Polski parlament blokuje korzystną dla pracowników zmianę w unijnych przepisach Komisja Europejska przygotowała projekt rewizji dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników. Wprowadza on istotne zmiany poprawiające warunki ich pracy. Przede wszystkim jednak celem rewizji jest wprowadzenie w życie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Projekt wpisuje się tym samym w realizację tzw. planu Junckera – przybliżenia Europy zwykłym obywatelom i realizacji polityki praw socjalnych przez wiele lat ignorowanej przez Komisję Europejską. Niestety, polski parlament z inicjatywy rządu Beaty Szydło, wspólnie z 10 parlamentami krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz Danii, wyraził sprzeciw wobec tej zmiany, rozpoczynając tzw. procedurę żółtej kartki. W jej wyniku Komisja może podjąć decyzję o podtrzymaniu, zmianie lub wycofaniu projektu. Jaka będzie odpowiedź Komisji, jeszcze nie wiadomo, na pewno jednak procedura ta znacznie spowolni prace nad rewizją dyrektywy. Decyzja polskiego parlamentu rozczarowuje, bo to właśnie nasz kraj deleguje największą liczbę pracowników w Europie. W mojej opinii, rząd w większym stopniu kierował się tu antyeuropejskimi uprzedzeniami niż interesami polskich pracowników. Premier Szydło kontynuuje tym samym neoliberalną i antypracowniczą politykę PO-PSL. Ważne w tej kwestii jest obalanie mitów prezentowanych przez pracodawców, a dotyczących rzekomego negatywnego wpływu rewizji na prowadzenie przez nich transgranicznej działalności gospodarczej. To prawda, że rewizja dyrektywy zawiera postulaty związkowe, m.in. zrównania wynagrodzeń pracowników delegowanych i pracowników lokalnych. Obecnie bowiem pracownik delegowany może zarabiać znacznie mniej niż pracownik miejscowy, z jednym zastrzeżeniem – wynagrodzenie pracownika delegowanego nie może być niższe niż standardy minimalne w danym kraju (np. krajowa płaca minimalna). Z taką sytuacją mamy do czynienia bardzo często w przypadku delegowania pracowników budowlanych czy specjalistów IT. Z drugiej jednak strony projekt zmiany dyrektywy nie w pełni oddaje stanowisko związków zawodowych. Komisja nie wzięła np. pod uwagę wniosków dotyczących ograniczenia okresu delegacji do sześciu miesięcy. Nasze argumenty były jasne – trudno mówić o delegowaniu, jeśli pracownik pracuje w innym kraju dłużej niż pół roku. W tej sprawie Komisja posłuchała organizacji pracodawców, wydłużając okres delegacji do 24 miesięcy lub nawet więcej, jeśli przyczyna delegacji tego wymaga. Skutkiem rewizji dyrektywy będzie likwidacja dyskryminacji polskich pracowników poprzez zrównanie ich sytuacji z pracownikami miejscowymi. Wprowadzenie większej przejrzystości w delegowaniu ułatwia de facto polskim małym i średnim przedsiębiorstwom wysyłanie pracowników. Jak czytamy w komunikacie Komisji, przeszło 30% średnich i małych przedsiębiorstw biorących udział w konsultacjach, także polskich, narzekało na obciążenia, koszty biurokratyczne i brak przejrzystości w przepisach prawnych, co negatywnie wpływa na prowadzenie transgranicznej działalności gospodarczej. Rewizja dyrektywy nie ogranicza więc swobody działalności gospodarczej, a wręcz przeciwnie – ma na celu jej ułatwienie. KE uwzględniła zatem głosy wszystkich zainteresowanych stron i przedstawiła możliwy naszym zdaniem do zaakceptowania kompromis. Jednak polscy pracodawcy poczuli się zagrożeni tą propozycją. Delegowanie nie zawsze rzetelne W kontrze do propozycji Komisji wielu pracodawców argumentuje, że wdrożenie nowych rozwiązań byłoby końcem delegowania pracowników z Polski. Twierdzą oni, że większość firm rzetelnie deleguje pracowników do państw Unii Europejskiej. Niestety, znamy przykłady wysyłania polskich opiekunek do Niemiec czy Szwajcarii do pracy trwającej 24 godz. na dobę na podstawie samozatrudnienia i płacenia im nie za faktycznie przepracowany czas, ale za 40 godz. tygodniowo. Dodać trzeba, że płaca minimalna w Niemczech została wprowadzona od 1 stycznia 2015 r. i do tego czasu zarobki w tej branży były regulowane dowolnie. Zresztą, jak się dowiadujemy od samych opiekunek, w związku z wprowadzeniem płacy minimalnej wymusza się na nich podawanie zaniżonej liczby godzin pracy, żeby nie podwyższać im wynagrodzenia. Uważam, że jest to nowoczesna forma niewolnictwa, kiedy kobiety odizolowane od otoczenia muszą spędzać całą dobę ze swoimi podopiecznymi. Trudno w tej sprawie mówić o delegowaniu, skoro opiekują się pacjentem do końca jego życia. Część polskich firm delegujących pracowników za granicę zatrudnia ich w ramach umów cywilnoprawnych. Nie można takich firm uznać za rzetelne. Tym bardziej że reprezentowane przez nie branże (opieka, budownictwo, usługi metalowe, przemysł) wymagają pracy fizycznej, a pracownicy narażeni są na wypadki przy pracy. Tymczasem









