W Londynie panika. Szkoci coraz bardziej chcą powiedzieć Anglii „bye”. A pomóc im mogą Polacy Korespondencja z Londynu Jeszcze miesiąc temu nic na to nie wskazywało. Historia toczyła się leniwie od jednego sondażu do drugiego. Wszystkie przynosiły ten sam wynik – spokojną przewagę zwolenników status quo. A dziś? Ostro przyśpieszyła. Patrzą jej w oczy szef Szkockiej Partii Narodowej Alex Salmond i premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Ten drugi – z narastającym przerażeniem. Bo do ważnych dat w historii relacji Londyn-Edynburg (rok 1603 – unia personalna, 1707 – unia właściwa), może właśnie dojść kolejna. Rok 2014 – koniec Zjednoczonego Królestwa. Złamane serce Camerona „Wszystkie ręce na pokład!”, na ostatnim wirażu kampanii to hasło przyświecało zwolennikom utrzymania unii z Londynem. Bo zrobiło się gorąco. W niedzielę 7 września po raz pierwszy opublikowano sondaż, z którego wynika, że zwolennicy niepodległości są górą. Po dzielnicy rządowej krążą pogłoski, że królowa Elżbieta II jest zaniepokojona. Czyżby na jej oczach miała się rozpaść Wielka Brytania? W środę Cameron, jego koalicyjny partner Nick Clegg i szef opozycji Ed Miliband, odwołali wszystkie spotkania, by pojechać do Szkocji. Wszyscy z tym samym apelem: „Zostańcie z nami!”. David Cameron apelował nie tylko do rozumu, ale też do serc mieszkańców Glasgow czy Aberdeen. – Czasem ludzie pytają mnie, dlaczego tak się w to angażuję. Jestem w końcu liderem konserwatystów, którzy w szkockim parlamencie mają ledwie jednego posła. Moje życie byłoby prostsze. Łatwiej byłoby mi uzyskać większość, gdyby Szkocja się oddzieliła od Zjednoczonego Królestwa. Odpowiadam na to, że o wiele bardziej obchodzi mnie mój kraj niż moja partia. Bardzo zależy mi na tym wspaniałym kraju – Zjednoczonym Królestwie – które razem zbudowaliśmy. Moje serce zostałoby złamane, gdyby rodzina narodów, którą zbudowaliśmy i która tyle dokonała, teraz została rozerwana – mówił premier. Dodajmy, że nie tylko serce Camerona byłoby złamane. Prawdopodobnie to samo spotkałoby jego karierę. Mało kto się spodziewa, że po rozpadzie państwa premier mógłby pozostać na stanowisku. Tymczasem Ed Miliband, lider lewicy, apelował, by w pozostałych częściach kraju – od Manchesteru po Dover – ludzie wywieszali szkockie flagi. To sposób na wydarcie symbolu zwolennikom niepodległości. I sygnał dla mieszkańców Szkocji: „Chcemy, żebyście byli z nami”. Jednak w tle cały czas jest podstawowe pytanie, czy na to wszystko nie jest za późno. Czy szeroki front Razem Lepiej, ponadpartyjna koalicja opowiadająca się za utrzymaniem jedności, nie przespał przypadkiem kampanii. Londyńskie klątwy tracą moc Organizacja Razem Lepiej jest niezwykle pojemna. Ramię w ramię stoją tu przedstawiciele lewicy i prawicy, Anglicy i Szkoci. Tyle że, jak tłumaczy dr Andrew Blick, politolog z londyńskiego King’s College, ten szeroki front to zarówno zaleta, jak i wada. – Mają problem ze skonstruowaniem spójnego przekazu. W końcu pomysły konserwatystów i laburzystów na Szkocję są bardzo różne, trudno im w składny sposób mówić ludziom, dlaczego pozostanie w Wielkiej Brytanii będzie dla nich dobre – tłumaczy dr Blick. Z programem pozytywnym jest problem, więc od początku Better Together skupiała się na zagrożeniach związanych z niepodległością. – Myślę, że Szkotów rozdrażniło w pewnym momencie protekcjonalne traktowanie ich przez Londyn. Poklepywanie po ramieniu i mówienie np.: „Nie, nie damy wam funta, zresztą i tak sami byście sobie nie poradzili” – ocenia Justyna Sroka, dziennikarka serwisu Emito.net z siedzibą w Edynburgu. Nie da się jednak ukryć, że pytań jest wiele. Bo Szkocja będzie musiała od nowa ubiegać się o członkostwo w Unii. A co na to Madryt opierający się dążeniom separatystycznym Basków i Katalończyków? Londyn wynegocjował wyłączenie z obowiązku przyjmowania euro. Czy Edynburg będzie musiał je przyjąć? No i co z sektorem finansowym Szkocji? Część międzynarodowych przedsiębiorstw już zapowiedziała, że opuści samodzielnie rządzący się kraj. Zrobił to nawet… Królewski Bank Szkocji. To wszystko wpływa na atmosferę. Dlatego taktyka Salmonda od początku zakładała mówienie Szkotom, że nie będą musieli rezygnować z tych rzeczy, które w brytyjskości im się podobają: dalej będą mieli królową, a w ich portfelach pozostanie funt. Mimo to złowróżbne zapowiedzi płynące z Londynu bardzo długo odstraszały od wybrania niepodległości. W końcu czasy
Tagi:
Adam Dąbrowski









