Rozpruwanie Ameryki

Rozpruwanie Ameryki

Helena, Montana - May 20, 2020: An armed man, militia member, protest at the Capitol building, holding a semi-automatic weapon in front of a group of protestors, member of The Continentals with a gun.

Szwy trzymające ze sobą społeczeństwo  puszczają jeden po drugim i jeśli nic się nie zmieni, rozpad będzie tylko kwestią czasu Rzesze Amerykanów gotowe są zaakceptować przemoc w życiu politycznym. Prawie 20% sądzi, że „prawdziwi patrioci mają prawo użyć przemocy, żeby ocalić kraj”. Jak w każdej kwestii, także i tu widać różnice między wyborcami obu partii. Uważa tak znacznie więcej republikanów – 30% – niż demokratów, ale nawet wśród tych drugich jest to aż 11%. Wśród republikanów ufających skrajnie prawicowym mediom (jak OANN czy Newsmax) oraz tych, którzy uważają, że wybory zostały ukradzione przez demokratów, odsetek ten wzrasta aż do 40%. Jeśli komuś się wydaje, że to niewiele, niech sobie uświadomi, że w kraju tak wielkim jak Stany Zjednoczone mówimy o milionach ludzi – przeważnie uzbrojonych. W USA jest więcej sztuk broni palnej niż ludzi – średnio 120 sztuk na głowę, nierzadko broni w stylu wojskowym, półautomatycznej lub automatycznej. To mniej więcej jedna trzecia całej broni palnej, która znajduje się na świecie w rękach cywilnych. Jakby tego było mało, pandemia i niepokoje społeczne sprawiły, że sprzedaż broni znacząco wzrosła – według FBI do 2019 r. sprzedawano ok. 13 mln sztuk broni rocznie, od 2020 r. jest to już 20 mln. W ostatnich dwóch latach kilka milionów Amerykanów kupiło broń po raz pierwszy. Według Gallupa broń znajduje się w 42% amerykańskich domostw, według Uniwersytetu Chicagowskiego nawet w 46%, ale nie jest rozdysponowana równo – w stanach niebieskich, gdzie przeważnie obowiązują rozmaite obostrzenia i regulacje, broni per capita jest dużo mniej niż w stanach czerwonych. Co więcej, aż połowa sztuk broni (to dane sprzed kilku lat, bo z 2016 r.) znajduje się w zaledwie 3% domów. Mieszkają w nich tzw. superposiadacze, którzy mają średnio 17 sztuk. Ze stwierdzeniem, że konieczne może być niebawem sięgnięcie po broń przeciw rządowi, zgadza się aż 37% tych, którzy mają w domu broń palną. Amerykanie o prawicowych poglądach bez przerwy są bombardowani retoryką wojenną. „Jeśli nasz system wyborczy będzie nadal ustawiony i [demokraci] wciąż będą fałszować wybory, skończyć się to może tylko w jeden sposób: rozlewem krwi”, oświadczył ultraprawicowy kongresmen Madison Cawthorn z Karoliny Północnej i nie jest to jedyny polityk, który mniej lub bardziej otwarcie posługuje się takim językiem. Połączone z pogróżkami ostrzeżenia, by demokraci nie „testowali cierpliwości”, sugestie, że trzeba „wziąć sprawy we własne ręce”, bronić się „w duchu drugiej poprawki” itd., to retoryka, która po prawej stronie jest na porządku dziennym. Część republikańskich polityków, a zwłaszcza prawicowi agitatorzy pokroju Steve’a Bannona czy Dana Bongino, regularnie powtarzają swoim słuchaczom i zwolennikom, że już są „na wojnie”. Ashli Babbitt, zwolenniczka QAnonu, która zginęła, atakując Kapitol, w prawicowym świecie urosła do roli męczennicy za sprawę ruchu MAGA. Donald Trump nazywa jej śmierć „morderstwem” i domaga się dla niej „sprawiedliwości”, równie ostentacyjnie, co cynicznie celebruje jej pamięć. Dla amerykańskich konserwatystów Babbitt jest odpowiednikiem George’a Floyda – niewinną ofiarą przemocy państwa i symbolem niesprawiedliwości – ale miejsce, jakie zajmuje w używanej przez skrajną prawicę retoryce, bliższe jest raczej Horstowi Wesselowi, młodemu nazistowskiemu bojówkarzowi zabitemu przez komunistów w 1930 r., który został obiektem kultu, bo poświęcił życie w imię politycznej idei. W październiku 2021 r. na spotkaniu prawicowej organizacji konserwatywnej młodzieży i studentów Turning Point w Idaho jeden z uczestników zapytał prowadzącego: „Kiedy wreszcie użyjemy broni?”. Kiedy sala nagrodziła go oklaskami, mężczyzna dodał: „Nie, ale ja nie żartuję. Poważnie pytam, gdzie jest granica. Ile jeszcze wyborów ukradną, zanim zaczniemy ich zabijać?”. Położone w północno-zachodniej części kraju Idaho (oficjalny przydomek „stan klejnot”, nieoficjalny „stan ziemniaka”) nie słynie z wielu rzeczy, ale z jednego owszem: to stan kojarzony z prawicowym ekstremizmem. Od lat 70. w północnej części stanu miała swoją siedzibę terrorystyczna organizacja neonazistów Aryan Nations. W 1992 r. w Ruby Ridge doszło do strzelaniny między policją i agentami FBI a grupą uzbrojonych ludzi nieuznających władzy państwowej. Zginęły trzy osoby, a „Ruby Ridge” stało się symbolem „opresji rządu”. Idaho

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2024, 2024

Kategorie: Świat