Święta wojna godnościowa

Święta wojna godnościowa

Fot. Magda Pasiewicz/ East News, Wroclaw, 12.07.2019. Rozwiazany marsz srodowisk narodowych w rocznice Krwawej Niedzieli, 76. rocznicy rzezi wolynskiej.

Politycy PiS ciągle mówią o godności. Czy ich deklaracje mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? – Tak jak polskiej godności bronił rząd Beaty Szydło i sama pani premier, tak broni jej dzisiaj, w szczególnie trudnej sytuacji, rząd Mateusza Morawieckiego. I to jest obrona godności, prawa do obrony tej godności, ale także jest to sprawa obrony naszych elementarnych interesów, naszej przyszłości (…). I nie zejdziemy z tej drogi! (…) Warto walczyć! – grzmi Jarosław Kaczyński na internetowym nagraniu jednego z zeszłorocznych przemówień. – Przywrócenie godności Polaków jest naszym wielkim celem – deklarował z kolei przed wyborami do Parlamentu Europejskiego prezes PiS na konwencji regionalnej swojej partii pod Rzeszowem. – Nasi przeciwnicy tego celu nie rozumieją. W Chełmie na przedwyborczym pikniku rodzinnym pod hasłem „Dobry czas dla Polski” pod koniec lipca: – Będąc u władzy, staraliśmy się przez cały czas zabiegać o materialne warunki życia, ale także – co bardzo ważne – o godność Polaków, o to, by żyło się godnie, byśmy się czuli równi. Śledząc wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i przedstawicieli rządu, można odnieść wrażenie, że od czterech lat słucha się tego samego przemówienia. Jednym z jego kluczowych słów jest godność: przywracana, broniona, narodowa, nasza… – Godność używana jest jako narracyjne spoiwo, mające uspójniać działania rządu – komentuje prof. Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka w dziedzinie aspektów psychologicznych komunikacji społecznej. – Działa to na trzech poziomach, które się uzupełniają. Pierwszy jest ekonomiczny – rząd mówi np. o przywracaniu godności polskim rodzinom przez program 500+. Drugi zaś symboliczny – ci, którzy wcześniej czuli się słabsi, mogą teraz poczuć się nie tyle równi, ile wręcz ważniejsi niż reszta. Na przykład polska rodzina w retoryce rządu zajmuje szczególne miejsce. Trzeci poziom jest ideologiczny – mówiąc o godności, rząd wybiera tych, którym będzie ją przywracał. Jeśli rodzina, to polska, spełniająca określone kryteria. Jeśli Polacy, to katolicy. Godność jest główną obietnicą wyborczą Prawa i Sprawiedliwości – tym skuteczniejszą, im większe są kompleksy karmionego nią elektoratu. Jednak w rządowej retoryce godność jest także bardzo zręcznym narzędziem podziału – na tych, którym się ona należy, i tych, którzy na jej przywrócenie nie mają co liczyć. Świat pisowskiej wyobraźni – Polaków wpędza się w kompleksy (…). Obraża się naszą historię (…). Musimy bronić naszej historii, naszej narodowej historii! Bo jest atakowana w naszym kraju. Ale musimy jej bronić także na zewnątrz, bo akcja obrażania Polaków ma dzisiaj ogromną – można powiedzieć globalną – skalę. I nie ma, w gruncie rzeczy, żadnego przeciwdziałania ze strony naszego państwa i ze strony tzw. elit. Musimy bronić naszej tożsamości, naszej godności tu, w Polsce – w programach nauczania, w polityce kulturalnej. Ale musimy jej bronić także na zewnątrz – i to jest możliwe! – to fragment przemówienia Jarosława Kaczyńskiego sprzed zwycięskich dla PiS wyborów w 2015 r. Jest tu wszystko: atak na Polskę, konieczność obrony narodowej tożsamości, elity, wróg wewnętrzny i zewnętrzny. W rządowej mitologii wszystko, co „polskie”, jest w stanie permanentnego zagrożenia. Świat snutej przez PiS opowieści jest światem ciągłej walki: dobro przeciw złu, cywilizacja życia przeciw cywilizacji śmierci, światłość przeciw ciemności. Po jednej stronie barykady stoją obrońcy narodowej tożsamości, po drugiej – zdrajcy, targowiczanie czy – jak określił Jarosław Kaczyński na wiecu w Stoczni Gdańskiej w 2006 r. – ZOMO. Stawką w tej wojnie jest, rzecz jasna, godność, która, wcześniej utracona, ma być teraz zwrócona Polakom – o ile tylko PiS wygra wybory. Znamienne, że paranoidalna opowieść Jarosława Kaczyńskiego jest wciąż zaskakująco skuteczna. Jak pokazywał sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, poparciu PiS niewiele zaszkodziły nawet loty marszałka Kuchcińskiego – partia Jarosława Kaczyńskiego mogła w nim liczyć na 41,2% poparcia, co przekłada się na 243 mandaty i samodzielną większość w Sejmie. Zdaniem dr. Tomasza Markiewki z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, filozofa, językoznawcy i specjalisty w dziedzinie teorii interpretacji, skuteczność uprawianej przez PiS retoryki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 35/2019

Kategorie: Kraj