Sto lat temu przyjęliśmy konstytucję marcową

Sto lat temu przyjęliśmy konstytucję marcową

Prawica miała najwięcej do powiedzenia przy pisaniu konstytucji. A ta potem uchodziła za lewicową Prof. dr. hab. Czesław Brzoza – specjalizuje się w najnowszej historii Polski. Autor m.in. „Polski w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918-1945)” oraz „Historii Polski 1918-1945” (wraz z Andrzejem Leonem Sową). Konstytucja odrodzonej Polski przyjęta została w marcu 1921 r., ale prace nad nią rozpoczęto już w styczniu 1919 r. Borykano się więc z ustaleniem jej tekstu ponad dwa lata. – Z tymi dwoma latami to niezupełnie tak. Najpierw pojawiały się różnego rodzaju projekty konstytucji, ale trafiały one do komisji konstytucyjnej, w której, zgodnie z układem sił w parlamencie, większość miały prawica i centrum. I dopiero latem roku 1920 zaprezentowała ona swój projekt, który zresztą uchwaliła niejednomyślnie. Jak wiemy, w tym czasie Polska miała inne problemy niż rozwiązywanie kwestii ustrojowych, w związku z czym posłowie wysłuchali sprawozdania i na tym się skończyło. Wrócono do sprawy jesienią 1920 r., czyli już po zażegnaniu niebezpieczeństwa wschodniego, i wtedy dopiero zaczęła się cała batalia. I kłócono się o wszystko? – Nie. Od początku były także elementy wspólne. Gdy powołano komisję konstytucyjną, zgłoszono do niej sześć czy siedem projektów, w których prezentowano poglądy różnych ugrupowań politycznych – od socjalistów po konserwatystów i narodowych demokratów. Autorzy wszystkich uważali, że jedynym źródłem władzy może być naród polski. W konstytucji marcowej pojęcie to będzie oznaczało nie samych Polaków, ale ogół obywateli państwa polskiego bez względu na ich przynależność narodowościową. Monarchia czy republika? Czy godzono się też na republikański ustrój państwa? – Kwestię, czy ma to być republika, czy monarchia, rozstrzygnięto pod koniec I wojny światowej. Początkowo, gdy wojna wybuchła i zaczęto myśleć o odbudowie państwa, dominował pogląd, że odrodzona Polska będzie monarchią. Z kilku powodów. Po pierwsze, ze sceny politycznej zeszliśmy w XVIII w. jako monarchia. Po drugie, przed wielką wojną europejskie republiki można było policzyć na palcach jednej ręki – Szwajcaria, Francja i Portugalia, a monarchie były najsilniejszymi państwami decydującymi o losach kontynentu. Nawet lewica godziła się wówczas na monarchię typu konstytucyjnego. Wydawało się, że ten pogląd potwierdziło powołanie w 1916 r. Królestwa Polskiego, a następnie Rady Regencyjnej, instytucji, która z założenia zastępuje nieletniego albo nieobecnego króla. Kiedy to się zmieniło? – Gdy w roku 1917 tworzono Radę Regencyjną, to, czy pojawi się król, nie było już tak pewne. Zdążyła upaść największa obok Anglii monarchia – Rosja, a na jej gruzach powstała republika, przez kilka miesięcy nawet demokratyczna. Nic dziwnego, że pod koniec 1918 r. tendencje republikańskie już przeważały; forsowała je lewica, a prawica w zasadzie nie bardzo widziała możliwość zrealizowania swoich koncepcji. Polska monarchią? Dla nas to niewyobrażalne. Ale świat wtedy był inny. – Był zupełnie inny. Zresztą to, czy Polska ma być monarchią, czy republiką, było kwestią dyskusyjną bardzo długo. Pod koniec 1922 r., już po uchwaleniu konstytucji, „Ilustrowany Kurier Codzienny”, czyli słynny krakowski „IKC”, zadał swoim czytelnikom trzy pytania, w tym o to, czy Polska powinna być monarchią, czy republiką. I duża część odpowiadających nadal uważała, że Polsce potrzebny jest król. Kiedy więc republikański punkt widzenia zyskał prawo obywatelstwa? – Wydaje się, że bardzo ważnym momentem było powstanie w Lublinie rządu Ignacego Daszyńskiego, nieprzypadkowo przecież noszącego nazwę Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, a przełomowe znaczenie miał dekret naczelnika państwa „o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej” z 22 listopada 1918 r. Co prawda, wszystkie rozwiązania tam zaproponowane miały charakter przejściowy, ale jedno okazało się trwałe – podkreślany w nim republikański charakter państwa. Widać, jak szybko zmieniło się postrzeganie świata. – Rzeczywiście. A wracając do naszego głównego nurtu rozważań – wszyscy uznawali, że naród jest źródłem władzy państwowej, wszyscy zgadzali się co do tego, że prawo wyborcze ma być pięcioprzymiotnikowe (tajne, bezpośrednie, równe, powszechne i proporcjonalne), i nikt nie miał wątpliwości, że wśród najwyższych organów władzy państwowej Sejm powinien zajmować stanowisko naczelne. Dlaczego? – To wynikało z ostatnich doświadczeń – I wojna światowa była wówczas postrzegana jako największy kataklizm, jaki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2021, 2021

Kategorie: Historia, Wywiady