Święta polskie – liga okręgowa

Święta polskie – liga okręgowa

O Dniu Buraka, Taniego Wina czy Gry Wstępnej piszą w kalendarzach drobnym drukiem albo wcale. Koniec z tym! Przywróćmy haniebnie pomijanym świętom należną rangę! Nasze kalendaria puchną od dat wzdętych, godnościowych i ojczyźnianych. Skłaniamy głowę i kwitujemy je zbiorczo starym wierszykiem z STS: „Bądź moją kurtką z welwetu jedyną, bądź pumperniklem, bądź polopiryną, ale już nigdy nie bądź blizną – nasza kochana, bezcenna ojczyzno!”. Światowe zagłębie paznokcia I już zmierzamy ku świętom branżowym. Dzień Metalowca (29 marca) można świętować przy pieśni masowej typu: „I górnicy, i hutnicy, i murarze, kolejarze i rolnicy, ogrodnicy…”. Ale jak sobie włączymy coś z repertuaru Metalliki, Iron Maiden czy AC/DC, to od razu zrobi się Dzień Heavymetalowca. Z tym że 29 marca przypada jednocześnie rocznica pogrzebu Beethovena. Przypadek? Na Światowy Dzień Nauczyciela (5 października) internet sufluje młodzieży szkolnej liczne wierszyki okolicznościowe, np. „Szanowny nasz Panie Profesorze! / Obserwujemy, jak nad nami Pan orze”; „Niejeden zły zwalczyłeś nałóg / W naszych usposobieniach / Idziemy śladem Twoich nauk / W szlachetnych Twych dążeniach”. Cóż, przed pedagogami jeszcze sporo pracy. Przynajmniej na odcinku poezji. W Dniu Listonosza (16 lutego) warto przypomnieć, że przedstawiciele tej grupy zawodowej zostają pogryzieni przez psy średnio 250 razy w roku. Niekiedy zdarzają się niespodziewane kulminacje pogryzień. Przykładowo tylko w Gdańskiem w roku 2007 psy pogryzły listonoszy aż 84 razy. Nic więc dziwnego, że listonosze od lat domagają się, aby pogryzienie przez psa zostało wpisane na listę chorób zawodowych. Jak pylica u górników. Dałoby im to prawo do świadczeń ubezpieczeniowych wyższych o 20%. W Dzień Strażnika Gminnego i Miejskiego (29 sierpnia), z którymi mamy kontakt najczęściej wtedy, gdy zaparkujemy w niewłaściwym miejscu, składamy życzenia, aby nie ziściło się nic z tego, czego życzymy im na co dzień. W Dniu Kolejarza (12 września) warto przypomnieć satyryka Jerzego Dobrowolskiego (to ten „zawodowy dyrektor” z komedii „Poszukiwany, poszukiwana”), który, będąc kiedyś w Poznaniu, przyuważył na peronie pana młotkowego, jak starannie opukiwał specjalnym młotkiem koła pociągu. Dobrowolski zadał mu pytanie, które zawsze chciał zadać: „Po co właściwie opukuje pan te koła?”. Stary kolejarz podrapał się w głowę: „Wie pan, jakieś dziesięć lat temu jeszcze wiedziałem, ale teraz już całkiem nie pamiętam”. Niektórzy obchodzą Dzień Kolejarza łącznie z Dniem Tramwajarza (25 listopada). Wydawałoby się – nic bardziej naturalnego, tylko przełożyć zwrotnicę między tymi świętami. Ale u nas zawsze w takich razach mnożą się trudności. „– Mateusz, wajchę przełóż! – Niech Ambroży przełoży. – Niech przełoży Eustachy, on ma silne pachy. – Ale z ciebie pała! Poproś se Rafała! – Rafał by przełożył, gdyby piwo spożył. – Ksawery przekłada, tylko gdy deszcz pada” itd. Dzień Księgarza (13 grudnia) skłania do refleksji na temat ginących zawodów: a to dorożkarz, a to snycerz, a to bednarz, a to garncarz, a to folusznik, a to metrampaż, a to zdun, a to pucybut, a to rymarz, a to smolarz, a to kaflarz… I teraz na to wszystko jeszcze księgarz! Misją tego ginącego zawodu jest objaśniać młodzieży, że książka to taka ryza papieru pociągnięta farbą drukarską, którą mogą czasem obejrzeć w telewizji. Chociaż nie, to idiotyczny pomysł. Bo pokażcie mi serial, którego bohater czyta książkę… W nawiązaniu – 8 czerwca mamy Święto Uwalniania Książek, czyli Dzień Bookcrossingu. Właśnie zgarnąłem z odnośnej półeczki na rynku w Zielonej Górze „Rozmówki polsko-wietnamskie” wydane jeszcze w roku 1973. Przygotowano je w innym kontekście geopolitycznym, więc nie znalazłem tam wietnamskiej wersji mojego ulubionego zwrotu: „Poproszę kurczaka chili z frytkami i sałatką jarzynową, tylko żeby był dobrze doprawiony”. Z kolei w Rzeszowie „uwolniłem” niedawno tomik tamtejszego poety nazwiskiem Wiesław Kot, wydany staraniem lokalnego oddziału Związku Literatów Polskich w roku 1984. W nim wiersz „Cicho – to tylko sen”: „Śniło mi się, że / Kupiłem dwa kilogramy / Ryżu – moja twarz / Promieniała / We śnie – / Rano – gdy wstałem / Za oknem był wiatr / I zima i mróz / I nie było ryżu / W szafce”. Cóż, ja też nazywam się Wiesław Kot, też mam zaniki pamięci, ale w życiu bym ich tak pięknie nie opisał… Dzień

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2019, 2019

Kategorie: Obserwacje