Wielu twórcom zaczęło się wydawać, że za pomocą teatru zmieniają rzeczywistość i że nagle stali się niezwykle odważni Z Tadeuszem Słobodziankiem rozmawia Przemysław Szubartowicz – Nadal pan uważa, że Polska nie jest normalnym krajem, a Polacy normalnym narodem? Kilka lat temu powiedział pan to, odnosząc się do kwestii piętna przeszłości, jakie nad nami ciąży. – Myślę, że historia od 300 lat ciąży nad losem Polski i Polaków. I w tym sensie w moich poglądach nie zaszła zmiana. To historyczne piętno – a więc położenie geograficzne, zabory, walka o tożsamość narodową, okupacje, czasy PRL, powrót do Europy wreszcie – sprawia, że zwyczajne i normalne cechy nowożytnego narodu ujawniają się w Polakach w sposób skomplikowany. Pokazują to szczególnie ostatnie lata, kiedy w pełni wyszły na jaw wszystkie nasze cechy. Te dobre i te złe. Dziś, kiedy bardziej niż kiedykolwiek jesteśmy wolni i nie mamy zewnętrznego wroga, pokazujemy, jakim wrogiem wewnętrznym możemy być sami dla siebie. – Czyli wierzy pan w coś takiego jak gen narodowy czy kod mentalny, który determinuje nasz los? – Wierzę w determinizm historyczny. Istnieje np. w psychiatrii pojęcie syndromu powstania styczniowego, które pokazuje, w jak irracjonalny sposób bardzo odległe traumy społeczne albo polityczne wpływają na życie późniejszych pokoleń. Te wszystkie polskie sytuacje, kiedy byliśmy bici albo sami biliśmy, sprawiają, że musi minąć jeszcze dużo czasu, zanim dotkniemy normalności. – Pewnie więc nie dziwi pana, że ostatnie dwa lata rządów braci Kaczyńskich były przez pewną część inteligencji porównywane do Marca ’68? – Trochę dziwi, bo jednak trzeba na to patrzeć toutes proportions gardées. Komuniści właśnie wtedy strzelili sobie samobójczego gola, odcinając się od inteligencji i intelektualistów we własnych szeregach. Dlatego powtarzanie tego gestu przez polityków PiS dziwi. Dziwi, że jednak historia nie jest w stanie polityków niczego nauczyć i wciąż popełniają te same błędy. Ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że jeżeli historia czegoś uczy, to tylko tego, że zabić albo upokorzyć można każdego. – No i nie wyszło im. Dwa lata i, jak się wydaje, po krzyku. – Nie wyszło, bo to do niczego nie prowadzi. Aczkolwiek nie należy zapominać i o tym, że w Polakach nadal tkwi ogromne poczucie krzywdy związane z PRL, wiele spraw związanych z latami 90. nie zostało rozliczonych, a to budzi frustrację, którą potem łatwo wykorzystać do małych celów. – Kwestia rozliczenia jest niezwykle problematyczna. Np. książka „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa dla jednych była potrzebnym rozliczeniem z dramatyczną kartą naszej historii, ale dla drugich stała się źródłem wściekłości i obudziła antysemickie demony. Jak rozliczać? I kiedy? – Wie pan, według mnie, nie ma takiej kwestii, kiedy ujawniać prawdę, bo wszystko prędzej czy później i tak się okazuje. Ja tu jestem zwolennikiem tej złotej myśli, że „prawda nas wyzwoli”. Dlatego powinniśmy nauczyć się mówić o trudnych sprawach, ponieważ każde zło, każda wina, każda nieprzepłakana zbrodnia to trauma, która będzie się za nami ciągnąć przez pokolenia. Natura człowieka jest taka, że agresję wywołuje nie poczucie zadośćuczynienia, lecz właśnie poczucie winy. Człowiek, który jest winny, będzie szukał usprawiedliwienia dla swoich dziadków i jednocześnie zarażał swoją nienawiścią następne pokolenia. – No ale to właśnie ekipa Kaczyńskich doszła do władzy z hasłami historycznych rozliczeń na ustach. A potem, po oczyszczeniu, miało być już świetnie. – To były tylko hasła, przykład intencjonalnego działania, a ja mówię o innym rodzaju oczyszczenia. Pamiętam moment, kiedy ta formacja powstała. Otóż PiS zostało zbudowane właśnie na zakłamaniu Jedwabnego. Lech Kaczyński, który był wówczas ministrem sprawiedliwości, przerwał ekshumację. Jednocześnie na tej rozgrzebanej polskiej traumie Jarosław Kaczyński zaczął budować partię, odwołując się do najniższych instynktów, że jak to: nas, Polaków, ofiary nazizmu, stawia się na równi z katami? Nie pozwolimy etc. To jest przedziwna sytuacja, że ci, którzy żądają dekomunizacji, nie chcą dotykać Jedwabnego. Z drugiej strony dziwne jest i to, że z kolei ci, którzy chcą rozliczenia Jedwabnego, nie chcą dekomunizacji. Uważam, że trzeba zająć się i Jedwabnem, i PRL. – Na razie jest tak, że wszelkie próby dekomunizacji zamieniają się w polowanie na czarownice. O to chyba też nie chodzi. – Tak, to bardzo ciekawe,
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









