Refleksje i realia

Refleksje i realia

Tak, wojna ukraińska jest przejawem rywalizacji rosyjsko-amerykańskiej (z Chinami w tle). Tak, USA i Zachód popełniły w minionych latach wiele błędów. Lecz to przecież nie USA/Zachód ciągnęły Ukrainę do NATO. To sama Ukraina, która w 1994 r. wyrzekła się arsenałów jądrowych (uzyskując gwarancje bezpieczeństwa od USA i Rosji), ciążyła i ciąży w stronę wspólnot euroatlantyckich, bo czuje zagrożenie Rosji. Granica oddzielająca Rosję od kolebki ruskiej państwowości, od ludzi mówiących podobnym, a czasem tym samym językiem, granica przecinająca to, co przez ostatnie trzy i pół wieku było wspólne, nie mogła być dla Rosjan czymś innym niż sztucznością i krzywdą. Zwłaszcza że rozszerzenie Ukrainy na wschód, a w roku 1954 podarowanie jej Krymu, dokonało się kosztem Rosji. Lecz Ukraina jako odrębne państwo też zawsze istniała wbrew Rosji! I żył w niej wielomilionowy (większy niż polski) ukraiński naród, którego istnienie Władimir Putin właśnie kwestionuje. Jeżeli więc państwo ukraińskie i naród ukraiński chcą istnieć, muszą uciec jak najdalej od Rosji. Można rzec: trzeba było pooddawać części swego terytorium. Czy jednak jakiekolwiek państwo dokonałoby dobrowolnie takich cesji? Brzmią mi w uszach słowa z wywiadu, który w 1993 r. przeprowadziłem z wiceministrem (późniejszym ministrem) spraw zagranicznych Ukrainy, Borysem Tarasiukiem. Już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 16/2022, 2022

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony