Tag "Jarosław Kaczyński"

Powrót na stronę główną
Felietony Jerzy Domański

Czy Morawiecki dotrwa do wyborów?

Po niedzieli wiemy, że dopiero wybory parlamentarne rozstrzygną, kto zostanie górą na dłużej. I czyj program będzie realizowany. Wcześniej prezes Kaczyński uzupełni wakaty w ministerstwach. Wybór między kandydatami z różnych, ostro ze sobą rywalizujących frakcji to nawet dla tak sprytnego polityka zadanie niełatwe. Musi przecież balansować między grupami interesów wewnątrz obozu prawicowego, który sklecił cztery lata temu. Wtedy udało mu się zmarginalizować tę prawicową opozycję, która kwestionowała jego przywództwo. Ale to już przeszłość. Dziś przed prezesem dużo trudniejsze wyzwanie. I jeśli coś mu się śni, to Konfederacja. Niebezpieczny konkurent po prawej stronie. Atakujący PiS dużo ostrzej niż PO i cała opozycja. A na dodatek ekipa rządowa prezesowi się sypie. Problemem numer jeden jest premier Morawiecki. Człowiek, w którego Kaczyński tak wiele zainwestował. I to wbrew najbliższemu otoczeniu. Wciągnął na pokład bankstera, o którym w gruncie rzeczy niewiele wiedział. A przede wszystkim nie wiedział, że Morawiecki jest prawdziwym mistrzem tylko w jednej dziedzinie. Jak mało kto umie robić dobre wrażenie na ludziach, których chce oczarować. Ojciec premiera opowiadał, jak to Mateusz wkupywał się w łaski irlandzkich właścicieli banku. Robił to tak skutecznie, że zrobili go prezesem. Dużo o tym, kim naprawdę jest Morawiecki, mówią nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Organy i organ płciowy

Wystawa aktów wybitnego malarza Józefa Wilkonia w centrum Warszawy, na 52. piętrze wieżowca Libeskinda. Jesteśmy na wysokości iglicy Pałacu Kultury i Nauki, tuż obok niej. Niezwykły widok panoramy miasta przeszkadza oglądać sztukę, konkuruje z nią, odciąga uwagę nawet od aktów. Malarz podchodzi do mnie, mówi: „O, Tomek, fajnie, że jesteś”. Poczułem, jakbym miał 20 lat, a ile lat ma on? 88 – świetnie wygląda, energicznie się rusza, ma jasny umysł. Nagle uświadamiam sobie, że jeśli dożyję tego wieku, to stanie się to zaledwie za 18 lat. Przypominam sobie, co robiłem tyle lat temu, i zdaje mi się, że to było przedwczoraj. Czyli równie szybko to zleci w drugą stronę, może szybciej, z wiekiem lata mijają prędzej i jest to dojmujące złudzenie. • Jak zwykle po tenisie polityczne rozmowy z Ł. Mamy różne opinie o Kaczyńskim. Ł. uważa, że prezes jest opętany władzą i więcej nic. Ja sądzę, że obok władzy jest też chyba mania ideologiczna i chęć stworzenia nowego Polaka, narodowego katolika. Ale dopuszczam myśl, że to żądza władzy sprawia, że tylko cynicznie gra rolę ideologa. W sumie zajmujemy się głupstwami, kiedy świat ma inne problemy. Ten rok i poprzedni są przełomowe.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Kto przeprosi za Kempę?

Ciekawi nas, co prezes z Nowogrodzkiej myśli o Beacie Kempie. Kadrowej dla Sycowa i powiatu oleśnickiego. Iluż tamtejszych kumotrów „jej osoba” ustawiła na tłustych posadach! Dlaczego „jej osoba”? Bo lubi mówić o sobie per „moja osoba” to, „moja osoba” tamto. Prezes Kaczyński pamięta też inne jej wypowiedzi. Na przykład o PiS: „chodzi im o to, żeby nas zatłuc. SB została zlikwidowana, esbeckie metody pozostały”. Albo bardziej intymne: „nie czuję jako kobieta (?), aby on (Kaczyński) był szczery”. Później z Ziobrą na kolanach błagali Kaczyńskiego o litość. I wybłagali. Za Kempę przepraszała już Saska Kępa. Czas na przeprosiny z Dolnego Śląska.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Saryusz-Wolski. Świeżynka w PiS

Ambicja to dobra cecha. Ale bywa, że prowadzi człowieka na manowce. Tak jak Jacka Saryusza-Wolskiego. O Unii Europejskiej wie pewno wszystko. Ale o realnej polityce nie wie za dużo. Był w PZPR i w Solidarności, i w PO, która go trzykrotnie lokowała w Brukseli. Ale że chciał więcej, to Tusk go ograł. A Kaczyński przytulił. Pasuje do tej partii jak siodło do krowy. Nikt go tam nie lubi. Tak jak wcześniej w PO. Może ludzie mają ekstrawęch. I wyczuli w nim kunktatora i mitomana. Słabo przywiązanego do zasad. A bardzo mocno do własnych interesów.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Ręka podniesiona na Polskę

Franio, mój ośmiolatek, przed zaśnięciem pyta: „Tata, a czy ty jesteś dobrym pisarzem?”. Skonsternowany nie wiem, co odpowiedzieć. Zaraz potem znowu: „A czy na książkach dobrze się zarabia?”. Tu nie mam żadnych problemów, by szybko to wyjaśnić. Potem ma inny dylemat: „Czy z nudów można umrzeć?”. Odpowiadam, że nie. Ale to nieprawda. Ludzie z nudów często ryzykują życie i je tracą. Czy I wojna światowa nie wybuchła z nudów? • Wczoraj przykre zdarzenie w autobusie. Wszedł kontroler, wszystkich sprawdził, a mnie pominął, uznał pewnie, że mam tyle lat, że przysługuje mi darmowy przejazd. • Wymiana opon na letnie, lubię ten warsztacik w pobliżu mojego domu i jego właściciela. Jak zwykle gadamy o polityce, o obrzydliwości tej władzy, mówi: „Tylko dwóch moich klientów to pisowcy, inni myślą jak my, nie wiem, kto na nich głosuje”. • Jadę do Wejherowa na zaproszenie tamtejszego KOD. Byłem w tym mieście już rok temu. Tam KOD jest niezwykle aktywny dzięki Longinowi Skrzypińskiemu. Nawet w deszcz, nawet w śnieg i mróz, nawet w czasie świąt codziennie stał pod miejscowym sądem i demonstrował. Przyznam, że chwilami myślałem, że jest obłąkany, a to tylko moralna wrażliwość i niezgoda na to, co się dzieje w Polsce. Pan Longin ma firmę ogrodniczą, dwójkę dzieci, miłą żonę, też zaangażowaną. Tym razem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Zaczynamy od ronda

Gdańsk i Sopot podzieliły się pierwszeństwem w użyciu daty 4 czerwca 1989 r. jako imienia stosownego do ochrzczenia ronda przy Ergo Arenie na granicy obu miast. Zauważyć przy tym należy, że zrobiły to bardzo fair, równo i równocześnie, bo na wspólnej sesji radnych. Kiedyś, kiedyś w przyszłości, po wielu latach obchodów Dnia Wolności 4 Czerwca (Pomarzyć wolno? Wolno!) jako najważniejszego święta państwowego w RP, młodzież dziennikarska z pewnością zacznie dochodzić, kto pierwszy wpadł na pomysł wyniesienia tej akurat daty do tak wysokiej godności. Chciałbym tutaj reporterowi z przyszłości podrzucić gotową ściągę, właśnie w tym miejscu, w PRZEGLĄDZIE nr 20 z 2019 r. Dlatego piszę o banalnym z pozoru wydarzeniu administracyjnym jak o doniosłym fakcie historycznym. I jeszcze raz powtórzę: samorządowcy z Gdańska i Sopotu jako pierwsi zmaterializowali symboliczną od 30 lat datę, która odtąd będzie miała przynajmniej własną tablicę metalową na skrzyżowaniu ważnych dróg w Polsce. Oczywiście, uchwała nie była formalnością. Radni z sekcji PiS nie byli za, nie byli też przeciw. W ogóle nie podnieśli rąk, zachowując alibi wobec prezesa, który nie zdążył im nakazać czegoś mądrzejszego, a sami nie wiedzieli jeszcze, czy ich dyrygent w ogóle przyjedzie do Gdańska na jakieś obchody 30. rocznicy pierwszych wolnych wyborów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Światło i mrok

Jeśli nauczyciele przegrają swój strajk, zostaną upokorzeni. Za upokorzenie płaci się różnymi formami depresji, jej ofiarą padną pośrednio nasze dzieci. Jadę do Legnicy, mam spotkanie w tamtejszej bibliotece, tematem jest właśnie depresja i moja książka o niej. Inspiratorką spotkania była uczennica miejscowego liceum, sama ma poważny problem z depresją, która szerzy się wśród dzieci i młodzieży. Dziewczyna wygląda jak anioł, a ma w sobie ukryte piekło. Nigdy nie byłem w Legnicy. Ładne fragmenty starego miasta, potężny barokowy kościół, kilka neogotyckich ze strzelistymi wieżami, ale centrum miasta zepsute przez architekturę z czasów PRL, wznoszoną w miejscu wyburzanych starych kamieniczek. Biblioteka w pięknym neogotyckim budynku przedwojennej niemieckiej masonerii. Jak zawsze w mniejszych miastach dobra i liczna publiczność, jak zwykle średnia wieku wysoka, młodzi już nie przychodzą na spotkania autorskie. Z moich licznych w ostatnim czasie spotkań z bibliotekarzami wynika, że to środowisko w przygniatającej większości, podobnie jak nauczycielskie, jest antypisowskie. A może po prostu taka jest polska inteligencja. Zaskakuje skala emocji, ale przecież moje też są wielkie. • Często dręczą mnie sny, że gdzieś się gubię, nie nadążam, spóźniam się. I oto uciekł mi pociąg z Warszawy do Wrocławia, gdzie miałem przesiadkę w drodze do Legnicy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Oikodespota i polskie recepty

Pewnie dopiero po latach, kiedy ktoś z Episkopatu oceni, że Polska jest już zbawiona, przyjdzie czas na odpowiedź, jakąż to funkcję w państwie sprawował człowiek, który doprowadził do stanu zbawienia. Nieuchronność nadeszła, kiedy pojawił się problem, co napisać na postumencie bliźniaczego pomnika na placu Piłsudskiego. Toruńska grupa narodowców ciągle nie godzi się na zbawcę. Argumentuje, że nie ma takiego stanowiska w konstytucji, ale i tak wszyscy wiedzą, że Toruń chce zachować tytuł dla własnego salwatora, też już ciosanego w kamieniu specjalnie sprowadzonym z Kalabrii. Wnuk byłego premiera, teraz poseł klubu Kukiz 66, przypomina, że jego dziadek kiedyś używał terminu gospodarz, włodarz albo jakoś tak, i może to słowo by się nadało na podpis pod figurą. Zaprotestował poseł PSL, domagając się przy okazji powrotu do macierzy obu słów ukradzionych Stronnictwu podczas wojny hybrydowej, która wybuchła na wsi wkrótce po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego, że PiS jest partią wiejską. W debacie zauważono, że Kaczyńskiemu zabrakło do kompletu tylko jednego tytułu, jakim zwyczajowo wdzięczne narody obdarzają najukochańszych wodzów i nauczycieli. Niesłusznie nie został Wielkim Językoznawcą, którym w istocie był. Przez całe lata co miesiąc trafnym słowem obdarzał cykliczną golgotę, która go zaprowadziła do prawdy, od kościoła do pałacu, między szpalerami mord zdradzieckich. Zapobiegł ucieczce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Zaremba – wymarzony laudator

Autor „Flaczków tygodnia”, poczytnej rubryki w dzienniku „Trybuna”, przejechał się po Piotrze Zarembie. Najpierw nazwał go kwiatem prawicowej, propisowskiej publicystyki. Ale zaraz przypomniał, że został „miss dziennikarskiej wazeliny”. A to za wyjątkowo lizusowską laudację wygłoszoną dwa lata temu w imieniu tygodnika „Sieci” na cześć Jarosława Kaczyńskiego, któremu redakcja wręczyła nagrodę jako „Człowiekowi Wolności”. Laudacja Zaremby przebiła nawet podobne laurki z lat 50. Jednak co talent to talent. No i internet, który niczego nie gubi.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Tuczenie gęsi

Byłem z moją nową książką dla dzieci na targach Przecinek i Kropka, które się odbywały w Koneserze. To dawna wytwórnia wódek na warszawskiej Pradze, niedawno pięknie adaptowana na centrum handlowe i konferencyjne. Mam na targach spotkanie autorskie, a potem powinienem podpisywać książkę. Ale okazuje się, że jej na targach nie ma, zagapili się, nie ściągnęli tytułu. Organizatorka rozpacza. Robi mi się jej żal i ją pocieszam. Zawsze tak mam. Żal mi ludzi, bo i siebie mi żal, i często się zagapiam, więc zwykle nie potrafię się gniewać na błędy innych, nawet kiedy są dla mnie dotkliwe. • Moje dzieci liczą na to, że strajk nauczycieli będzie trwał do wakacji. Pytanie tylko, czy wytrzymamy z nimi w domu, skoro już po trzech dniach jest ciężko. Na to liczy rząd – że rodzice będą mieli dramat z dziećmi i skierują żal i gniew w stronę nauczycieli. Rząd nie może dać podwyżek nauczycielom, bo zaraz zastrajkują inne grupy zawodowe. A budżet pęka. Rozbudzili niebotyczne apetyty, rozdając pieniądze na prawo i lewo. Strajk zwrócił uwagę na polską edukację, że jest w opłakanym stanie. Ta katastrofa musi wywołać w przyszłości zapaść cywilizacyjną. Zdumiewające, że wcześniej nie było dyskusji na miarę problemu. PiS władowało się w szkoły jak pijany do sklepu z porcelaną, ale problem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.