Rodak na wokandzie

Rodak na wokandzie

Kiedyś ludzie zażarcie kłócili się o pralkę, lodówkę, komplet kieliszków z „Krona”. Dziś toczą spory o domy, działki, konta w banku   – Nie dam mu samochodu, po moim trupie. Podkreślając wagę słów, korpulentna pani uderza ręką w obfity biust. – Ależ Haniu – mityguje ją znajoma – przecież nie masz prawa jazdy, po co ci samochód? Zostawił ci mieszkanie, meble… – Jeszcze by tego brakowało, żebym z dziećmi musiała iść pod most, kiedy on z tą wywłoką… A samochodu nie dam. Będzie ją obwoził po mieście. Niedoczekanie! Długi korytarz sądowy. Przed każdą niemal salą grupki oczekujących na rozprawę. Jedni konfidencjonalnie szepczą do ucha adwokatowi, inni, jak owa pani, głośno wykrzykują swoje pretensje, wywlekają żale, dają upust emocjom. Podział majątku to okazja do rozdrapywania ran, złośliwości. – Ludzie nie rozstają się wraz z uzyskaniem rozwodu, pozostają niewyjaśnione, zadawnione żale i te emocje znajdują ujście na sali sądowej. Byli ze sobą np. dwadzieścia lat, mają dzieci, a mówią do siebie per pan, pani i kłócą się o drobiazgi – mówi sędzia Irena Kudiura, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie. – Czasami przedmiot spor budzi nasz uśmiech. Może to  być popielniczka, z którą każde z nich łączy jakiś sentyment, czy komplet srebrnych łyżeczek. Pamiętam sprawę, którą sądziła koleżanka, kiedy małżonkowie bardzo szybko dogadali się między sobą co do wszystkich składników majątku, problemem natomiast stał się pies. Obydwoje byli samotni, bezdzietni i każde czuło się z nim emocjonalnie związane. Prosta sprawa, która mogła zakończyć się niemal od razu, trwała wiele miesięcy. – Czasami mam ważenie, że ludzie ewidentnie robią sobie na złość i żaden kompromis nie wchodzi w grę – dodaje sędzia Jerzy Paszkowski, przewodniczący I wydziału cywilnego Sądu Rejonowego dla Mokotowa. – Pamiętam niespotykaną zajadłość stron, które przy podziale majątku walczyły o blisko dwudziestoletni telewizor marki „Rubin”. Nawet byłem zdziwiony, że ten zabytek techniki jeszcze działa. Nie byli to ludzie ubodzy, dla których problemem byłoby kupno nowego telewizora, w grę wchodziły jedynie zadawnione żale i chyba chęć zrobienia na złość byłemu współmałżonkowi. Kiedyś ludzie kłócili się głównie o pralkę, lodówkę, komplet kieliszków z „Krosna”, bo to były dobra pożądane. Dzisiaj toczą boje o domy, działki, konta w banku. Nieznajomość prawa jest dość powszechna, kiedy dochodzi do tego arogancja lub poczucie krzywdy, sprawa znacznie się komplikuje. Nasz stosunek do wszelkiego rodzaju wyroków najlepiej chyba oddaje znany cytat z filmu „Sami swoi”: Sądy sądami, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! – To jakiś paradoks, ale u nas każdy uważa, że zna się na prawie – mówi sędzia Irena Kudiura. – Są tacy, którzy nie chcą korzystać z usług adwokata, nawet jeśli sąd wyznaczy go z urzędu. Oni wiedzą lepiej. Na sali sądowej potem adwokat sobie, oni sobie. Mają własne prawo. – Nic jej się nie należy – wykrzykuje na sali sądowej elegancko ubrany mężczyzna. Całe życie siedziała w domu, nic nie robiła. Zajmowała się tylko sprzątaniem, gotowaniem i dziećmi, a ja harowałem. Mieszkanie, samochód, meble, wszystko kupione za moje pieniądze. Nic jej nie dam! Siedząca na Sali była żona płacze. – Gdzie ja teraz pójdę z dziećmi – pyta bezradnie. – Przecież on nie chciał, żebym ja pracowała, tak żeśmy się umówili. Do zaciekłego małżonka, który po kilkunastu latach małżeństwa postanowił „wymienić żonę na nowszy egzemplarz”, nie docierają tłumaczenia sądu – Wspólnota majątkowa! Cóż to za wymysł? Przecież to ja, swoje pieniądze… Kiedy orientuje się wreszcie, że nic nie wskóra, rozpoczyna walkę o wszystko. O garnek, patelnię, fotele, nawet rowery dla dzieci. Jak dzielić, to dzielić. Małżonkowie potrafią domagać się nawet zwrotu rzeczy osobistego użytku, należących do drugiej strony, tylko dlatego, że kiedyś je podarowali. Do jakiego stopnia absurdu można dojść, skoro w trakcie jednej z rozpraw o podział majątku, przedmiotem sporu były… majtki. Zdrów na ciele i umyśle „Kochani! Piszę ten testament, tak jak mi doradził ksiądz proboszcz, żeby potem nie było żadnych kłótni między

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2000, 2000

Kategorie: Reportaż