Spór o zdechły mur

Z gadziej perspektywy

Radio Wolna Europa ożyło. Dzięki obecnemu kierownictwu publicznego Polskiego Radia, które jedno ze swych studiów ochrzciło mianem RWE. W okolicznościowych, uroczystościowych mowach weterani RWE wzruszeni podkreślali ten „historyczny” i „symboliczny” akt dziejowej sprawiedliwości. Dzięki temu nadaniu RWE nadal będzie „nadawać”. Nie umrze, nie zostanie wykreślone ze świadomości społecznej. Bo przecież to RWE wygrało, a nie…
No właśnie, kto przegrał w konfrontacji RWE kontra Polskie Radio? RWE walczyło z PRL-em, ustrojem socjalistycznym, którego broniły wszystkie programy Polskiego Radia. Po upadku systemu proradzieckiego, Układu Warszawskiego, zdechło też „zwycięskie” RWE. Zaś Polskie Radio, uwolnione z gorsetu PRL-owskiej cenzury i purytanizmu radzi sobie. Nawet kupiło tradycje RWE, redukując je do jednego studia.
Pan eksposeł Czesław Bielecki, znakomity architekt, niezły publicysta i marny polityk, współwłaściciel Ruchu STU, napisał niedawno esej „Przekleństwo polskie”, a „Rzeczpospolita” mu go opublikowała. W kolejnych pytaniach o polski charakter narodowy słychać czkawkę pana posła po ostatniej, totalnej wyborczej przegranej. Żal. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni. Jakaż to niesprawiedliwość! Myśmy z komuną walczyli, w więzieniach siedzieli, młodość w konspirze tracili, a owoce naszej batalii spożywają postkomuchy. Pokolenie Kwaśniewskiego, Millera. Ówcześnie oportunistyczni młodzieżowi aparatczycy. Mur berliński runął 12 lat temu, a w nowej Rzeczypospolitej prezydentem jest postkomunista, premierem postkomunista, marszałkami Sejmu i Senatu – postkomuniści. Dodatkowo największe partie opozycyjne w parlamencie ukrywają swoje solidarnościowe korzonki. Jak w 1990 r. PZPR-owskie legitymacje przerabiani na policjantów milicjanci obywatelscy. Albo są deklaratywnie antysolidarnościowe jak Liga Polskich Rodzin czy Samoobrona. Zresztą to właśnie poseł Samoobrony, a nie postkomuch otrzymał „cios z główki” od lidera NSZZ „Solidarność” podczas wizyty delegacji „S” w Sejmie. Do tego nawet prymas Glemp uważany jest za człowieka bliższego narodowcom niż ludziom pielęgnującym ideały etosu pierwszej „Solidarności”. Czy można się dziwić, że najważniejszą decyzją kongresu RS AWS było wyrzucenie na śmietnik członu związanego z „Solidarnością”?
Na marce „Solidarności” trudno budować dziś kariery i życie. Co z tego, że „Teoś Klinkiewicz i jego chłopcy potrafili nadawać audycje dla więźniów politycznych Mokotowa”, że „wciąż odradzało się Radio „Solidarność” założone przez Zbigniewa i Zofię Romaszewskich”, jak tęsknie wspomina poseł Bielecki, skoro wolny rynek wywalczony przez „robotniczą” „Solidarność” wypromował ludzi rynku, oportunizmu, a nie „walki”. Ludzi mrówczej pracy, a nie radosnych, romantycznych improwizatorów. Okazało się, że wywalczony przez romantycznych, solidarnych kapitalizm oczekiwał ludzi posiadających zdolności i przygotowanie organizacyjne. Pragmatyków, nierzadko oportunistów. I ów kapitalizm wypluł ojców założycieli. Postkomuchy rządzące obecnie to tacy barbarzyńcy, którzy podłączyli się pod imperialną cywilizację. Odchamili się, nauczyli demokratycznych reguł i, o dziwo, robią z nich lepszy użytek niż duszodemokratyczni, lecz niepraktyczni ludzie etosu panny „S”. Takie opinie coraz częściej słyszę. Jeśli to nawet prawda, to warto zweryfikować tezę, kto ów „komunizm” i „PRL” obalił. Ci, którzy mur zwalili, czy ci, którzy fundamenty i mury nowego ciągną teraz do góry?

 

Wydanie: 18/2002, 2002

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy