ich cieni albo zastępcą Grzesia. Gdybym pretendował do czegoś takiego, byłbym megalomanem, kłamcą i hochsztaplerem, który nie mógłby spojrzeć Grzesiowi, Andrzejowi, Jarkowi i Jackowi w oczy.
Samo w sobie słowo ekspert niewiele znaczy. Każdy jest ekspertem na swoim podwórku. Pan Jaś rozróżnia bezbłędnie piwo z beczki i butelkowe, pan Józek odróżnia nieomylnie krowę od koguta, każdy ksiądz katolicki jest ekspertem we wszelkich sprawach doczesnego i niebiańskiego świata. I niech tak będzie. Dochodzi jednak do momentu, kiedy np. radio wysiada. „Ja ci śrubkę wkręcę w radio, o Leokadio”. I właśnie trzeba tę śrubkę wkręcić. W tym momencie ani ekspert Jaś, ani Józek, ani ksiądz dobrodziej pomimo pomocy Ducha Świętego nic nie pomogą. Potrzeba po prostu, chociaż płaskie to i przyziemne, specjalisty od radia i tej właśnie, a nie innej śrubki. Śrubek na świecie jest wiele – duże i małe, wkręcane na krzyżyk i zupełnie inaczej, tkwiące w silnikach, szafach, ścianach. Głęboka wiedza śrubologiczna jest cenna i potrzebna. Tyle że Leokadii potrzebny jest nie przedstawiciel śrubologii ogólnej, śrubologii historycznej, antropologii śruby, psychologii śruby… tylko ktoś, kto zna się na tych oto, konkretnych śrubkach do wkręcenia w radio. Najwybitniejszy przedstawiciel śrubologii ogólnej, który z radiem akurat nie miał dotąd do czynienia, oferując Leokadii swe usługi, przekracza swoje kompetencje i wprowadza ją w błąd. Wydaje się to proste jak drut, wzorzec metra przechowywany w Biurze Miar i Wag w Sèvres pod Paryżem albo wiersze Marii Konopnickiej.
Jak się okazuje, nie dla wszystkich. „Eksperci” Antoniego Macierewicza wiedzą, że gdzieś się wkręca śrubki, ale akurat ze śrubkami w radiu nie mieli do czynienia. Żaden z nich nie jest specjalistą od katastrof lotniczych ani nawet szerzej – od lotnictwa, a tymczasem właśnie o katastrofę lotniczą tu chodzi. Coś słyszeli o śrubce, coś o radiu, ale nie o śrubce w radiu. Innymi słowy, oszukują Leokadię. I to jest właśnie to słowo, którego mi zabrakło w świetnym skądinąd felietonie Widackiego: oszustwo. Prof. Kleiber zamiast organizować debatę oszustów ze specjalistami, z której oczywiście nic nie może wyniknąć, powinien przede wszystkim zdobyć się na napiętnowanie hochsztaplerów. Pani (panna?) Leokadia może ostatecznie wystąpić do sądu przeciw tym, którzy nadużywają jej zaufania. W mającym polityczny charakter nadużyciu zaufania społecznego jest to dużo trudniejsze. Ale właśnie dlatego Polska Akademia Nauk ma misję i obowiązek powiedzieć: dość. W mamieniu i oszukiwaniu opinii publicznej nie wolno powoływać się na autorytet stopnia naukowego. Podważa to bowiem rudymenty społecznego zaufania do wiedzy, czyli mutatis mutandis do racjonalnego myślenia, bez którego przewodniczący PAN może od razu pójść na emeryturę, a po kraju łazić będą strzygi, południce, upiory i śmiercionośne putiny z kopytami, wielce do kozłów podobne. Taka jest odpowiedzialność prof. Kleibera.
Pisze Jan Widacki: „W »sprawie smoleńskiej« sporu zaniechać się nie da”. Wypowiada się tutaj jak, z przeproszeniem, prof. Kleiber. Otóż spór ten już dawno się skończył. Jedni wiedzą A, drudzy wiedzą B. Byłoby jakimś ostatecznym szaleństwem przekonywanie wiernych przenikliwym oczom Macierewicza, iż życie jednostek i narodów nie opiera się tylko na spisku. Podobnie i mnie nie przekona Macierewicz, iż kogut jest krową. Z jednego i drugiego nic nie wynika. „Mit smoleński będzie się umacniał”, pisze Widacki. Wątpię. Doraźne mity narodowe więdną i odchodzą w dal. W podziemiach wawelskich leżą truchła władców polskich, o których 99% zwiedzających nie ma najmniejszego pojęcia. Po niektórych pozostaje w pamięci wykształconych Polaków jakaś mgławicowa wizja. Zygmunt Stary i August, czyli właściwie Staraugust – to chyba odrodzenie. Zygmunt III – nie przesadzajmy. Władysław IV – zagadka na kwiz telewizyjny, Lech Kaczyński – a był ktoś taki? Tak też legendy smoleńskie odejdą w siną dal i wpiszą się pomiędzy ludowe klechdy, których nikt już nie opowiada, bo nudne, przydługie i ze znaną z góry puentą. Skoro Polska Akademia Nauk nie umie ich zakwalifikować do tej kategorii, pozostaje tylko wiara w błogosławiony upływ czasu. To uspokaja, ale niestety nie rozgrzesza. Prof. Kleiberowi nie przyszło nawet do głowy zapytanie „ekspertów” Macierewicza o losy trzech osób ocalałych podług Antoniego z tragedii. W jakim łagrze są przetrzymywani, kto ich torturuje czy choćby po prostu jak się nazywają. W każdym razie proszę prof. Kleibera o dyskusję na temat śrubki i radia Leokadii. Jakiekolwiek byłyby jej rezultaty, na pewno nauka polska nie wyjdzie z niej bardziej skompromitowana niż z promowanej przez niego debaty. Doprawdy, są takie inicjatywy na świecie, o których się nie śniło filozofom. Z wyjątkiem tych z Polskiej Akademii Nauk.

Wydanie: 2013, 41/2013

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy