Rusofobia to obecnie ideologia państwowa – rozmowa z prof. Bronisławem Łagowskim
Zamiast felietonu prof. Łagowskiego publikujemy fragment jego wywiadu, który ukazał się na portalu Onet.pl Prof. Bronisław Łagowski Jak pan ocenia politykę zagraniczną polskiego rządu wobec konfliktu na Wschodzie? – W polityce polskiego rządu zastanawia i niepokoi mnie jakaś pochopność do przygotowań wojennych i liczenie na to, że ta wojna może rzeczywiście nastąpi. Na prawicy jakby odrodziło się powojenne pragnienie emigrantów i poakowskiej konspiracji, aby wybuchła III wojna światowa. Dalej – jakieś niezadowolenie z tego powodu, że Niemcy nie chcą wojny, że się słabo zbroją, że Bundeswehra jest za słaba i że duch bojowy w Niemczech nie istnieje. Pragnienie, aby Niemcy mogły wziąć udział w wojnie z Rosją, jest po prostu szaleństwem. Chyba się do tego nie kwapią, sądząc po wypowiedziach różnych polityków niemieckich… – Oczywiście, że się nie kwapią. Oni nie mówią politykom polskim i dziennikarzom wprost, co o tym wszystkim myślą, bo obowiązuje pewien język, który nie obowiązywał w dawnych czasach. Język poprawności i łagodzenia ocen. Skąd więc w Polsce, która przecież tak wiele wycierpiała z powodu wojen rosyjsko-niemieckich, taka wojenna retoryka? Po I wojnie światowej Polska była przecież bardziej zniszczona niż Niemcy czy Rosja, w II wojnie światowej została doprowadzona do ruiny, ale oczywiście uzyskała też poważną rekompensatę w postaci nowych granic, miast, terytoriów itd. Tymczasem obecnie panuje takie przekonanie, że wszelkie oznaki zbliżenia niemiecko-rosyjskiego są dla Polaków niebezpieczne, a oznaki wrogości pożądane. (…) Obserwuje pan Rosję od wielu lat. Włodzimierz Cimoszewicz uważa, że obecnie przypomina ona „Związek Radziecki sprzed Gorbaczowa” i „ma te same atuty, te same słabości i trochę więcej paranoi”. Ma rację? – Jest to także pogląd moskiewskich demokratów. Kasjanow mówił w Warszawie, że w Rosji panuje faszyzm. Kto tak mówi, ten niestety może być podejrzany o paranoję. Porównywanie dzisiejszej Rosji, gdzie istnieje opozycyjna prasa, pełna swoboda druku, pełna swoboda podróżowania po świecie i wypowiadania się o swojej ojczyźnie jak najbardziej krytycznie, zarówno w kraju, jak i za granicą; Rosji, w której rosyjscy opozycjoniści mogą oskarżać swój kraj przed komisją Kongresu amerykańskiego i nic im potem w kraju nie grozi – porównywanie takiej Rosji do ZSRR świadczy o skrajnym niepoinformowaniu bądź braku rozumu. (…) Od lat stara się pan propagować realizm polityczny, walcząc z romantycznym podejściem do polityki. Po katastrofie smoleńskiej napisał pan, że lądowanie odbyło się zgodnie z ideą powstania warszawskiego. Pisał pan też o Partii Powstania Warszawskiego, nie zostawiając na niej suchej nitki. Co jest podstawowym wyróżnikiem tej partii i kogo zaliczyłby pan do najgorliwszych jej przedstawicieli? – Najbardziej gorliwymi przedstawicielami są partia PiS, a następnie, a może tak samo – prezydent Komorowski. Powstanie warszawskie jest wynoszone jako najwspanialszy wzór zachowania politycznego, jako wielkie dokonanie narodu polskiego, czyli zupełna beztroska, jeżeli chodzi o skutki, czysty woluntaryzm nacjonalistyczny, a Bronisław Komorowski dodał do tego jeszcze jeden element: powiedział on, że naród, który waży się na tak beznadziejne akty walki i zachowuje się prawie że szaleńczo, dzięki temu ma ten dodatkowy atut, że inni boją się jego nieobliczalności. Powstanie warszawskie to wzór dla naszych polityków i Komorowski występuje w tej sprawie z największą chyba naiwnością spośród wszystkich, bo w głosach innych apologetów takiej polityki jest dużo cynizmu, a Komorowski nie jest cyniczny, tylko wychowany na złej literaturze historycznej, na legendach, jakichś pamiętnikach pseudoheroicznych, powstańczych itd. Jego wyobrażenia historyczne są podstawą jego poglądów politycznych, a te pierwsze są nieomal infantylnie idealistyczne. Głosi pan pogląd, że Polacy w życiu prywatnym są realistami, lecz ta postawa nie przenosi się na myślenie o sprawach państwowych, narodowych i międzynarodowych. Jak więc realista powinien patrzeć na konflikt na Wschodzie? Jaką postawę przyjąć? – Przede wszystkim postawę dystansu. Ukraina ma prawo być państwem niepodległym, ale my nie możemy brać odpowiedzialności za losy Ukrainy; nie powinniśmy się mieszać w jej sprawy, ponieważ nie mamy żadnych atutów i występujemy wyłącznie jako pomocnik Amerykanów. Najlepszą polityką jest polityka obserwatora, niemieszającego się i nietracącego nic ze swojego stanu posiadania politycznego czy militarnego. Nie wolno się zachowywać tak jak polski rząd. Mianowicie – zbroić się na okoliczność, no właśnie, jaką? Wojny? Jeżeli w tej części Europy









