Szczepionek Johnson & Johnson zabrakło po majowym weekendzie. Lekarze oskarżają rząd o wykorzystanie zarezerwowanych już preparatów na akcję propagandową. Włodarze odpowiedzialni za szczepienia po raz kolejny zwalają wszystko na problemy z dostawami.
Cały majowy weekend w miastach wojewódzkich szczepiono jednodawkowym preparatem Janssen koncernu Johnson&Johnson. Tuż po majówce lekarze zaczęli dostawać mejle od Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która zajmuje się dostarczaniem szczepionek do punktów szczepień. Z treści opublikowanej w mediach społecznościowych wynika, że trzeba zmienić zarezerwowane już terminy szczepień preparatem J&J lub umówić chętnych na podanie preparatu Pfizera.
Lekarz rodzinny Tomasz Zieliński udostępnił na Twitterze fragment wiadomości od RARS i oskarżył rząd o zużycie potrzebnych punktom szczepień preparatów na akcję propagandową: „Szczepionki zużyto na akcję propagandową w majówkę. Teraz zabrakło szczepionek dla punktów szczepień z umówionym pacjentami. Jutro zamiast przyjmować pacjentów, w każdym punkcie będziemy przekładać wizyty kilkudziesięciu pacjentów i tworzyć nowe harmonogramy. Ręce opadają”.
Szczepionka firmy J&J jest jednodawkowa. Brak preparatów Janssen stanowi ogromny problem organizacyjny, ponieważ trzeba będzie na nowo ułożyć harmonogram z uwzględnieniem osób, które będą czekały na szczepionkę produkcji J&J i tych, którzy zdecydują się na dwudawkowy preparat Pfizera.
Przeglądając media społecznościowe akcji „SzczepimySię”, rząd zdaje się nie wiedzieć, kiedy będzie posiadał kolejne szczepionki od firmy Johnson & Johnson”. W odpowiedzi na jedno z pytań o termin szczepienia Janssenem 14 maja czytamy: „Tutaj wszystko zależy od dostaw preparatu w tym i nadchodzącym tygodniu. Jeżeli dojdą do Polski w deklarowanej wielkości – nie powinno być zmian”.
Jak zwykle, winni są producenci – nigdy rząd.
fot. Mat Napo/Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy