Siedem razy po pysku
UW chce, by Krzaklewski stanął boso, ze sznurem pokutnym na szyi, pod blankami unijnego zamku i przyprowadził Buzka na ofiarę Była przed wojną powieść węgierska pod takim tytułem (poprawionym przez polskiego wydawcę na “siedem razy po twarzy”), z której pamiętam tylko okładkę. Na kolejnych rysuneczkach jeden facet wali po pysku drugiego i raz, i raz, i jeszcze raz… Aż wreszcie na siódmym rysuneczku ten drugi się odwija i oto pierwszy leży na wznak i ani dudu. W pierwszym przybliżeniu ta historyjka dobrze opisuje kryzys koalicji AWS-UW, przynajmniej taki, jakim go widzą członkowie Unii Wolności. W stosunkach wzajemnych obu posolidarnościowych formacji zawsze wyraźne były kompleksy zakorzenione głęboko w historii. NSZZ “Solidarność” i jego emanacja polityczna lekceważy Unię Wolności jako “warszawkę”, podejrzewa jako “europejczyków”, ale zarazem zazdrości jej salonowego obycia w świecie i przyjaciół w jego stolicach. Marginalne partie z AWS, które, zwłaszcza SKL, uważają się za równie inteligenckie i elitarne jak sama Unia Wolności, również żywiły tę zazdrość, choć lepiej ją skrywały. Dla AWS, w rezultacie tych predyspozycji psychicznych, koalicja z UW była sposobem na usadowienie się u władzy – należnej od Boga, jako Polakom katolikom – i pognębienie komuchów. Dla UW, która również nie gardzi profitami władzy, koalicja służyć miała kontynuacji jej zasadniczego programu społeczno-gospodarczego, łącznie z akcesem do Unii Europejskiej. Wypada wyjaśnić nieporozumienie, które chętnie kultywuje ekipa kierownicza AWS: owe “wielkie reformy”, które służyć mają za dowód reformatorskich dokonań AWS. Otóż “wielkie reformy” są w gruncie rzeczy dziełem SLD i UW, w kolejnych kadencjach (co pisząc, nie jestem zdania, aby było się czym chwalić!), natomiast wkładem AWS jest tylko większy bałagan w realizacji i zasiłek rodzinny dla wszystkich zamiast tylko dla biednych. O kompleksach AWS już było. Unia Wolności miała jeden, ale za to masywny: AWS jest duży, a UW mała. Zwykło się mówić i pisać, że obie formacje połączyła przynajmniej przeszłość, wspólne pochodzenie. Szczególnie Aleksander Hall głosił tę teorię i związany z nią rzekomo nieuchronny podział na dwie Polski, postkomunistyczną i posolidarnościową. Wystarczyło niespełna trzy lata wspólnych rządów, aby określenie “obóz solidarnościowy” przestało cokolwiek znaczyć. Teraz, jeśli koalicja efektywnie się rozleci, będzie to już tylko pogrzeb nieboszczyka. W rozmowie z Ewą Milewicz poseł, Stanisław Kracik, wierny poplecznik Balcerowicza, powiada (“GW”, 22 V): “Do tej pory obawiałem się takiego wyjścia, bo łatwo można by Unii zarzucić, że zostawia cztery rozbabrane reformy i idzie sobie, ale po tym, co się ostatnio dzieje, sądzę, że poziom społecznej dezaprobaty dla naszego pozostania w koalicji jest już za duży. A co się ostatnio dzieje? – Choćby odrzucenie informacji o sytuacji w bankach, zerowy VAT wbrew stanowisku rządu, czy decyzja premiera o powołaniu komisarza w warszawskiej Gminie Centrum. Tak koalicja działała zawsze. – Ale były pozytywne przerywniki. Teraz ich nie widzę. Obawiam się głosowania nad absolutorium dla rządu za rok 1999… ”. Poseł Kracik mówi sporo, ale nie wszystko. Oczywiście, że komisarz w Gminie Centrum to była ostatnia kropla, czy jeśli kto woli, ostatnie uderzenie w pysk. Paweł Piskorski z UW, ambitny i przebojowy, wynegocjował był najpierw z AWS, że zostanie zatwierdzony na prezydenta Warszawy. Potem grupa radnych z AWS odmówiła dotrzymania zobowiązania. Wobec tego Piskorski zmienił sojusze i uzyskał poparcie SLD w zamian za burmistrzostwo w Gminie Centrum dla radnego Wieteski z SLD. Wtedy dotychczasowe kierownictwo Rady Centrum z AWS urządziło zupełnie bezceremonialną obstrukcję: jeden wyparował, drugi wziął zwolnienie lekarskie i… wybył do ciepłych krajów. Kiedy pozostali na sali radni z SLD i UW obradowali nadal pod przewodnictwem wiceprzewodniczącego Abgarowicza z UW i wybrali Wieteskę – wojewoda Pietkiewicz (AWS), “unieważnił zebranie” i wniósł do premiera o mianowanie komisarza. Premier Buzek, jak to on, wahał się i radził, już nawet obiecał, że zaczeka na orzeczenie NSA, ale o pierwszej w nocy Krzaklewski kazał mu natychmiast powołać komisarza i Buzek zrobił swoje. W oczekiwaniu na reakcję zarządu Unii działacze ze sztabu AWS udawali najpierw, że nic się nie stało, potem zaczęli z przytupem, że Piskorski poniósł karę