Slamsy i miliarderzy

Slamsy i miliarderzy

Polscy biznesmeni boją się indyjskiego tygrysa, tymczasem świat od dawna bije się o tamtejszy rynek Hitem wizyty stał się Donald Tusk w skarpetkach w mauzoleum Mahatmy Gandhiego oraz biały ambasador – samochód miejscowych notabli. Media zgodnie uspokajały, że to żaden dyshonor dla premiera, by w świątyni paradować bez butów, a stacja TVN w specjalnym materiale dowodziła, że podróż mało efektownym samochodem jest w istocie wyznacznikiem prestiżu, i to mimo że Sarkozy wożony był tam długą, czarną limuzyną. W studiu wypowiadali się eksperci motoryzacyjni oraz indyjscy biznesmeni działający w Polsce, z prezesem Indyjsko-Polskiej Izby Gospodarczej JJ Singhiem na czele. Na dyskusje o polskim eksporcie na rynek mający ponad miliard ludzi czy szukaniu inwestorów dla Polski zwyczajnie zabrakło już czasu. Terra incognita Tymczasem Indii nie należy lekceważyć. W badaniu firmy konsultingowej AT Kearney za 2009 r. tamtejszy rynek detaliczny uzyskał najwyższy wskaźnik rozwoju sprzedaży. Również aktualny raport organu ONZ zajmującego się handlem, „World Investment Prospects Survey 2009-2011”, stawia Indie na trzecim miejscu pod względem atrakcyjności inwestycyjnej na świecie. Co więcej, przewiduje się, że w ciągu następnych dwóch lat ten kraj nie opuści pierwszej piątki rankingu. Mimo światowego kryzysu w samym czerwcu br. inwestycje zagraniczne wzrosły w Indiach do 3,5 mld dol. – to o ponad połowę lepszy wynik niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Jeszcze lepiej radzi sobie sektor usług, który w ciągu 12 miesięcy wzrósł o 700%, oraz budowlany – ten wzrósł o 550%. To tak, jakby co roku rynek zwiększał się o jedną Australię, a co trzy i pół roku o Francję. Ekspansję planują Fiat, Volkswagen i producent opon Bridgestone. W Indiach śmiało inwestują Niemcy: są tam już Siemens, Mercedes, Bosch, a nawet Deutsche Bank, którego oddziały wyrastają jak grzyby po deszczu. Niestety dla polskiego biznesu Indie pozostawały dotąd nieznanym terytorium. Dość powiedzieć, że w 2008 r. handel z Indiami stanowił 0,34% ogółu wymiany handlowej Polski, w tym eksport tylko 0,18%. – Niestety, polski biznes boi się tego regionu świata. Ale jak ty się boisz, to korzysta na tym ten, kto się nie boi: Niemcy, Francuzi, Japończycy – zauważa w rozmowie z „Super Expressem” Krzysztof Mroziewicz, były ambasador w Indiach. Feeria barw z Bollywood Być może polski przedsiębiorca zdaje się na media, gdzie w kontekście Indii dominują newsy o zaślubinach żab (jako remedium na suszę), zaręczynach dziewczynki z psem (za radą astrologa), 40-latku sprzedającym sześcioletnią córkę za 1000 rupii (70 zł), mężczyźnie z Radżastanu, który zginął od eksplozji telefonu komórkowego, czy Lakshmi, dziewczynce o ośmiu kończynach uznanej za boginię. Indie to przecież wyłącznie egzotyczna ciekawostka i zapychacz serwisów internetowych. Jednak obraz kraju pełnego biedy, krów i slamsów trochę łagodnieje dzięki romantycznym filmom z bombajskiej fabryki marzeń – Bollywood. Przez cztery godziny przeciętnej produkcji oglądamy oślepiający blichtr i tony złota, setki kolorowych sari (kobiecych strojów), zastępy tancerzy wykonujących skomplikowaną choreografię, a także pięknych aktorów grających bogaczy, ale ani jednego łachmaniarza ze slamsów. – Społeczeństwo przedstawione w tych filmach jest spłaszczone. Są tylko ludzie bardziej i mniej bogaci. Nie ma tych wszystkich osób, które stanowią naturalny pejzaż kraju – tłumaczy w Onecie Artur Karp z katedry indologii UW. Przemysł, który wypuszcza około tysiąca obrazów rocznie, o obrotach grubo ponad 2 mld dol., zyskał wierne zastępy fanów również w Polsce. Na portalu Bollywood.pl zarejestrowało się ponad 22 tys. użytkowników. Większość nie chce słyszeć o biedzie, wolą odkrywać Indie bajkowe, ewentualnie mistyczne, i szukać tam „głębszego sensu”. – Mnie Indie poraziły. Po raz pierwszy poczułam tam, że należę do człowieczeństwa. W Benares pamiętam schody nad Gangesem. Stał na nich wysoki starzec, nagi. Włosy miał siwe, zebrane w kok, długą brodę, ciało ozdobione religijnymi malunkami. Modlił się, mył w rzece. Był niezwykle piękny, jego nagość była harmonijna, wspaniała – zwierzała się „Gali” jurorka „Tańca z gwiazdami”, aktorka z epizodem w Bollywood, Beata Tyszkiewicz. Od XIX w. w postrzeganiu Indii nic

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 41/2010

Kategorie: Opinie