Dzisiejsza diwa operowa to w znacznej części produkt marketingowy Na samym szczycie operowego Olimpu nie ma tłoku. W kategorii sopranów, czyli najwyższych głosów kobiecych, są zaledwie dwie-trzy absolutne gwiazdy, o które ubiegają się najlepsze opery, z nowojorską Metropolitan na czele. Boski blask ich głosów jest prawie naturalny, ale strona wizualna niekiedy okazuje się ważniejsza od akustyki. Wizerunek gwiazdy jest więc pielęgnowany i poprawiany przez dziesiątki impresariów i agencji oraz upowszechniany przez media. Gwiazda opery, zwłaszcza kiedy jest piękną, młodą kobietą, to także niezawodny produkt rynkowy nadający się do reklamowania najdroższych i najbardziej luksusowych wyrobów. Wiek i uroda stały się zresztą ostatnio najważniejszym kryterium dla sopranów. Jak mawia nieco ironicznie słynny polski tenor Wiesław Ochman, w zachodnich teatrach operowych śpiewaczki kwalifikuje się, patrząc głównie w kalendarz, a śpiewaków – spoglądając na ich wzrost. Szczyt kariery sopranu mija dosyć szybko, apogeum to okres między 25. a 40. (50.) rokiem życia. Wcześniej głos jest jeszcze niedojrzały, a potem, jeśli jeszcze zdrowie pozwala, najwyżej odcina się kupony. Miejsca na topie „zwalniają się” średnio co 20 lat. – Kto jest najlepszym sopranem świata? – zapytaliśmy światowej sławy pedagoga wokalistów, Charlesa Kellisa, który sam wykształcił dziesiątki gwiazd robiących kariery na najsłynniejszych scenach operowych, był „selekcjonerem” solistów w Metropolitan Opera w Nowym Jorku i profesorem nowojorskiej uczelni Julliard School of Music, a do Polski przyjechał jako juror na Konkurs Moniuszkowski. Tebaldi i Callas niedościgłe – W 20. stuleciu – mówi prof. Kellis – najlepszym głosem dysponowała Renata Tebaldi, natomiast Maria Callas, która z nią w latach 50. rywalizowała, była bardziej ekspresyjna na scenie i miała większy talent muzyczny. Ocena jest jednak sprawą gustu, smaku. Być może dopiero kombinacja cech obu megagwiazd dałaby odpowiedź na pytanie o najlepszy sopran na świecie. Oprócz opinii znawców są także rankingi prestiżowych magazynów muzycznych i firm płytowych, żywotnie zainteresowanych tym, aby „ich” gwiazdy sprzedawały się najlepiej. Po zakończeniu kariery Marii Callas, która zmarła w 1977 r., na krótko miejsce na topie zajęła Australijka Joan Sutherland, po niej zaś Nowozelandka Kiri Te Kanawa i Amerykanka Jessye Norman, do których należały lata 70. Choć obie były wspaniałe, żadna nie dorównała legendarnym poprzedniczkom. Zwłaszcza Callas. Obdarzona gorącym temperamentem Greczynka, której w karierze pomagały także burzliwe życie prywatne i typowo gwiazdorska osobowość, przyczyniła się do uformowania legendy, z którą zwyciężyć jest bardzo trudno. Zapotrzebowanie na nową gwiazdę zaspokoiła zgodnie z „ruchem ciał niebieskich” amerykańska sopranistka Renée Fleming. Jej kadencja to lata 90. Na pozycję i sukces Fleming pracowały już sztaby ludzi. Prestiżowe magazyny muzyczne okrzyknęły ją zdecydowanie „następczynią Kiri Te Kanawy”, do akcji przystąpiły też agencje reklamowe. Uznano, że trzeba nawiązać do sławy kulinarnej, która towarzyszyła najwybitniejszym postaciom opery w XIX w. Kompozytor Gioacchino Rossini był na przykład wynalazcą bitej śmietany, a australijska śpiewaczka Nellie Melba – muzą kompozycji deseru lodowego z kremem i owocami, który na jej cześć nosi nazwę melba. Specjaliści od marketingu stworzyli więc kolejny deser La Diva Renée. Jest to kombinacja ciasta, owoców i orzechów zwieńczonych cienkim płatkiem czekolady, na którym laserowo wydrukowana jest strona z partytury „Der Rosenkavalier” Ryszarda Straussa. Ale do deseru dołączono też nową odmianę kwiatów. American Iris Society postanowiło unieśmiertelnić jej imię, ogłaszając, że jedna z odmian irysów będzie nazwana jej imieniem. Śpiewaczka z najwyższej półki nie może być osobą pospolitą. Wszystko, co robi, ma znamiona niezwykłości. Do takich elementów należał więc związek Renée Fleming z miliarderem Jeffem Hawkinsem, może dlatego nagłośniony, iż Maria Callas też była kochanką miliardera Arystotelesa Onassisa, dopóki nie odbiła go wdowa po prezydencie Kennedym, Jacqueline. Także honoraria gwiazdy muszą być zawrotnie wysokie – 14 tys. dol. za jedno przedstawienie w Metropolitan Opera. Wizerunek artystki podtrzymuje też reklama. Firma Rolex wybrała ją jako swą reprezentantkę w 2001 r. do kampanii reklamowej luksusowych zegarków, a liczący już 116 lat magazyn „Ladies Home
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz