Sunniccy rebelianci odbijają Irak

Sunniccy rebelianci odbijają Irak

Czy Irak, jaki znamy, przechodzi właśnie do historii?

Szyickiemu premierowi „wolnego” Iraku Nuriemu al-Malikiemu pali się grunt pod stopami. Sunnickim dżihadystom ze zbrojnej organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu nie wystarczy już bowiem wojna domowa w Syrii, gdzie nie idzie im ostatnio najlepiej. Uderzyli zatem w rządzony przez szyitów Irak – na razie ze skutkiem oszałamiającym. Czy Irak, jaki znamy, przechodzi właśnie do historii?

W nocy z 9 na 10 czerwca dżihadyści zajęli Mosul, miasto w północnej części kraju, nieopodal Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu. Nie osiągnęli tego sami. Prawdopodobnie w antyrządowej kampanii zbrojnej wspierają ich zarówno dawni żołnierze Saddama Husajna (ci, którym udało się uniknąć niewoli lub śmierci), jak i bojownicy wystawieni przez sunnickie plemiona z północnego Iraku. Podczas walk o trzecie co do wielkości irackie miasto zginęły setki osób. To jednak nie koniec sunnickiej rebelii, dżihadyści kierują się bowiem w stronę Bagdadu, a ich celem jest zdobycie stolicy.

W odpowiedzi na zajęcie przez dżihadystów Mosulu Kurdowie przejęli Kirkuk. Kurdowie też są sunnitami, lecz nastawionymi wrogo do Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu oraz innych tego typu ugrupowań. Status Kirkuku nie został do tej pory ostatecznie rozstrzygnięty – głównie dlatego, że w okolicy występują bogate złoża ropy naftowej. Pretensje do tego obszaru roszczą sobie i iraccy Arabowie, i Kurdowie stanowiący w mieście większość.

Czynniki zewnętrze

Zarówno wojna domowa w Syrii, jak i konflikt w Iraku wpisują się w regionalną rywalizację o wpływy w Lewancie i w historycznej Mezopotamii, toczącą się między Arabią Saudyjską (oraz jej naftowymi sprzymierzeńcami) a szyickim Iranem wspierającym reżim Baszara al-Asada w Syrii, libański Hezbollah, tudzież rząd Al-Malikiego w Iraku. Teheran wydaje się głównym beneficjentem upadku Saddama Husajna i to Irańczyków trzeba będzie prosić o pomoc w stabilizowaniu sytuacji w Iraku. Ci zresztą zapowiedzieli wysłanie do Iraku doborowych oddziałów, a niewykluczone, że już to zrobili.

Mimo to Amerykanie zarzekają się, że nie będą koordynować ewentualnej operacji zbrojnej z Teheranem. Przerażony rozwojem wydarzeń Al-Maliki poprosił bowiem Amerykanów o wsparcie. Równocześnie oskarżył Rijad – jednego z najważniejszych sojuszników Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie – o przyczynianie się do destabilizacji w i tak niespokojnym kraju. Oskarżenia nie są bezpodstawne. Twierdzi się, że Saudyjczycy po cichu wspierają takie organizacje jak Islamskie Państwo Iraku i Lewantu. Głównie z uwagi na wojnę domową w Syrii oraz wspomnianą rywalizację z Teheranem, co rykoszetem trafia w Irak.

Przypomina to nieco scenariusz afgański z lat 80. ubiegłego wieku, kiedy zarówno Stany Zjednoczone, jak i zaprzyjaźnione z Waszyngtonem arabskie monarchie Zatoki Perskiej wspierały mudżahedinów walczących przeciwko wojskom radzieckim. Konflikt radziecko-afgański dobiegł końca na początku 1989 r., jednak dla mudżahedinów – dziś określanych mianem dżihadystów – był to dopiero wstępny etap wojny. Z arabskimi dyktaturami, a także z amerykańską obecnością wojskową w świecie islamu (szczególnie w Arabii Saudyjskiej od 1991 r.). Tak powstała Al-Kaida, której organizacją córką jest Islamskie Państwo Iraku i Lewantu.

Sunnici kontra szyici

W Iraku rządzonym przez Husajna to sunnici sprawowali władzę, choć większość stanowią – dyskryminowani wówczas – szyici (jest ich ponad 60%). Po obaleniu dyktatora sytuacja się odwróciła, co wynika częściowo z faktu, że iracki eksperyment z demokracją należy zaliczyć do nieudanych. W międzyczasie rozmontowano też dotychczasowe struktury państwowe, które trzeba było mozolnie i nie bez przeszkód budować od nowa. Pomysł okazał się najgorszym z możliwych, w związku z czym Irak od lat pogrążony jest w chaosie, a o kolejnych zamachach terrorystycznych już nawet media przestały informować.

System polityczny nowego Iraku zaprojektowano tak, aby odpowiadał wewnętrznym podziałom, co także nie jest dobrym pomysłem. Kurdom, którzy uzyskali daleko idącą autonomię w ramach państwa irackiego, przyznano mało znaczący fotel prezydenta republiki (jest nim Dżalal Talabani), natomiast szyitom przypadł intratny urząd szefa rządu. Od 2006 r. premierem jest dawny szyicki opozycjonista Al-Maliki, który zdołał dorobić się i opinii silnego gracza na irackiej arenie politycznej, i licznych wrogów.

Prof. Marc Lynch z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona pyta: „Jak Amerykanie mają pomóc Malikiemu, skoro to Maliki jest problemem?” i odpowiada na łamach „The Washington Post”: „Maliki utracił sunnicką część Iraku przez autorytarną i sekciarską politykę, a także brak działań na rzecz włączenia sunnitów w proces państwowotwórczy, stworzenie skorumpowanych, nieefektywnych i opartych na podziałach religijnych instytucji państwowych czy wreszcie sprawowanie władzy twardymi metodami. Oto główne czynniki procesu wewnętrznej dezintegracji Iraku”.

Czy Irak się rozpadnie?

Za sunnicką rebelią stoi Islamskie Państwo Iraku i Lewantu – organizacja powstała pod inną nazwą w 2003 r. (obecna obowiązuje od zeszłego roku). Jest odnogą Al-Kaidy, mocno przesiąkniętą ultrakonserwatywną wersją islamu – bliską salafizmowi oraz saudyjskiemu wahabizmowi (religijnej ideologii leżącej u podstaw państwa saudyjskiego). Bojówkarze działający na terenie Lewantu i historycznej Mezopotamii – przede wszystkim w Syrii oraz w Iraku – dążą do utworzenia na tym obszarze kalifatu, a swój cel próbują osiągnąć metodami terrorystycznymi oraz regularną walką zbrojną. Na czele organizacji stoi Abu Bakr al-Bagdadi.

Trudno oszacować dokładną liczbę członków Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, ale można mówić o 10 tys. bojowników, z którymi – jak pokazuje przypadek Mosulu – iracka armia nie potrafi sobie poradzić. Dżihadyści są bowiem świetnie wyszkoleni i równie dobrze wyposażeni. Dysponują przy tym zasobami finansowymi, a zdobycie Mosulu jedynie zwiększyło ich stan posiadania.

Na Mosulu zresztą się nie skończyło. Okrążono też m.in. Samarrę, ok. 125 km od Bagdadu, jednak 13 czerwca do miasta wkroczyły liczne oddziały irackich sił zbrojnych, co pozwoliło rządowi je utrzymać. „Samarra jest punktem wyjścia – bazą wypadową dla naszych żołnierzy, których zadaniem jest oczyszczenie każdego kawałka naszej ziemi, zbezczeszczonej stopami tych zdrajców”, grzmiał Al-Maliki.

To jednak dopiero początek irackiej kontrofensywy, a poradzenie sobie z sunnicką rebelią nie będzie łatwe, choć sprzyja temu wsparcie szyickich duchownych i powszechna mobilizacja większości Irakijczyków. Pytanie o przyszłość państwa pozostaje otwarte, choć nie brakuje głosów, że Irak w obecnym kształcie może niedługo upaść, a właściwie rozpaść się na kilka kawałków.

Tak twierdzi m.in. wybitny brytyjski publicysta, ekspert ds. Bliskiego Wschodu, Robert Fisk, który na łamach „The Independent” stawia odważne tezy w odniesieniu nie tylko do Iraku, ale i całego regionu. Fisk uważa, że stary podział terytorialny Bliskiego Wschodu (przynajmniej Lewantu i Mezopotamii), wyznaczony przez mocarstwa europejskie po I wojnie światowej, odchodzi w przeszłość, co według brytyjskiego dziennikarza sprzyja Arabii Saudyjskiej. Ewentualne powstanie islamistycznego państwa na tym obszarze umocniłoby bowiem pozycję Rijadu, głównie dzięki uzyskaniu dostępu do nowych złóż ropy naftowej.

Czas pokaże, czy diagnoza Fiska okaże się słuszna. Nie można jej pomijać, zważywszy że Irak jest w rozsypce, a syryjski reżim ledwo się opiera siłom opozycyjnym – również wspieranym przez sponsorów z Półwyspu Arabskiego. Sunniccy rebelianci nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Przeciwnie, przyjęta przez nich taktyka sugeruje, że są coraz mocniejsi, a ich pokonanie i utrzymanie granic państwowych w dotychczasowym kształcie będzie wymagało ogromnych nakładów.

 

Autor jest doktorantem na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ oraz pracownikiem Centrum Badań Bliskowschodnich Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN. Publicysta portalu Mojeopinie.pl

Wydanie: 2014, 26/2014

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy