Sztuka przekrętu

Sztuka przekrętu

Warszawa 22.11.2016 r. Monika Malkowska - krytyk sztuki. fot.Krzysztof Zuczkowski

Prywatne fundacje i galerie bogacą się na publicznych pieniądzach, bo weszły w dobry układ Monika Małkowska – absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (Pracownia Grafiki Warsztatowej). Wystawiała obrazy i rysunki, aranżowała wystawy, projektowała ubrania, pisała o modzie. Obserwatorka zmieniającej się rzeczywistości i obyczajów. Pisze do prasy codziennej i miesięczników branżowych. Stale współpracuje z radiem i telewizją. Wykłada na uczelniach. Na warszawskiej ASP w 2011 r. uzyskała tytuł doktora za pracę „Niech sczezną krytycy!”. Z pani ust wyjątkowo często padają negatywne określenia pod adresem konkretnych uczestników naszego rynku sztuki. Mówi pani o imperium, monopolu, a nawet mafii i korupcji. Czy podtrzymuje pani tę opinię? – Potwierdzam. Można oczywiście używać łagodniejszych słów, jak kartel czy klika w odniesieniu do grupy uprzywilejowanych kierowników instytucji państwowych i prywatnych galerii oraz kuratorów i artystów. Ten układ, mimo zmian na scenie politycznej, nadal świetnie sobie radzi. Doczekała się pani równie ostrej reakcji. Padło określenie neofaszystka. Prasa tzw. głównego nurtu, „Gazeta Wyborcza”, „Tygodnik Powszechny”, „Polityka”, „Newsweek”, opisała pani działania jako szkodliwe. Że niby przez panią zagrożony był 25-letni dorobek polskich instytucji sztuki. Przeprosili za mijanie się z faktami? – Ależ skąd. Nikt nie przeprosił. Tylko dyrektorka radiowej Dwójki zadzwoniła z przeprosinami, że uczestnicy dyskusji w studiu bezceremonialnie natarli na mnie. O co poszło? – O pieniądze. W sumie mafia i tak je dostała, ale z lekkim opóźnieniem. Układ jednak wpadł w popłoch i na łamach prasy pojawiły się wyjątkowo wredne i kłamliwe słowa na mój temat. Chodziło o to, że na początku zeszłego roku, zaraz po wygranej PiS, zaproszono mnie do komisji, która miała przyznać pieniądze z budżetu dla czterech priorytetowych muzeów sztuki nowoczesnej: Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MSN), Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Współczesnego we Wrocławiu i Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, czyli MOCAK. Pieniądze – 7 mln zł – w skali światowej niewielkie, bo pozwalają na zakup jednej lub dwóch cennych prac, ale dla polskich instytucji ogromne. Wystarczy porównać: tutaj cztery muzea i 7 mln, a dla pozostałych 125 muzeów tylko trochę ponad 3 mln zł. Chcieliśmy w ramach tej komisji wprowadzić jakiś porządek w rozdzielaniu tak dużych pieniędzy i zmienić regulamin, aby nie kupować dzieł współczesnych w pakietach, lecz konkretne obiekty. Postulowaliśmy zaproszenie do komisji konserwatorów sztuki, którzy przestrzegliby przed kupowaniem prac w złym stanie, rozpadających się, nietrwałych czy trudnych do konserwacji. A konkretnie co miało być kupowane? – Widzieliśmy, że komisja ma tylko przyklepać już zaplanowane zakupy, a nie decydować za dyrekcje muzeów. Teoretycznie każda placówka ma swoją specyfikę, ale okazało się, że powtarzają się niektóre nazwiska artystów i ich prace, np. Zbigniew Libera i jego „Obrzędy intymne”. Byliśmy pierwszą komisją, która oprócz spisu zakupów mogła obejrzeć zdjęcia proponowanych prac. Jednak prace wideo można było obejrzeć tylko na stopklatkach, co jest absurdem. Mimo wszystko nie odrzuciliśmy sugerowanych zakupów, lecz postulowaliśmy pewne zmiany w zasadach kupowania. W sumie wypłata dotacji trochę się przeciągnęła, co wywołało burzę. Układ się broni Posypały się wyzwiska? – W komisji było kilka osób, ale najwięcej oberwałam ja, jako osoba medialna, która od pewnego czasu pisze o patologiach. W artykułach pojawiały się kłamstwa, że np. kolaborujemy z PiS, że pieniądze zostały zabrane i przekazane na Świątynię Opatrzności albo inne cele. Wszystko to była nieprawda, bo nikt pieniędzy nie odebrał. Po kilku miesiącach została powołana kolejna komisja pod przewodnictwem Waldemara Baraniewskiego. Ona już rozdzieliła te 7 mln. Tego zespołu nikt nie oskarżył o kolaborację z PiS. Jest cicho. Ale przecież ta jedna sprawa nie przesądziła o tym, że ma pani na pieńku ze środowiskiem muzealników. Mówi pani otwarcie o jego patologiach. Gdzieś wyczytałem, że znalazła pani „przekręt założycielski” obecnego układu życia artystycznego. – Określenie „przekręt założycielski” nie pochodzi ode mnie, a odnosi się w głównej mierze do Fundacji Galerii Foksal – nie mylić z Galerią Foksal. Rzecz w tym, że zakupy dla czołowych państwowych instytucji sztuki współczesnej przechodzą przez prywatne fundacje i galerie. One bogacą się na publicznych pieniądzach, bo weszły w dobry układ. Składają wnioski o dotacje i zwykle wygrywają. Samo wypełnienie wniosku jest dużą sztuką, a jego przeforsowanie jeszcze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2017, 2017

Kategorie: Kultura