Rozruchy świąteczne i ruchome Święto Niepodległości

Rozruchy świąteczne i ruchome Święto Niepodległości

Po manifestacjach 11 listopada cała uwaga polityków i dziennikarzy została skierowana na czyny chuligańskie, jak gdyby było w nich coś wielce znaczącego. Przecież bez takich ekscesów żadna wielotysięczna, nierządowa manifestacja uliczna, do tego z przewagą młodzieży, nigdzie na świecie nie może się odbyć. Pierwsza taka manifestacja, w której brałem udział, miała miejsce w 1957 r., a jej celem był protest przeciw zamknięciu tygodnika „Po Prostu”. Do fizycznego płaczu i psychicznego śmiechu doprowadzeni zostaliśmy przez milicję za pomocą gazu łzawiącego. Jakiś student, modnie ubrany, biadolił, że na placu Konstytucji – a byliśmy już na placu Narutowicza – oberwał pałką po plecach, co bardzo boli. Pamiętam swoje zdziwienie: A myślałeś, chłopie, że co cię tu czeka? Przyszedłeś po nagrodę? Gdy milicja nacierała ze swoimi gazrurkami, rozbiegliśmy się po sąsiednich ulicach, ale nas nie ubywało. W jakimś momencie demonstranci uformowali się w pochód i kogoż ja widzę w pierwszym rzędzie? Oto kroczy dobrze mi znany, bo pozował mi do portretu, niejaki Kasza, urodziwy i rozrywkowy łobuz z Grochowa. Snobował się na studentów i jeszcze bardziej na studentki, więc pewnie manifestacji swoim postępowaniem wstydu nie przyniósł. Nie wiem, czy trzeba było aż chuliganów, żeby kamienie poleciały w stronę stróżów prawa, faktem jest, że poleciały, bo w czystym ideowcu, gdy mu się znudziło wołanie „gestapo, gestapo!” (ówczesne „raz sierpem, raz młotem”), pojawiała się przemożna chęć sięgnięcia po przymus bezpośredni przeciwnie skierowany. Mało kto pamięta, a wielu o tym wcale nie wiedziało, że rozruchy już czysto łobuzerskie trwały, słabnąc, jeszcze przez trzy wieczory.
Wróćmy do teraźniejszości. Złośliwa krytyka policji uprawiana głównie przez telewizyjne niewiasty – to w Polsce prawdziwy rząd cieni – nie ma żadnego znaczenia. Cokolwiek policja zrobi albo nie zrobi, rząd cieni, jako że wie najlepiej, będzie ją krytykować. Śmiej się pan z tego, panie Wątróbka.
Rząd cieni dowiedział się, że obowiązuje konwencja wiedeńska, przyjdzie czas, gdy się dowie, że poselstwa państw obcych mają zapewnioną ochronę, od czasu jak istnieją państwa. Najbardziej narażone na agresję są ambasady Stanów Zjednoczonych i Amerykanie potrafią na to odpowiedzieć coraz bardziej adekwatnie. Jest to prawo tak oczywiste, że nie musi być spisane ani wyrażane w jakiejś konwencji. Jednak tłum narodowy w Polsce nie uznaje żadnych praw ani konwencji, które go ograniczają w manifestowaniu wrogości do tego, co rosyjskie. Nie tylko zresztą narodowy. Kamienie, petardy wrzucone na teren ambasady, nawet spalenie budki strażniczej można uznać za psotę w porównaniu z tym, co systematycznie pisze moskiewski korespondent „Gazety Wyborczej”. Olimpiada zimowa w Rosji to też ucisk. Przed antyrosyjską, od dwudziestu kilku lat systematycznie prowadzoną reedukacją narodu polskiego nie ostoi się żadna „konwencja wiedeńska”. Powoływanie się w tak oczywistej sprawie na konwencję ma taki sens, że my może i byśmy chcieli pohulać sobie na terenie obcej ambasady, ale konwencja nie pozwala.
Święto 11 Listopada urodziło się z wadami genetycznymi i kalectwa do dziś nie udaje się wyprostować. Ustanowione zostało dla uczczenia przejęcia władzy przez Piłsudskiego, jak wiadomo, i zmarginalizowania jego rywali. W walce o władzę, w maju 1926 r. nawet krwawej, wykazał on najwięcej talentu, ale przypisywanie mu głównej, a nawet wyłącznej roli w wyzwoleniu Polski jest bajką dla dzieci. Na cześć tej bajki Polacy są wzywani do świętowania 11 Listopada. Robią to bez przekonania i każda partia stara się wynaleźć własne usensownienie.
Jeżeli święto narodowe ma być podzielone między partie i ruchy, to już odpowiedniejszy wydaje się pomysł święta 4 Czerwca dla upamiętnienia wygranych wyborów. Byłoby to ruchome święto. Każda partia, która wygrywa wybory, ustanawia ten dzień świętem narodowym na okres trwania jej rządów. Władze wolnego ludu byśmy czcili, a nie dyktatora.

Wydanie: 47/2013

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony

Komentarze

  1. stary
    stary 26 listopada, 2013, 17:24

    Nic na to nie poradzę że z każdym felietonem Pana profesora zgadzam się w całości i stale ich oczekuje

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy