Stambuł – przyszły raj dla zamożnych

Stambuł – przyszły raj dla zamożnych

Na bruk wyrzucane są całe rodziny, by holdingi budowlane mogły wznosić wieżowce Korespondencja ze Stambułu Dynamiczny wzrost gospodarczy Turcji jest dla rządzących, szczególnie dla premiera Erdoğana, powodem do dumy. Jednak oprócz dobrobytu rosną też rozpacz i gniew coraz większej liczby obywateli. Społeczne koszty transformacji kraju najbardziej odczuwa Stambuł, w zastraszającym tempie tracący swoje historyczne, wieloetniczne oblicze. Amnesty International już trzy lata temu apelowała do władz Turcji, by zaprzestały eksmisji stambulczyków. Mimo to nadal na bruk wyrzucane są całe rodziny, by w miejsce zamieszkiwanych przez nich osiedli wielkie holdingi budowlane mogły wznosić wieżowce. W ten sposób znika właśnie zabytkowa dzielnica Tarlabaşı, położona w bezpośrednim sąsiedztwie placu Taksim. Do niedawna słynęła ze sznurów kolorowego prania rozwieszonych gęsto między historycznymi kamienicami. Dziś zamiast nich są metalowe ogrodzenia. I przejmująca cisza, od czasu do czasu przerywana odgłosem pracy młotów i dźwigów. Niespodziewany powrót pamięci Adem ma 27 lat, tryska energią. – Chodź, pokażę ci mój warsztat – mówi podekscytowany. Tarlabaşı jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie wciąż można znaleźć rzemieślników, którzy w swoich pracowniach z troską pochylają się nad ręcznie wyrabianymi cudeńkami. Przeciskamy się przez wąskie drzwi i wchodzimy do pomieszczenia wypełnionego aż pod sufit meblami. – Wszystko z Włoch, strasznie stare. My to odnawiamy, a potem sprzedajemy. Patrz, ten ja zrobiłem – przez chwilę mocuje się ze stertą mebli, po czym wyciąga z niej mocno zakurzony stolik. Rzeźbione nogi i precyzja wykonania intarsjowanego blatu rzeczywiście robią wrażenie. – Ładne, co? – śmieje się Adem. Podchodzi do okna i wskazuje ręką opustoszały budynek po drugiej stronie ulicy. – Widzisz, to tamten, mieszkałem tam od dziecka, z całą rodziną. No i zaczął rządzić Erdoğan i nas stamtąd wyrzucił. Jak jakieś śmieci – jego twarz nieruchomieje i gaśnie. „Gangrena” – tak niedawno określił Tarlabaşı jeden z tureckich polityków. Pod koniec XIX w., kiedy stawiano tu pierwsze kamienice, nikomu przez myśl by nie przeszło, że w przyszłości dzielnicę będzie się opisywać takimi słowami. Budynki, w większości czteropiętrowe, zachwycały wykuszami i delikatnymi zdobieniami. Zamieszkali w nich głównie przedstawiciele klasy średniej – Grecy, Ormianie i Żydzi. Wprowadzenie w 1942 r. podatku majątkowego, który dla niemuzułmanów oznaczał de facto bankructwo, pogromy mniejszości narodowych, do jakich doszło w Stambule w 1955 r., oraz eskalacja turecko-greckiego konfliktu o Cypr w 1974 r. zmusiły ich do sprzedania lub porzucenia domów i wyjazdu z Turcji. Dziś próżno szukać nawet ich potomków, zostało zaledwie kilku. Opuszczone budynki zajmowali głównie Kurdowie, ale także Romowie i Afrykanie, a w ostatnich latach Syryjczycy i tureccy transseksualiści. Słowem, ludzie niechciani, odrzucani przez społeczeństwo. Tarlabaşı nie odmawiało miejsca nikomu. Było jak azyl, oferowało dach nad głową oraz szanse na pracę, często nielegalną i najgorzej płatną, np. sprzątanie bądź handel uliczny. Takiej bowiem nie brakowało w Beyoğlu, kosmopolitycznym centrum przyciągającym tłumy turystów, oddzielonym od Tarlabaşı jedynie sześciopasmową ulicą. Jej wytyczenie w 1988 r. ustanowiło granicę między tymi dwoma światami i skazało Tarlabaşı na zapomnienie. Aż do niedawna, gdy władze Stambułu nagle przypomniały sobie o dzielnicy. W 2006 r. ogłoszono, że 278 budynków w Tarlabaşı zostanie objętych planem renowacji. Wiele z nich grozi zawaleniem w przypadku trzęsienia ziemi. Jak realna jest to groźba, pokazał sierpień 1999 r., kiedy wstrząs o sile 7,4 stopnia pozbawił życia 17 tys. osób. Dlatego większość kamienic w Tarlabaşı zostanie zburzona i wybudowana od nowa. Pierwszy etap projektu, któremu nadano nazwę Tarlabaşı 360, obejmuje dziewięć budynków. Przetarg na jego wykonanie wygrał Çalık Holding, notabene znany z bliskich powiązań z rządem – jego prezesem jest Berat Albayrak, zięć premiera Recepa Tayyipa Erdoğana. – Sprzedaż mieszkań i powierzchni biurowych już ruszyła, a sam projekt zostanie ukończony w ciągu 30 miesięcy. Wszędzie będą kawiarnie, butiki, a pod budynkami parkingi, każdy mieszkaniec będzie miał własne miejsce parkingowe – oczy pracującego w biurze Tarlabaşı 360 Arslana aż błyszczą z zachwytu. – No tak, ale co z tymi wszystkimi ludźmi, którzy teraz tam mieszkają? – dopytuję się. – Och, bez obaw.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 30/2014

Kategorie: Świat