Sądzić ich może jedynie Historia

Sądzić ich może jedynie Historia

Sąd historii

Gen. Wernikowski i inni komendanci musieli wykonać rozkaz, czyli podpisać decyzje o internowaniu?

– W sytuacji, gdy komendant wojewódzki, a w tym wypadku ówczesny pułkownik Jarosław Wernikowski otrzymał rozkaz internowania działaczy Solidarności i jednocześnie został poinformowany o uchwaleniu dekretu o stanie wojennym, był zobowiązany ten rozkaz wykonać. Ani on, ani inni komendanci wojewódzcy MO nie mieli żadnej alternatywy, pełnili służbę w jednostkach zmilitaryzowanych. Żądanie dziś, by komendant wojewódzki w tamtej sytuacji oceniał legalność dekretu, analizował okoliczności jego wejścia w życie, nie ma nic wspólnego z rozumieniem tamtej rzeczywistości, realnego przebiegu zjawisk i wydarzeń.

Zauważyć trzeba, że art. 61 wspomnianego dekretu stanowił: „Dekret wchodzi w życie z dniem ogłoszenia z mocą od dnia uchwalenia”. Ta treść wprowadza pewien chaos myślowy, gdy weźmie się pod uwagę, że dekret uchwaliła Rada Państwa 12 grudnia 1981 r. Jeśliby nawet przyjąć, że internowanie nastąpiło przed wejściem w życie dekretu o stanie wojennym, trzeba uwzględnić okoliczność, iż jednym z warunków powodzenia operacji wprowadzenia stanu wojennego było zaskoczenie przeciwnika, w tym wypadku Solidarności. Jest rzeczą oczywistą, że najważniejszym celem internowania przywódców Solidarności różnych szczebli było maksymalne ograniczenie możliwości oporu związku, a tym samym ograniczenie strat własnych i wśród członków Solidarności.

Wychodzi na to, że gen. Wernikowski został skazany za ograniczanie strat Solidarności.

– Można i taki wniosek wyciągnąć. Ja jednak pragnę jeszcze raz z całą mocą podkreślić, że czyny, za które został skazany, nie powinny podlegać orzecznictwu sądów, podobnie jak nie powinni być pociągani do odpowiedzialności autorzy stanu wojennego. Wielorakie uwarunkowania – polityczne, społeczne i gospodarcze – dotyczące decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego powodują, że jego autorzy i wykonawcy nie mogą podlegać orzecznictwu sądów. Sądzić ich może jedynie Historia.

Do niej raczej przejdzie wyrok skazujący gen. Wernikowskiego.

– Skazanie osiemdziesięciokilkuletniego, ciężko chorego człowieka na dwa lata pozbawienia wolności bez zawieszenia budzi mój sprzeciw nie tylko ze względów faktycznych i prawnych. Według mojej oceny, wyroki szczecińskich sądów mają z jednej strony charakter pokazowy, z drugiej zaś robią wrażenie pewnego odwetu, który jest mi całkowicie obcy. Pozostaje wyrazić nadzieję, że Sąd Najwyższy w postępowaniu kasacyjnym właściwie je oceni. I podzieli zdanie Sądu Okręgowego w Przemyślu, orzekającego w podobnym przypadku, mianowicie, że tego rodzaju sprawa nie podlega orzecznictwu sądów.

Może też Sąd Najwyższy oceni, dlaczego nie mógł pan być świadkiem obrony, zresztą jedynym, gdy tymczasem prokurator IPN przedstawił ponad 90 swoich.

– Odmowa szczecińskich sądów przesłuchania mnie w charakterze świadka została uzasadniona stwierdzeniem, że moje zeznania nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Jest to dla mnie nie do zaakceptowania, tym bardziej że w polskim i nie tylko polskim prawie karnym procesowym obowiązuje zasada zakazu antycypacji, tj. zakazu oceny wnioskowanego dowodu przed jego przeprowadzeniem. Czyli oceniania tego, co powiedziałbym, zanim cokolwiek stwierdziłem.

Może tamtejsi sędziowie myśleli, że w ramach odwetu będą się wzorować na sądach peerelowskich?

– W PRL w sądach różnie bywało, ale mój proces przed sądem wojskowym w pierwszych miesiącach 1982 r. był prowadzony wzorowo pod względem proceduralnym. Sąd dopuszczał dowody wnioskowane zarówno przez oskarżycieli, jak i przez obrońców. Prokurator żądał dla mnie kary łącznej 11 lat pozbawienia wolności, lecz sąd zachował daleko idący umiar i skazał na pięć lat. Na mocy amnestii zmniejszono mi karę do dwóch lat i czterech miesięcy, którą odbyłem w całości. Z 11 oskarżonych w procesie za organizację strajku w stoczni sześciu oskarżonych, łącznie ze mną, zostało skazanych na karę pozbawienia wolności, w stosunku do czterech umorzono postępowanie, a jednego uniewinniono. Od razu pragnę dodać, że nie mam najmniejszych pretensji do sądu, wręcz przeciwnie, uważam, że w istniejących wówczas warunkach zachował się bardzo przyzwoicie.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 17/2015, 2015

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy