Sklepowe ofensywy antymaseczkowców

Sklepowe ofensywy antymaseczkowców

16.08.2020 Warszawa . Marcin Rola i Manifestacja antyszczepionkowcow '' Zakończyć Plandemię '' przeciw ograniczeniom sanitarnym w czasie pandemii coronawirusa Covid . Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Ruch zaprzeczający istnieniu pandemii często łączy się z ruchem antyszczepionkowym Wolni i nieposłuszni – tak o sobie myślą. Zrzeszają się w mediach społecznościowych, wymieniają rzekomymi dowodami, że koronawirus nie jest bardziej szkodliwy od grypy, przerzucają radami typu „nie przyjmuj mandatów za brak maseczki”. W Nowym Tomyślu organizują wspólne wyjścia do sklepów – oczywiście bez maseczek. Ich narracja jest zwykle prosta: kto wierzy rządowi i „głównym mediom”, jest głupcem i daje sobą manipulować. W najbardziej skrajnej wersji pandemia to bujda na resorach, wymyślona w celu destabilizacji gospodarki lub depopulacji ludności. W łagodnej – COVID-19 nie jest specjalnie groźny, ale np. noszenie maseczek już tak, ponieważ „zwiększa ilość dwutlenku węgla, a zmniejsza ilość tlenu”. Nauka kontra mity Jakkolwiek nie da się udowodnić, że bzdurą jest światowy spisek, w którym „oni oszukują nas, zatajając przed nami wszystko”, to jeśli chodzi o maseczki, warto zacytować Światową Organizację Zdrowia. Jasna i czytelna informacja na stronie WHO mówi, że nawet długotrwałe ich noszenie (o ile używamy ich prawidłowo) nie powoduje zatrucia dwutlenkiem węgla ani niedotlenienia. Co więcej, jak wiadomo w zasadzie od początku pandemii, koronawirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową – kiedy kichamy, kaszlemy lub mówimy – i właśnie dlatego powinniśmy nosić maseczki, chroniąc otoczenie przed naszą potencjalnie wirusonośną śliną czy wydzieliną z nosa. Ale mity na temat bezzasadności i wręcz szkodliwości maseczek wciąż beztrosko okrążają Ziemię. Emerytowany amerykański chirurg, dr Samuel Laucks, sfrustrowany ich popularnością, pokusił się nawet o napisanie eseju z osobistym świadectwem. „Ostatnie 39 lat spędziłem, pracując jako chirurg. Znaczną część tego czasu nosiłem maskę. W ciągu tych lat pracowałem z setkami (prawdopodobnie tysiącami) kolegów, którzy również nosili maski. Nikt z nas nie zachorował, nie zemdlał ani nie umarł z powodu braku tlenu. Nikt z nas nie zachorował, nie zemdlał ani nie umarł z powodu wdychania zbyt dużej ilości dwutlenku węgla. Nikt z nas nie zachorował, nie zemdlał ani nie umarł z powodu ponownego wdychania odrobiny naszego wydychanego powietrza. Zacznijmy od tego, aby położyć kres siejącym strach teoriom!”, zaapelował. Kaganiec i aparat opresji Mimo nawoływań ekspertów oraz informacji o zwiększającej się liczbie zachorowań grupy covidowych denialistów (od ang. denial – odrzucenie, negowanie) pączkują i rosną w siłę. Jedna z nich, mająca już niemal 4 tys. członków, szczególnie walczy z nakazem noszenia maseczek w sklepach. Co gorsza, zapowiada przeniesienie działalności z mediów społecznościowych do świata rzeczywistego – i właściwie już to robi przez podobne akcje jak te w Nowym Tomyślu. Grupa planuje dalsze „sklepowe ofensywy”, takie jak bezmaseczkowe zakupy, i chwalenie się nimi w internecie. Nawołuje też do tworzenia inicjatyw lokalnych. W grupie „głównej” już zresztą pełno jest zdjęć aktywistów, chlubiących się łamaniem nakazu noszenia maseczek w środkach komunikacji publicznej i sklepach. Antymaseczkowcy chcą także roznosić w miastach ulotki czy inne materiały. Co ciekawe, założyciele grupy, zapewne w obawie przed sabotowaniem inicjatywy, zapowiadają, że osoby planujące powołanie grupy lokalnej będą musiały przejść najpierw „rozmowę kwalifikacyjną”. Pod postem zgłaszają się fani z wielu polskich miast. Entuzjazm, wyrażony przez liczne polubienia i serduszka, rodzi pytanie, dlaczego ci ludzie gotowi są biegać z ulotkami po ulicach i poświęcać czas, skoro chodzi tu tylko o konieczność noszenia maseczki podczas zakupów. Od dwóch członków grupy dowiaduję się, że odmowa zakładania maseczki to właściwie symbol i rodzaj manifestu. Jeden wyjaśnia mi, że głównym postulatem środowiska jest zakończenie „plandemii” (tak to nazywają, sugerując, że koronawirus jest zorganizowanym spiskiem), powodującej liczne negatywne skutki gospodarcze. Dalej padają standardowe stwierdzenia, że koronawirus to najwyżej coś w rodzaju grypy, testy są niewiarygodne i nie da się oszacować skali problemu – oczywiście zawyżonej. Zadaje mi też pytanie, czy znam kogoś, kto rzeczywiście był chory. Inny użytkownik grupy stwierdza, że maseczki przeszkadzają mu, ponieważ przez nakaz ich noszenia narzuca się ludziom wiarę w pandemię. Dodaje wspomniany argument o dwutlenku węgla i podnosi kwestię łamania swobód obywatelskich. Sprzedawców w sklepach nazywa natomiast aparatem opresji, a na moją sugestię, że jako wolnościowiec powinien

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 36/2020

Kategorie: Kraj