Stresu i igrzysk

Stresu i igrzysk

Zawodnicy w różny sposób próbują skoncentrować się przed zawodami. Jedni sięgają po środki dopingujące lub alkohol, jeszcze inni uciekają w seks

Paweł Januszewski miał ponad dwa lata temu poważny wypadek samochodowy. Twierdzono, że nie wróci na bieżnię. Zawziął się. W Sydney zajął szóste miejsce. Miotacz Szymon Ziółkowski w swej pierwszej próbie w Sydney przewrócił się na rozbiegu i boleśnie potłukł – wybrał złe buty na mokrą nawierzchnię. Wywalczył złoty medal. Ale historia olimpiad to nie tylko historia zwycięzców. Także tych, którzy przegrali, mimo że byli faworytami. Albo właśnie dlatego. Pokonanych nie tyle przez rywali, ile przez własną psychikę, przez niemożność poradzenia sobie z ogromnym napięciem i stresem.

PRACA Z GŁOWĄ

Do Sydney wysłaliśmy blisko dwustu sportowców i jednego psychologa. Pierwszy, koniecznie złoty, medal miała zdobyć – jak w Atlancie – Renata Mauer-Różańska. Miała obronić mistrzowski tytuł. Zajęła 15. miejsce. Popłakała się. – Zgubiła mnie zbyt mała koncentracja. Może to była blokada – mówiła. – Kiedyś, przed ważnym startem, usłyszałam od trenera: “Teraz już tylko na ciebie liczymy”. Chciałam uciec, gdzie pieprz rośnie.
Tym razem trener prowadzący Mauer powiedział co innego. “Niech popłacze przez dwa dni, a potem do roboty”. W swym drugim występie Mauer wystrzelała złoto.
Doktor Jan Blecharz z Zakładu Psychologii krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego jest jednym z najlepszych krajowych specjalistów w dziedzinie psychologii sportowej. Współpracował lub współpracuje m.in. z Teresą Folgą, Andrzejem Bachledą, ze skoczkami narciarskimi, łyżwiarzami – Mariuszem Siudkiem i Dorotą Zagórską, wreszcie ze strzelcami, w tym Renatą Mauer.
– Stres sportowców pojawia się pod wpływem obciążenia związanego z koniecznością osiągnięcia górnych granic własnych możliwości albo czegoś ważnego – mówi Jan Blecharz. – Główną rolę odgrywają dwa czynniki: wykazanie się najlepszymi umiejętnościami, czyli: szybciej, wyżej, dalej, bądź, jak w grach zespołowych, dostosowanie zachowania do wymogów sytuacji, w której zawsze pojawiają się nowe elementy. Strzelectwo jest specyficzną dyscypliną. Nie ma możliwości rozładowania czy wykorzystania stresu w kierunku kontrolowanej agresji, jak chociażby w przypadku sportów walki, tu trzeba umieć opanować stres, znać i umieć zastosować techniki pozwalające radzić sobie ze stresem, takie jak na przykład oddech czy porządkowanie myśli. Renata Mauer jest prawdziwą mistrzynią. Już przed wyjazdem do Sydney stworzono wokół niej atmosferę, że musi zdobyć złoty medal. Po pierwszym, nieudanym, starcie to obciążenie jeszcze wzrosło. Potrafiła je pokonać, zmobilizować się, potrafiła nie karmić się wspomnieniami, gdy coś się udawało, a drugi finał z jej udziałem powinien przejść do klasyki.
Fenomenalny amerykański sprinter i skoczek, Carl Lewis, po przegraniu na bieżni finiszu z Benem Johnsonem nie mógł zrozumieć przyczyn swej porażki. Usłyszał: “Przegrałeś, bo biegłeś po jego torze”. Potem pojął, o co chodzi: podczas biegu myślał o biegu rywala, a nie o swoim. Jego psycholog miał prostą odpowiedź na pytanie: “Co mam zrobić, żeby wygrywać?”. Rada brzmiała: “Odetnij sobie głowę”.

NIE BAĆ SIĘ BAĆ

Do historii przeszedł “gest Kozakiewicza” wykonany w stronę widowni po zwycięstwie w konkursie skoku o tyczce na moskiewskiej olimpiadzie. Gwizdy publiczności jeszcze bardziej mobilizowały Władysława Kozakiewicza. – Kiedy wychodzę na boisko, mam zawsze wrażenie, że wszyscy są za nami – mówi dziś Marcin Pobuta, jeden z polskich laskarzy.
– Stres? Na pomoście jest nas tylko dwoje – ja i sztanga. Cała reszta nie istnieje, nie liczy się – twierdzi srebrny medalista w podnoszeniu ciężarów, Szymon Kołecki.
Grająca fatalnie w meczu z Rosją Małgorzata Dydek spoglądała błagalnie w stronę ławki trenerskiej. Wcześniej wolała grę w WNBA niż wspólne przygotowania z kadrą. Trener, Tomasz Herkt, postanowił jednak, że “Ptyś” nie zejdzie z parkietu. Po tej nauczce w następnym spotkaniu zagrała bardzo dobrze. W spotkaniu ćwierćfinałowym z Australią znów polskie koszykarki wyszły po to, by przegrać.
Dyskwalifikowany przed metą wielkich zawodów Robert Korzeniowski przyznaje, że często musiał radzić sobie z uczuciem piekącego w plecy wzroku sędziów. Na tych igrzyskach sobie poradził. Co więcej, poradził sobie z innym problemem. Dziś już mało kto pamięta o tragicznym zdarzeniu sprzed wielu lat, po którym Korzeniowski myślał o rezygnacji z uprawiania chodu. Podczas jednego z treningów na maszerujących poboczem Korzeniowskiego i jego kolegę z drużyny najechał samochód. Korzeniowski szedł pierwszy. Idący za nim chodziarz zginął. Po zdobyciu złotego medalu w Sydney na dystansie 20 kilometrów powtórzył to, co powiedział kiedyś po triumfie w Monachium Władysław Komar (złoto w pchnięciu kulą): “Gdybym nie wierzył, nie przyjechałbym tutaj”.
Stres jest sprawą indywidualną. Powinien działać pozytywnie, ale może sparaliżować do tego stopnia, że uniemożliwi już sam start w zawodach. Nie jest odosobniona opinia, że na przykład w boksie nasz dorobek medalowy byłby znacznie bardziej pokaźny, gdyby nie obawa przed wyjściem na ring, w którym miał czekać teoretycznie znacznie silniejszy przeciwnik. Wojciech Bartnik po swej przegranej walce uniósł ręce w geście zwycięstwa. Od początku nie myślał, żeby wygrać. Cieszył się, bo nie został znokautowany.
– Przede wszystkim stres trzeba umieć wykorzystać – mówi dr Blecharz. – Ale do tego zawodnik musi czuć się pełnowartościowy. Wiele zależy tu od postawy trenera. Nie może być tak, że trener cały czas dołuje zawodnika, a przed startem w wielkiej imprezie klepie go po plecach i mówi: “No, idź Stasiu, ja w ciebie wierzę”. Dziś psycholog to ktoś, kto nauczy zawodnika pewnych technik koncentracji, redukcji nadmiernego napięcia i stresu, treningu wizualizacji, mających często wpływ na poprawę umiejętności czysto technicznych. W taki jednak sposób, by zawodnik zawsze czuł, że to on jest odpowiedzialny za to, co się w nim i z nim dzieje. Niektórzy zawodnicy intuicyjnie potrafią sobie radzić ze stresem, niektórym ta umiejętność przychodzi z wiekiem, jeszcze inni nigdy nie osiągną mistrzostwa, bo nie potrafią pozytywnie wykorzystać stresu. Żeby wygrywać z innymi, trzeba najpierw być w zgodzie ze sobą. Po zdobyciu złotego medalu Mauer powiedziała, że przed swym drugim startem w Sydney wzbudziła w sobie wiarę. To jest bardzo ważne. Trzeba być przekonanym, że stać mnie na to, by podjąć walkę, a nie myśleć w ten sposób: czy ja mam prawo innym przeszkadzać? Praca psychologa polega więc też na tym, by zawodnik umiał się odizolować, by myślał przede wszystkim o dążeniu do doskonałości, a wynik sam przyjdzie. Każdy też powinien nauczyć się jednego: nie bać się stresu. Albo inaczej – po prostu nie bać się bać. Aktor nie zagra swej roli dobrze wówczas, jeśli nie ma przed występem tremy. Podstawową sprawą jest umiejętność skoncentrowania się na samym zadaniu, radzenia sobie z czynnikami zakłócającymi, takimi jak publiczność, oczekiwania, wreszcie z myślami w stylu: “Jak ja wyglądam, trzy miliardy ludzi na mnie patrzy”. Jeśli to się nie uda, nie ma mowy o koncentracji. Z drugiej strony, stres to także pobudzenie, mobilizacja od strony energetycznej. Trzeba więc również posiadać umiejętność radzenia sobie z wysokim pobudzeniem. Myślenie w stylu: co będzie, jak przegram, jakiego błędu nie mogę popełnić, tylko zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia takiego błędu.
Brązowy medalista w gimnastyce, Leszek Blanik, nie korzystał w ogóle z porad psychologa. Zaczął dopiero krótko przed olimpiadą. Na pytanie “Czy pomogło?”, odpowiedział: “Trudno powiedzieć”. Nie ma takich nawyków korzystania z tej formy pomocy.

RYTUAŁ, DOPING, SEKS

Jak stres jest sprawą indywidualną, tak indywidualnym problemem jest znalezienie sposobu, by sobie z nim poradzić. Niektórzy zabierają ze sobą maskotki, inni się modlą, tworzą rytuały, klepnięcia, zakładają stare rzeczy, nie golą się, jak swego czasu Kazimierz Górski, a okrzyknięta na długo przed rozpoczęciem igrzysk największą gwiazdą olimpiady lekkoatletka, Marion Jones, codziennie dzwoni z Sydney do swego domu, do… psów. Przedstartowy rytuał ma jednak znaczenie psychologiczne. Pozwala odtworzyć nastrój i nastawienie, wzmocnić poczucie wiary.
Niektórzy uciekają w doping lub szukają rozładowania w seksie. Bez względu na wiek, płeć i uprawianą dyscyplinę. Po amfetaminę sięgają na przykład szachiści. Strzelcy przechodzą badania m.in. na alkomacie. Naszym strzelcom zdarzały się inne wpadki. Dwóch z nich zostało nie tak dawno temu zdyskwalifikowanych, w tym jeden dożywotnio, za stosowanie zabronionych środków wspomagających koncentrację. Hokeista, Jarosław Morawiecki, tłumaczył wykrycie u niego wysokiego poziomu testosteronu spożyciem barszczyku z krokietem, inni mieli więcej fantazji. Sprinter, Dennis Mitchel (brąz w Barcelonie), wyjaśnił, że nie mieszczący się w dopuszczalnych normach stosunek testosteronu do epitestosteronu to nic innego jak efekt częstego uprawiania seksu. Gdyby tak było w rzeczywistości (wskaźnik hormonu spada do normalnego poziomu kilkadziesiąt minut po stosunku), już na półmetku igrzysk w Sydney bardzo zmniejszyłaby się liczebność zwłaszcza kubańskiej ekipy. Wprawdzie organizatorzy zagwarantowali dla każdego z uczestników igrzysk 51 prezerwatyw, w tym również tych oznaczonych jako “Big Ben”, ale – ponoć właśnie za sprawą sportowców z wyspy jak wulkan gorącej – zapasy stopniały niemal do zera.

TYLKO POLUBIĆ

Artur Partyka nie pojechał do Sydney. Nie chciał tam występować w roli turysty. Słabe wyniki przed igrzyskami były chyba bardziej efektem psychicznej blokady niż fizycznych predyspozycji. Nie stworzy się ani nie wyhoduje sportowców skaczących pięć metrów wzwyż, 15 w dal i biegających 100 metrów w trzy sekundy. Kolejne bariery ludzkich możliwości będą pokonywane wolniej i nie na taką skalę jak wcześniej. Psychika jest i pozostanie bardziej tajemnicza niż strona fizyczna. Ale stwierdzenie, że przyszłość sportu to doping plus psychologia, jest znacznym uproszczeniem.
– Nie można traktować psychologii jak fetyszu – stwierdza dr Jan Blecharz. – Zawsze powtarzam – skoro tak by było, w sporcie nie byliby w ogóle potrzebni trenerzy. Wystarczyłoby zatrudnić psychologów. Kiedyś Hubert Wagner wyraził jak najbardziej trafne spostrzeżenie: dobrze przygotowany psychicznie zawodnik to taki, który jest dobrze przygotowany fizycznie, taktycznie. Nic się pod tym względem nie zmieniło. Najpierw trzeba być odpowiednio przygotowanym. Nie tylko w sporcie nie ma wyjścia: stres trzeba polubić. Zresztą, co warte byłoby życie bez stresu?
Kiedy po wyścigu dwójek kanadyjkarzy, decydującym o wejściu do finału olimpijskiego, zemdlał Paweł Baraszkiewicz, trener polskiej ekipy, Aleksander Kolebelnikow, powiedział krótko: “Dobry znak. Są dobrze przygotowani. Potrafią dać z siebie wszystko”.

 

Wydanie: 2000, 40/2000

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy