Tag "pogoda"

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

W poszukiwaniu utraconego mrozu

Jest zima, choć trzeba jej się naszukać. Kumpel z Bielska, zdolny elektronik i początkujący grotołaz, skonstruował urządzenie pomiarowe, które jakimś cudem nieprzerwanie nadaje z odległego grajdołka w Tatrach Zachodnich pomimo braku jakiegokolwiek zasięgu. 17 lutego 2024 r. przed świtem termometr odnotował na dnie Litworowego Kotła minus 41,13 st. C, czyli o pół stopnia mniej, niż odnotowano niemal 100 lat temu w Kotlinie Żywieckiej.

W radość tropicieli mrozowisk ze znalezienia nowego polskiego bieguna zimna rychło wkradła się konfuzja, czy aby naród nie zacznie wyciągać z tego opacznych wniosków. Kiedy wiadomość przeciekła do mediów klikbajtem „Padł rekord zimna w Polsce”, denialiści klimatyczni natychmiast podnieśli raban: „Ha! I gdzie ten wasz efekt cieplarniany! Globalne ocieplenie? Ściemniacze! Mamy zimę, jakiej najstarsi górale nie pamiętają!”. Dowcip polega na tym, że przed niespełna 100 laty czterdziestka pękła w mieście (odnotowano ją w Żywcu, każdej zimy cierpiącym z powodu swojego położenia, bo kiedyś stagnował w nim siarczysty mróz, dzisiaj stoi tam smog i nie da się oddychać), a teraz trzeba było wieloletnich starań i poszukiwań meteorologów, aby wysoko w górach znaleźć coś w rodzaju jeziora mrozu, zastoiny lodowatego powietrza na dnie Doliny Litworowej, by tak rzec poetycko: mikrej kropelki zimna w oceanie ciepłoty. Tak oto wyciąganie błędnych wniosków i mylne uogólnienia mącą we łbach mas.

Na dnie Litworowego Kotła chroniłem się kiedyś przed letnią burzą, bo jak na grzbietach tatrzańskich przygrzmoci, to najhardsi zawodnicy miękną i szukają bezpiecznego miejsca. W przypadku wiszącej dolinki Litworowej najbezpieczniejsze oznacza najniższe, bo pioruny rąbią w to, co wystaje – dno polodowcowego kociołka zdało nam się idealnym miejscem do przeczekania hurnawicy, tośmy do niego zbiegli, przysiedli na plecakach i skulili się z nadzieją, że Złe przejdzie nam nad plecami. Ja piorunów boję się panicznie, mam odruch ucieczkowy, może w poprzednim wcieleniu nie przeżyłem jakiegoś bombardowania, a może po prostu dwie burze na grani wystarczyły na całe życie – jak usłyszę, że na horyzoncie chmury zaczynają się kłócić, podkulam ogon i zawracam ku dolinom. Owóż, wracając do kumpla, co to był złowił rekordowe mrozowisko – kiedy schodził na dno kotła, w rejonie dna „basenu zimna” na przestrzeni kilku metrów temperatura spadła o kilkanaście stopni, miał wrażenie, jakby się zanurzał w lodowatym stawie. Jest młody, nie pamięta już śnieżnych zim w miastach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Duch w płacie skroniowym

Za nami kilka wietrznych dni, które – oprócz bólu głowy – przyniosły globalne usprawiedliwienie dla po prostu wszystkiego. Kłótliwego nastroju, niecierpliwości, spóźnienia, nienapisania i nieposprzątania. Odmówienia, zerwania, serii wrogich esemesów, zakalca – i już czuję się jak ktoś, kto wycina z gazety słówka, żeby wykonać „zabawny” kolaż na czyjeś urodziny. Więc ups. Nadal wieje. Trochę mnie to usprawiedliwia. Oprócz demontażu emocji wiatr przynosi fabularne sny i coś jak wstydliwe tęsknotki,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Skwarna rozpacz

Morze to nie mój żywioł; jestem z tych, którym plażowy drink z palemką nijak się nie kojarzy z rajskim odpoczywaniem, wzdrygam się na myśl o wylegiwaniu na słońcu w ciasno zbitym tłumie ludzkich fok. Jestem człowiekiem cienia. Lato jest moim aliantem tylko w planach skalnych włóczęg, bo topi śniegi i odsłania na kilkadziesiąt dni tatrzańskie żleby, którymi mogę podchodzić ku granitowym ostrzom. Większość jaskiń w krasie wysokogórskim też łatwiej dostępna jest latem, oprócz tych niżej położonych, gdzie tylko mroźna zima

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Ekologia

Katastrofa klimatyczna już tu jest

Zmiany klimatu piszą na nowo mapy świata – te fizyczne i te polityczne Przybyszom z innych krajów i kultur Dżakarta może się wydawać aż nazbyt stereotypowo wschodnim miastem. Kakofonia klaksonów, wiecznie zatłoczone ulice, brak spójności architektonicznej. Bogactwo miesza się z biedą, wieżowce majaczą w oddali na tle niskich, często prowizorycznych budynków mieszkalnych. Mająca prawie pięciowiekową historię i coś pomiędzy 10 a 12 mln mieszkańców stolica Indonezji przez ostatnie kilkadziesiąt lat była jedną z najważniejszych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Ekologia

Czarna przyszłość białego szaleństwa

Ostatnie zimowe igrzyska rozegrano w całości na sztucznym śniegu – nie po raz ostatni Ostatnie zimowe igrzyska olimpijskie rozegrano w mieście, w którym prędzej niż biały puch z nieba sypią się drobinki sadzy, średnia temperatura w lutym rzadko spada poniżej 0 st. C i w którym nie ma ani historycznych obiektów sportowych, ani tradycji związanych ze sportami zimowymi. Olimpiada w Pekinie odbyła się w całości na sztucznie wytworzonych nawierzchniach i wszystko wskazuje, że ten trend się utrzyma. Co to oznacza dla sportów zimowych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Ekologia

Klimat szaleje przez nas

Nasze indywidualne decyzje są ważne, choć świata nie zmienią. Przede wszystkim potrzebujemy zmiany systemowej Prof. Zbigniew Karaczun – sozolog i działacz ruchu ekologicznego, ekspert Koalicji Klimatycznej Ktoś policzył, że alertów Rządowego Centrum Bezpieczeństwa ostrzegających przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, których w całym roku 2021 było 17, w tym roku dostaliśmy już 9. Dzieje się coś niepokojącego czy może RCB jest nadaktywne? – Centrum będzie nas bombardować częściej, dlatego że ekstremalne zdarzenia pogodowe,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Z dnia na dzień

Śnieg na pustyni Atakama

Po powodziach w Niemczech i ekstremalnie wysokich temperaturach w Europie Południowej, w miasteczku El Salvador na pustyni Atakama w Chile spadł śnieg. Mieszkańcy natychmiast zabrali się za lepienie bałwanów i obrzucanie się śnieżkami. „To jest wspaniałe. Mam 30 lat i po raz