Tag "biurokracja"

Powrót na stronę główną
Kraj

Zbigniew Derdziuk – tajemniczy prezes ZUS

Kompetencje niejasne, zadania rozmyte, pozycja niepodważalna

Big Brother

ZUS to instytucja nieprzejrzysta. Nad wszystkim wisi fasadowa rada nadzorcza, ciało bez realnych kompetencji i wpływu(1). Sam ZUS dysponuje uprawnieniami quasi-śledczymi, sądowymi i egzekucyjnymi. Co to znaczy w praktyce? Na przykład to, że pozew przeciwko ZUS trzeba złożyć… za jego pośrednictwem(2). Jakby ofiara policyjnej przemocy musiała się skarżyć poprzez swojego oprawcę.

ZUS to także cichy terrorysta. Jedno naciśnięcie klawisza i człowiek albo część jego historii znika z systemu. Pozostaje się bez środków do życia, bez informacji i możliwości obrony(3). O prawdziwym obliczu ZUS mówi się szeptem. Publiczna krytyka? Zawsze wiąże się z ryzykiem.

Cyfrowa fikcja

Kto to stworzył? Kto za to odpowiada? Odpowiedzialność się rozmywa, ale jedno nazwisko pozostaje centralne: Zbigniew Derdziuk, obecny prezes ZUS.

System obowiązkowych ubezpieczeń nie powstał z dnia na dzień. Kształtował się latami, a Derdziuk w ostatnich latach był jednym z jego architektów. Już za swojej pierwszej kadencji (2009-2015) wdrażał fundamenty obecnego „nowoczesnego ZUS”: e-ZLA, PUE, automatyzację wypłat. Na papierze wyglądało to jak postęp, w praktyce – cyfrowa wersja kafkowskiego koszmaru: formularze, których nie da się wysłać, decyzje korygowane po trzech latach, algorytmy bez empatii i sprawności (bo system ZUS nie potrafi liczyć).

W 1985 r. ZUS zatrudniał 15 tys. urzędników i obsługiwał 15 mln osób. Dziś zatrudnia ok. 45 tys. i obsługuje… tyle samo. Różnica? Miliardy złotych wydane na informatyzację, która miała „pomóc”.

Derdziuk wcześniej brał udział w reformie emerytalnej w 1999 r., która rozmontowała system repartycyjny i wprowadziła fikcyjny kapitał. Skutki były tak poważne, że jako prezes musiał je potem rozbrajać jak miny. Teraz, po dziewięciu latach, wrócił na stanowisko. I choć podkreśla, że nie odpowiada za obecny stan ZUS, prawda jest inna: to on ten system współtworzył, wdrażał i utrwalał. ZUS nie da się zepsuć w rok. Ale jeśli ktoś miałby psuć go konsekwentnie przez ćwierć wieku, Derdziuk był przy tym niemal zawsze.

Kim jest Zbigniew Derdziuk?

Oficjalna narracja brzmi jak z folderu promocyjnego: wulkan energii, człowiek orkiestra, niezatapialny technokrata, który odnajduje się w każdej politycznej konfiguracji: od AWS i Balcerowicza, przez PiS i PO, po mBank i… rekomendację Lewicy. Nie „człowiek bez właściwości”, lecz człowiek wszystkich właściwości, pasujących do każdej epoki. Można by nim obsadzić całą Radę Ministrów i jeszcze starczyłoby na kilku wojewodów.

Nie kojarzycie? To zrozumiałe. W przestrzeni publicznej tak naprawdę istnieje tylko jeden artykuł o Zbigniewie Derdziuku – na Wikipedii. I to ten tekst media powielają od lat. Refren? „Bezpartyjny fachowiec”. Brzmi ładnie i niczego nie wyjaśnia. Problem w tym, że przez trzy dekady Derdziuk pobierał wynagrodzenie u co najmniej 30 pracodawców, nie dorywczo, lecz na stanowiskach kierowniczych, nadzorczych i zarządczych. Żeby nie być gołosłownym…

Człowiek renesansu administracji

Kariera Zbigniewa Derdziuka to gotycka Księga rekordów Guinnessa. Zaczynał jako dyrektor w TVP i TV Puls, potem był konsultantem międzynarodowym, członkiem rady nadzorczej OBOP, sekretarzem stanu, szefem Kancelarii Premiera, ministrem w rządzie Tuska, sekretarzem miasta Warszawy, dwukrotnym prezesem ZUS (2009-2015 i od 2024), a także doradcą zarządu mBanku.

W sektorze finansowym pełnił funkcje w PKO BP, PBI i Banku Pocztowym. Zasiadał w radach nadzorczych BGK, Totalizatora Sportowego, Amiki, PZU, Postdaty, Scanmedu, Winuela i Metra Warszawskiego. Od 2020 r. kierował Roma Office Center, spółką archidiecezji warszawskiej.

Na arenie międzynarodowej przewodniczył komisjom ISSA (International Social Security Association – Międzynarodowe Stowarzyszenie Zabezpieczenia Społecznego) i współpracował z Polskim Stowarzyszeniem Ubezpieczenia Społecznego. Udzielał się w projektach doradczych przy prezydencie Kaczyńskim, Polskiej Agencji Informacyjnej i w strukturach

PRZYPISY

  1. Rada Nadzorcza ZUS to 10-osobowy organ mający reprezentować rząd, pracodawców i związki zawodowe. W praktyce instytucjonalna fikcja, powoływana przez premiera, bez realnych kompetencji. Nie może powołać ani odwołać prezesa, nie ma wpływu na strategię, decyzje ani wewnętrzne zarządzenia. Jej opinie są doradcze, czyli ignorowane, a posiedzenia niejawne.
  2. Odwołanie od decyzji ZUS trzeba złożyć przez ten oddział, który ją wydał. Podstawa prawna: art. 477 par. 2 kpc i art. 83 Ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
  3. Z danych Rzecznika Praw Obywatelskich z lat 2020-2024 wynika, że ZUS co roku generuje ponad 4 tys. skarg, dotyczących m.in. przewlekłości postępowań, absurdalnych uzasadnień odmów oraz konsekwentnego ignorowania zaleceń RPO. Sam rzecznik mówi już nie o przypadkach, lecz o systemowej oporności instytucji. Według danych sądów co roku toczy się 120-160 tys. spraw z zakresu ubezpieczeń społecznych, z czego niemal 100 tys. kończy się wyrokiem. Większość tych spraw to spory z ZUS. Przy ok. 45 tys. pracowników ZUS łatwo policzyć, że statystycznie każdy urzędnik tej instytucji wydaje rocznie trzy-cztery decyzje, które kończą się w sądzie. A przecież mówimy tylko o sprawach, które obywatelom udało się zaskarżyć. Przeciętny pracownik ZUS ma co najmniej kilka sądowych „dzieci” rocznie, a dodatkowo całą gromadkę „niewidzialnych” decyzji – błędnych, ale skutecznych, bo nikt się nie odwołał. Wszystko w ramach instytucji, która ma służyć obywatelowi.
Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Pro domo sua

Nauka polska jest chora. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, niech spojrzy na wyniki światowych rankingów. W tych zestawieniach najlepsze polskie uniwersytety lokują się w czwartej czy piątej setce. Podkreślam, te najlepsze. A te gorsze? Nie mieszczą się nawet wśród tysiąca ocenianych.

Do wielu chorób trapiących od lat polską naukę, takich jak jej chroniczne niedofinansowanie, w ostatnich latach doszły nowe. Gowinowa reforma zbiurokratyzowała naukę do granic możliwości. Ludzie, którzy powinni poświęcać większość swojego czasu na badania naukowe, tracą go na zajęcia biurokratyczne, które, jeśli w ogóle byłyby konieczne, powinny być wykonywane przez pracowników o innych niż naukowe kwalifikacjach. Każda uczelnia tworzy stosy do niczego niepotrzebnych dokumentów, z których generalnie nie tylko się nie korzysta, ale nawet do nich nie zagląda. Ich produkcja jest jednak niezbędna, bo raz na cztery lata wnikliwie studiują je rewizorzy z Polskiej Komisji Akredytacyjnej (zwanej pieszczotliwie Paką). Na ich podstawie ocenia się wydziały, dyscypliny naukowe i kierunki studiów. A od tej oceny zależy kategoria, jaką dostaje wydział. Od tej kategorii z kolei zależą uprawnienia do nadawania stopni naukowych i wysokość finansowania.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

W gąszczu biurokracji uszczelnionym koncertiną głupoty

Młoda kobieta uciekła z Kamerunu. Jej męża, wojskowego, zamordowano, jej samej groziła śmierć. Bała się. Była w ciąży. Chciała uciekać. Tylko dokąd? Ktoś jej poradził: są loty do Mińska, to takie miasto na Białorusi, to już Europa. Stamtąd trzeba tylko przejść przez lasek i jest inny europejski kraj. Nazywa się Polska. Ta Polska należy do Unii Europejskiej. Jak już tam się znajdziesz, to jedziesz, dokąd chcesz: Niemcy, Szwecja, Francja, Włochy. Zostawiła małą córeczkę pod opieką

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Zejdźmy na ziemię

Przy nieprawdopodobnej centralizacji polskiego szkolnictwa każde działanie czy nawet słowo z MEN może wywołać gigantyczne reakcje społeczne Na wyspach Bergamutach Podobno jest kot w butach. (…) Jest słoń z trąbami dwiema I tylko… wysp tych nie ma. Jan Brzechwa   Trudne zadanie stanęło przed nowym kierownictwem Ministerstwa Edukacji Narodowej. Z jednej strony, ma ono posprzątać po ekipach PiS i nie tylko, z drugiej – w ostatnich latach nagromadziła się po stronie opozycyjnej i została rozpropagowana masa postulatów,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Batalia z francuską biurokracją

Francja pięknie się ubiera. A nadrzędnym jej strojem są koperty Jest takie francuskie słowo oznaczające wzruszenie ramion, coś pomiędzy „cóż” a „pff”, słynne bah (czyt. ba). Usłyszysz je często z ust Francuzów. Biurokracja też jest na b i gdy w rozmowie poruszysz jej temat, niemal każdy zareaguje: – Bah, nie mów mi nawet! Szkoda słów. To g… (c’est d’la merde). Eh bah. Ale, co gorsza, dokończy: – Tak to jest, co można zrobić? Batalia ze skarbówką Głównym strojem we Francji są koperty.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Meandry śląskiej historii

Historia śląskich chłopów jest inna niż tych z byłej Kongresówki czy Galicji Górny Śląsk – pruski i austriacki – był obok Czech pierwszym słowiańskim regionem, który wszedł w orbitę kapitalistycznej modernizacji. Już samo to zjawisko odróżnia go od reszty współczesnej Polski. Na początku XX w. było to największe skupisko robotników w Europie Środkowej. Historyczka Maria Wanatowicz zwróciła uwagę, że „w dużych skupiskach łatwiej rodziła się solidarność robotnicza, (…) wcześniej kształtował się wspólny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Przeterminy

Co warto wiedzieć o datach umieszczanych na jedzeniu Katarzyna Bosacka – dziennikarka telewizyjna i prasowa, przez lata prowadziła programy „Wiem, co jem” i „Wiem, co kupuję”, autorka poradników konsumenckich i książek kucharskich. Data ważności – takiego terminu nie ma w żadnym akcie prawnym, który precyzuje zasady wprowadzania żywności do obrotu. – Bo to sformułowanie potoczne, używane w zastępstwie dwóch specjalistycznych terminów stosowanych w UE: data minimalnej trwałości i termin przydatności do spożycia. Czyli odpowiednio „najlepiej spożyć przed” i „należy spożyć do”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj Wywiady

Celem ministra jest pacyfikacja nauczycieli

Lex Czarnek to pakiet zmian prawnych, które mają ograniczyć autonomię szkół Jarosław Pytlak – od 1990 r. dyrektor Szkoły Podstawowej nr 24 STO w Warszawie, od 2007 r. Zespołu Szkół. Biolog i pedagog, nauczyciel biologii, chemii i przyrody, harcmistrz. Odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Srebrnym Krzyżem „Za zasługi dla ZHP” oraz Złotą Odznaką Społecznego Towarzystwa Oświatowego. Autor bloga Wokół szkoły. Ma pan komplet nauczycieli? – Mam. Szczęściarz z pana. – Wiem. Ale jeśli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Pobrexitowi osiedleńcy

Od 1 lipca ci, którzy nie otrzymają statusu osoby osiedlonej, będą przebywać w Wielkiej Brytanii nielegalnie Europejczycy mieszkający w Wielkiej Brytanii i chcący pozostać na Wyspach mają czas do końca miesiąca, by wystąpić o status osoby osiedlonej (prawo stałego pobytu w ramach programu EU Settlement Scheme – Systemu Osiedleńczego dla Obywateli Unii Europejskiej). Ci, którzy do 30 czerwca nie otrzymają statusu osoby osiedlonej (settled status) lub statusu tymczasowego (pre-settled status), w teorii z dnia na dzień stracą prawo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Książki

Historia sekretnego ślubu

Opowieść o różnicy wieku i wszelkich wynikających stąd konsekwencjach Postanowiliśmy pobrać się w całkowitym sekrecie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wszyscy będą przeciwko nam. Ja będę głównym szwarccharakterem – uwiodłem. Weronika w ciut lepszej, ale też kiepskiej roli – dała się uwieść. I to komu! Wyliniałemu, schorowanemu, o przeszło 40 lat starszemu uwodzicielowi z bożej łaski. Z daleka może to wyglądać jeszcze gorzej, z daleka mianowicie, a i z całkiem bliska moja żona w sensie ścisłym sprawia wrażenie, jakby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.