Rosja wychodzi ze Smuty

Rosja wychodzi ze Smuty

Jeśli odwrócicie się całkowicie twarzą na Zachód, państwom na Wschodzie pokażecie, przepraszam, tyłek Rozmowa z Dimitrem Rogozinem, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy – Jaka powinna być Rosja XXI wieku? – Powinna być odzwierciedleniem unikalnej rosyjskiej kultury i cywilizacji. Musi mieć dobrych gospodarzy, którzy w mądry sposób będą umieli wykorzystać nasze atuty, np. surowce naturalne, w które zaopatruje się u nas niemal cały świat. Musi być demokratyczna, bo to najbardziej skuteczny sposób wyzwalania w ludziach indywidualnej i zbiorowej inicjatywy, chęci do działania dla dobra całego kraju. I musi być to państwo europejskie – w swojej orientacji politycznej i wyznawanych wartościach, ale odgrywające rolę odpowiednią dla wielkości Rosji i jej bogactw. – To plan na przyszłość. Gdzie znajduje się Rosja dzisiejsza? – W ciągu ostatniego półtora roku weszliśmy na drogę do tego celu. Wcześniej, niestety, straciliśmy prawie 10 lat na dreptanie w miejscu. Niszczyliśmy, w imię nie zawsze racjonalnych eksperymentów, podstawy państwowości, nie dając społeczeństwu zbyt wiele w zamian. Okazało się, że reforma takiego kolosa jak Rosja to gigantyczne wyzwanie, któremu nie bardzo potrafiliśmy podołać. Gdybyśmy byli maleńkim kraikiem, pewnie wszystko poszłoby prościej. Oczywiście, nie wszystko szło źle w Rosji w latach 90. Ale błądząc trochę we mgle rozmaitych pomysłów, zgubiliśmy orientację, czym ma być Rosja, z kim powinna współpracować, jak działać. Dziś się to zmienia. Rosja wychodzi z okresu Smuty. Struktury państwa są silniejsze, powoli i spokojnie, ale przywracany jest porządek – gospodarczy, polityczny, prawny. – Nie ma ryzyka, że spoza tego procesu – powiedzmy – sanacji Rosji wyjrzy twarz starego rosyjskiego imperium, gotowego do podboju innych? – A cóż to jest budowanie imperium? W warunkach rosyjskich to np. utrzymywanie równowagi w państwie, gdzie jest ponad 150 narodowości i dziesiątki regionów autonomicznych, z dominującą rolą kulturową i duchową etnicznych Rosjan. Tak było przez prawie całą naszą historię. Myślę, że Polacy, którzy żyją w państwie jednolitym narodowościowo, bez kłopotów z nacjonalizmami, z trudem mogą zrozumieć tę naturalną postać rosyjskiego imperium i takie nasze problemy, jak różnorodność religii. – Tu mówi pan raczej o tzw. wewnętrznym imperium. A co z obawami przed podbojem tych, którzy dziś nie znajdują się w granicach Federacji Rosyjskiej? – Każde wielkie państwo ma tzw. strefy wpływów i odpowiedzialności, zawsze szersze niż narodowe granice. To samo dotyczy Rosji. Ale zwłaszcza we współczesnym świecie zmiana geograficznych granic, inkorporowanie innych krajów jest bezzasadne, a często głupie. Nic nie daje. Nie zwiększa siły państwa, najwyżej zwiększa jego problemy. O potędze kraju nie decyduje dziś wielkość terytorium, a wysokość produktu globalnego brutto i bogactwo jego obywateli. – Nie powie pan jednak, że nie traktujecie niektórych państw jako bliskiej zagranicy? – Zgoda. Swoje wpływy poza granicami narodowymi Rosja powinna mieć na Białorusi, Ukrainie, na Zakaukaziu, w części Azji Środkowej i w Kazachstanie. Włączyłbym do tego również państwa bałtyckie. Tak wygląda obszar, który uważamy nie tyle za teren terytorialnej ekspansji, co raczej wpływów kulturowych i politycznych. Także ze względu na obecność w tych krajach wielkiej rosyjskiej diaspory, liczonej w milionach ludzi. – Czy oznacza to, że nikt inny nie może tam działać politycznie i gospodarczo bez rosyjskiej zgody? – Mówimy o państwach, które są suwerenne, które sięgnęły w końcu XX wieku po niepodległość. To nie niewolnicy Rosji. Dlatego nie ma mowy o otoczeniu tych krajów drutem kolczastym i powiedzeniu: to wyłączna strefa wpływów Moskwy. Ale chcemy jako państwo zachować wpływ na ten obszar, utrzymać poczucie kulturowej i historycznej wspólnoty, aktywnie działać tam na polu ekonomicznym. A równocześnie nie sprzeciwiamy się marszowi części tych krajów np. do Unii Europejskiej. Raczej pytamy kraje takie, jak Litwa, Łotwa i Estonia: co będzie ze strefą Kaliningradu? Czy jako członkowie Unii nie „udusicie” naszej enklawy kordonem szczelnej strefy celnej i granicznej? – Czyli… –…godzimy się na wpływ innych państw w tej strefie, ale pod warunkiem że nie naruszy to interesów takich terytoriów jak strefa Kaliningradu czy inne części Rosji. W tej dziedzinie wszystko jest zresztą do uzgodnienia. W przyszłości, tak myślę, powstanie przecież wielka europejska konfederacja, z udziałem i Unii Europejskiej, i Rosji. Z punktu widzenia wstępowania nowych krajów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 42/2001

Kategorie: Wywiady