Adam Małysz przyjmuje hołdy – ale swoje wie Nie jest gadatliwy, ale ponieważ każde jego słowo wypowiedziane publicznie odbija się w mediach stokrotnym echem, został dość gruntownie przenicowany z tego, co myśli, jak czuje. Małysz zawodnik Nadal skromny. – Lekarze i trenerzy mówią – zwierza się przed mistrzostwami świata w Lahti – że moja forma powinna się utrzymać. Przy innej okazji: – Nie traktuję tego, co robię, w kategorii obowiązku, bo nie mam obowiązku zwyciężać, ale mam obowiązek oddać dobry skok. Jestem skoczkiem narciarskim z zawodu, a przynajmniej taki zawód wykonuję. (Z wykształcenia Małysz jest dekarzem). Nie przejmuję się tym, że na trybunach siedzą tysiące ludzi i wszyscy patrzą na mnie. Koncentruję się na progu i na odbiciu we właściwym momencie. To jest najważniejsze, a nie wmawianie sobie, że muszę z kimś wygrać. Zawsze najważniejszy jest dla mnie konkurs i najbliższy skok. – Kiedyś nie bardzo radziłem sobie z odpowiedzialnością i presją zwycięstwa. Teraz przestałem się bać. Nie lubię tylko skakać, gdy jestem głodny. Małysz w rodzinie – Nie odbieram dziewczyn Martinowi Schmittowi. Bardzo tęsknię za żoną i córką. Pozostają tylko krótkie rozmowy telefoniczne, ale powiedziałem sobie, że trzeba przecierpieć, bo mam coś do zrobienia na skoczniach. Kariera jest krótka. Potrwa może do 30. roku życia. Póki mogę, będą skakał. Takim tekstem odpowiedział na “rozluźniające” pytanie dziennikarki. Iza Małyszowa twierdzi, że nie zmieniły go sukcesy. W ciągu kilku ostatnich lat Adam przeżywał trudne chwile w sporcie. Dzisiaj oboje są bogatsi o tamte doświadczenia i przez to silniejsi. Zauważyła, że Adam mimo zamieszania wokół jego osoby, jest bardzo wyciszony. Psycholog nauczył go, jak trzymać emocje na wodzy. Ostatnio demonstrował żonie ćwiczenia mające i ją wyluzować. Słuchała też jego taśm z muzyką relaksacyjną. Małysz tęskni za córką, ale uważa, że dzieci powinny wiedzieć, co im wolno, a czego nie. Karolinkę widuje rzadko, więc kupuje jej prezenty. Ale ten zwyczaj nie pojawił się teraz. Wcześniej także i żona, i rodzina dostawali drobne upominki. Ostatnio przywiózł córce z Japonii zabawkę – “latającego motyla”, mnóstwo ubranek, a także czapkę z daszkiem z autografem Martina Schmitta. Dla żony wybrał cyfrowy aparat fotograficzny, żeby fotografowała Karolinkę. Choć fruwa, potrafi też liczyć. Już uzgodnił z żoną, że wybudują sobie dom. Z absolutną naturalnością ujawnia publicznie swoje konto: – Przyleciałem do Japonii ze Stanów zamożniejszy o 9 tys. dolarów. Wprawdzie wygrałem 12 tys., ale zapłaciłem 30% podatku. Liczę, że ta wygrana nie pomniejszy się o kolejne 30% w Polsce. Zdaje się, że podpisaliśmy z USA umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania. Małysz parafianin W wywiadzie zamieszczonym w “Gazecie Ewangelickiej” w styczniu tego roku Adam Henryk Małysz dziękuje Bogu za talent, za wyniki, za najbliższych. To, że chociaż stał się sławny, ma w sercu wiarę jak dawniej, widać było podczas jego ostatniej bytności w kościele, na początku stycznia tego roku. Gdy wszyscy wyszli, on długo modlił się przed ołtarzem. Ks. Tadeusz Byrt z kościoła ewangelicko-augsburskiego w Wiśle zna Adama od czasów, gdy jako mały chłopak chodził na religię. Potem, gdy zaczął odnosić pierwsze sukcesy i dostał się do kadry narodowej, w kościele bywał rzadziej. Ale nigdy nie odmawiał, gdy poproszono go o otwarcie, czy zamknięcie parafialnej olimpiady. Ksiądz jest dumny z tego, że najlepszy polski skoczek jest ewangelikiem. Sam też kibicuje Małyszowi. Wiara, zdaniem księdza, wzmacnia zawodnika równie mocno jak praca z psychologiem. To dzięki Opatrzności pozostał skromnym człowiekiem. Wie jednak, czego chce, trenuje uczciwie, żeby nie zaprzepaścić talentu, który ma od Boga. Małysz bez zawrotu głowy Wynikami, jakie osiąga nasz najlepszy skoczek, interesuje się też Jan Paweł II. Przesłał mu gratulacje i polecił Bożej opiece. Małysz o tym nie opowiada, choć fakt ten jest znany większości. Premier Buzek podarował słynnemu zawodnikowi pióro. Małysz zauważył: – Ładne, szkoda nim pisać. Nie wiem, czy ma złotą stalówkę, nie znam się, ale chyba tak, bo jest ciężkie. Nie zjawił się na balu mistrzów sportu, bo powiada, że “nie czuje się sławny”. Nie chciał też, aby dziennikarze robili szum koło niego: – Lepsi sportowcy
Tagi:
Majka Lisińska-Kozioł









