Silvio Berlusconi ponownie rozdaje karty we włoskiej polityce. Pytanie, dla kogo to robi Korespondencja z Włoch – Nikogo to nie dziwi. We Włoszech rząd upada co chwilę, a on zawsze ma coś z tym wspólnego. Teraz rząd znowu upadł, a on znowu jest w centrum uwagi. Dzień jak co dzień – Carla jedynie wzrusza ramionami, kiedy francuski turysta z mieszanką rozbawienia i autentycznego szoku na twarzy pokazuje jej dzisiejsze wydanie dziennika „La Repubblica”. Jest 11 sierpnia, dzień wcześniej Silvio Berlusconi, człowiek, który właściwie zmonopolizował włoską politykę ostatnich trzech dekad, ogłosił chęć powrotu na sam środek sceny. Dzięki najbliższym, wyznaczonym na 25 września wyborom ma zamiar po raz pierwszy od prawie dekady zasiąść w parlamencie. I to nie na byle jakim stanowisku, bo upatrzył sobie fotel przewodniczącego Senatu. Zmartwienia Carli Jak centrowe i lewicowe Włochy długie i szerokie, podniosła się histeria. Wspomniana „La Repubblica” wstawiła zdjęcie Berlusconiego (niespecjalnie korzystne) na pierwszą stronę, jakby publikowała fotografię skazańca albo niebezpiecznego przestępcy ściganego listem gończym. Powrotowi słynnego Il Cavaliere, Rycerza, jak byłego premiera wciąż wielu tu nazywa, gazeta poświęciła prawie 10 stron. Teksty utrzymane w alarmistycznym tonie pisały najważniejsze nazwiska w redakcji, podobnie było w ideologicznie pokrewnych „La Stampie” i „Corriere della Sera”. Establishment opanowała panika, jakby Senatem chciał kierować sam diabeł. Problem w tym, że takie porównanie jest tylko nieco przesadzone. Carla jednak nie wydaje się zaalarmowana, choć, jak sama mówi, to bardziej wynik zobojętnienia niż sympatii do Berlusconiego. Jej kawiarnia w historycznym centrum Neapolu jest wprawdzie wypełniona turystami, ale to nie wystarczy, żeby z optymizmem patrzeć w przyszłość. Rosnąca z miesiąca na miesiąc inflacja kazała jej podnieść ceny już dwukrotnie w bieżącym sezonie letnim, a to i tak pewnie nie koniec. Na listopad, czyli początek turystycznej martwicy, przewidywane są skokowe podwyżki cen energii. Choć odchodzący minister ds. transformacji energetycznej Roberto Cingolani zapewnia, że Włochy skutki radykalnego przemeblowania europejskiego rynku energetycznego odczują mniej niż inne państwa, jest to w tej chwili myślenie życzeniowe. Jedna czwarta zużywanego przez kraj gazu wciąż pochodzi ze złóż rosyjskich. A te zimą będą dla Europejczyków niedostępne, co do tego eksperci nie mają wątpliwości. Cingolani mimo wszystko maluje przed opinią publiczną różowy obraz przyszłości. Już na koniec października chce mieć magazyny gazowe wypełnione w 90%, głównie przez zwiększenie eksportu z Afryki Północnej. Podkreśla też zasługi obecnej ekipy, która od czasu wybuchu wojny w Ukrainie pracuje, by wektory włoskiego miksu energetycznego skierować w inną stronę niż dotąd. Jakieś wyniki ma. Czy dobre? Przed wojną uzależnienie Włoch od rosyjskiego gazu wynosiło 40%, spadek jest więc wyraźny. Z drugiej strony 25% to wciąż dużo. Zwłaszcza że najgorsza od lat susza zabija inne ważne źródło energii – elektrownie wodne. W poprzednich latach dawały one krajowi 15% całej zużywanej energii, teraz z powodu alarmująco niskiego poziomu wody w najważniejszych rzekach udział ten spadnie prawdopodobnie aż o połowę. Zimą na Półwyspie Apenińskim może nie będzie chłodno, ale na pewno będzie drogo. Tym Carla martwi się znacznie bardziej niż faktem, że po władzę w jej kraju pewnie kroczy skazany prawomocnie za malwersacje mizogin i seksista, który w sobie tylko znany sposób uniknął wyroków za pedofilię i molestowanie. Ostatni raz w budynku parlamentu pojawił się 27 listopada 2013 r. Wtedy, wychodząc z sali obrad, zachowywał się jak prorok religii opartej na teoriach spiskowych. Narzekał na zmowę zgniłych i skorumpowanych elit, przez którą odbierany jest mu właśnie najważniejszy element jego życia, czyli służba narodowi. Zresztą chyba nigdy nie stracił tego przeświadczenia, dlatego w oczach prawicowego elektoratu był zawsze wiarygodny. Odkąd pierwszy raz zasiadł w parlamencie w 1994 r., mówił właściwie te same rzeczy. Nawet teraz, kiedy prowadzi kampanię wyborczą, powtarza postulaty sprzed ćwierćwiecza. Niższe podatki, silniejsza klasa średnia, ulgi dla przedsiębiorców. Do tego parę wrzutek tożsamościowych, o przywiązaniu do wolności, europejskiego liberalizmu, ale także religii chrześcijańskiej i jej wartości. Dla jednych to atut, dla drugich symbol intelektualnej mielizny, na którą
Tagi:
‘ndrangheta, Afryka Północna, Antonio Scurati, Castel Volturno, chadecja, demokracja, Enrico Letta, Europa Południowa, kryzys uchodźczy, kryzysy humanitarne, La Repubblica, Lewica, liberałowie, mafia, Matteo Renzi, Matteo Salvini, Morze Śródziemne, nacjonalizm, Neapol, Nicola Gratteri, Padania, przestępczość zorganizowana, Reggio di Calabria, Roberto Cingolani, Roberto Saviano, rosyjska propaganda, separatyzm, Silvio Berlusconi, skrajna prawica, społeczeństwo, Unia Europejska, Włochy, włoska polityka










