Skradzione dzieci Hiszpanii

Skradzione dzieci Hiszpanii

Mafia lekarzy,księży i zakonnic przez dziesięciolecia sprzedawała noworodki Z jednej strony zakonnice kradnące matkom niemowlęta, militarna dyktatura wspierająca ten proceder i bezkarni lekarze przez dziesięciolecia fałszujący dokumenty. Z drugiej – dramaty rodziców nadaremnie poszukujących synów i córek, ekshumacje na cmentarzach i trumny, które okazują się puste. Hiszpanią wstrząsa niewyobrażalny dramat.Mafia lekarzy, pielęgniarek, położnych, zakonnic i księży zabierała matkom noworodki podstępem, szantażem lub przemocą. „Hiszpania stała się światowym supermarketem niemowląt. Za pieniądze każdy mógł kupić sobie dziecko. W ten sposób adoptowali dzieci także cudzoziemcy, Niemcy, Brytyjczycy, Amerykanie”, opowiada Antonio Barroso, założyciel stowarzyszenia Anadir, skupiającego ofiary tego procederu – rodziców poszukujących odebranych im dzieci oraz dzieci pragnących poznać prawdziwych rodziców. Sprzedany jak lalka Kiedy Antonio Barroso przyszedł na świat w Saragossie w 1969 r., zakonnica sprzedała go za 200 tys. peset (dzisiejsze 5 tys. euro) małżeństwu chcącemu adoptować dziecko. Ten dług małżonkowie spłacali przez 10 lat. „W moim życiu zawsze było coś fałszywego. Zostałem sprzedany jak lalka”, wyznaje Barroso.Ana Josefa Escabia zmarła w klinice w mieście Terrassa kilka godzin po urodzeniu dziewczynki, w 1975 r. Mąż Any, Salvador Martin, jest pewien, że widział córeczkę żywą: „Widziałem ją po urodzeniu. Była śliczna”. Lekarze powiedzieli jednak, że przyszła na świat martwa. Na cmentarzu złożono do grobu zapieczętowaną trumienkę. Kiedy rozpętała się afera wokół skradzionych dzieci, Salvador Martin nabrał podejrzeń i w grudniu 2011 r. uzyskał zezwolenie na otwarcie rodzinnego grobowca. Testy genetyczne wykazały, że w trumnie są zwłoki chłopca niespokrewnionego z Martinami. Salvador chce teraz za wszelką cenę odnaleźć córkę: „Oni nie sprzedali torby pomarańczy. Sprzedali dziecko. Mieliśmy rodzinę, a oni zniszczyli wszystko. Chcę powiedzieć córce: dziewczynko, to ja jestem twoim tatą”.Do stowarzyszenia Anadir należy także 73-letnia Dolores Diaz Cerpa. W 1973 r. została matką. Kiedy odzyskała przytomność po znieczuleniu, zobaczyła dwa beciki, pielęgniarka zaś powiedziała jej, że urodziła bliźnięta. Gdy jednak Dolores zasnęła i ponownie się obudziła, usłyszała, że ma tylko córkę. W 1995 r. zażądała dokumentacji medycznej i przysłano jej akt urodzenia chłopca. „Często o nim myślę, zastanawiam się, jaki jest. Jeśli został adoptowany, powinien się dowiedzieć, że go nie porzuciłam, lecz został mi ukradziony”, opowiada.Do stowarzyszenia Anadir należy 800 osób, do innych podobnych organizacji znacznie więcej. Według dochodzenia, które prowadzi sławny sędzia i oskarżyciel Pinocheta, Baltasar Garzón, tylko w latach 40. i 50. XX w. zabrano rodzicom 20 tys. niemowląt. Stowarzyszenie Anadir ocenia jednak, że w latach 1940-1990 skradziono nawet 300 tys. dzieci.Enrique Vila, prawnik reprezentujący Anadir, twierdzi, że dokumenty 15% wszystkich adopcji przeprowadzonych w latach 1960-1990 budzą podejrzenia. A dokonano tych adopcji 2 mln. Podobno tylko na Wyspach Kanaryjskich skradziono 800 niemowląt, prawie dwa razy więcej niż podczas dyktatury w Argentynie (1976-1983). W lutym tego roku były dyktator Argentyny Jorge Rafael Videla został skazany na 50 lat więzienia za kradzież trzydzieściorga pięciorga dzieci. Przestępczy reżim W Hiszpanii za czasów dyktatury gen. Franco odbieranie dzieci rodzicom było środkiem polityki państwowej. Zabierano je przeciwnikom dyktatury, działaczom lewicy i osobom uznanym za niemoralne. Reżim mógł liczyć na pełne poparcie Kościoła. W 1940 r. wydano rozporządzenie przekazujące dzieci republikanów, anarchistów, komunistów i innych „wywrotowców” pod kuratelę państwa. Ustawa z 1941 r.zezwalała na rejestrowanie dzieci z nazwiskiem rodziców, którzy je adoptowali, bez żadnych dodatkowych uwag. W ten sposób adopcja została ukryta. Reżim odbierał dzieci najczęściej w Madrycie, Kraju Basków, Katalonii i Andaluzji. Był to środek represji wobec opozycjonistów. Niemowlętami wynagradzano wiernych frankistów, będących przeważnie gorliwymi katolikami. Czołowy psychiatra reżimu Antonio Vallejo-Nájera głosił, że cały naród musi zostać uwolniony od „marksistowskiego genu”. Robiono to, kradnąc niemowlęta.Z czasem ideologię zastąpiła czy też uzupełniła pospolita żądza zysku. „Już w latach 50. ten proceder zmienił się w interes mafijny. Najważniejszym celem stały się pieniądze. Zabierali dzieci, aby je sprzedać”, twierdzi Enrique Vila. Cena za dziecko sięgała miliona peset, a chętnych do adopcji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 38/2012

Kategorie: Świat