Tag "społeczeństwo"

Powrót na stronę główną
Kraj

Polska podziemna

Teraz jest lockdown – kto kombinuje, ten żyje Amputacja włosów, pokazy krzewów magnolii czy kursy degustacji piwa – Stanisław Bareja z powodzeniem mógłby nakręcić kolejną część „Misia”. Przedsiębiorcy z branż obciążonych pandemicznymi zakazami fundują nam festiwal pomysłów na ich obejście, potwierdzając starą prawdę: Polak potrafi. Eldorado w małpim gaju Moje pierwsze zetknięcie z usługowym podziemiem następuje w drugiej połowie grudnia 2020 r. Mieszkam na wsi, pracuję zdalnie, do fryzjera czy kosmetyczki i tak nie chodzę prawie nigdy, więc w trakcie pandemii tym bardziej nie próbuję. Jedzenie w restauracjach kupujemy na wynos. Żyję w naiwnym przekonaniu o tym, że naprawdę mamy w kraju lockdown. W któreś grudniowe popołudnie, wyposażeni w maseczki i płyn dezynfekujący, jedziemy do sklepu meblowego, korzystając z tego, że tej branży jeszcze nie zamknęli. Mam wyrzuty sumienia, że się narażamy, ale nie możemy dłużej czekać z kupnem biurka dla dziecka. – Mamo, zobacz, tu jest sala zabaw z trampolinami, wejdziemy? – pyta mnie córka, gdy przechodzimy obok jednego z warszawskich centrów handlowych. – Nie możemy – rozkładam bezradnie ręce. – Salki nadal są zamknięte. Przyjdziemy tu, gdy to wszystko się skończy, dobrze? – Wiem, mamo, ale może da się przez szybę zobaczyć, jak to wygląda

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Nie jesteśmy robotami

Wprowadzając obostrzenia, szukajmy kompromisów Dr Ewa Jarczewska-Gerc – psycholożka społeczna, trenerka biznesu, adiunkt w Katedrze Psychologii Różnic Indywidualnych, Diagnozy i Psychometrii Uniwersytetu SWPS Przedsiębiorcy już chyba masowo łamią obostrzenia. Czy nieustanne kombinowanie to jakaś nasza cecha narodowa? – Absolutnie nie. To się dzieje na całym świecie. Obserwujemy takie postawy nie tylko u przedsiębiorców czy młodzieży, ale nawet u samych polityków, którzy ograniczenia narzucają. Sporo już widzieliśmy skandali, kiedy członkowie rządów czy ich doradcy, piewcy obostrzeń, byli przyłapywani na gorącym uczynku podczas łamania zakazów. Taka jest natura człowieka – w każdym z nas tkwi ziarno hipokryty. Polecam genialną książkę z obszaru psychologii społecznej „Błądzą wszyscy (ale nie ja)”, która mówi o tym, że najczęściej uważamy, iż wszyscy inni źle postępują, a my jesteśmy superfajni. To przekonanie, że nam samym trochę więcej wolno, wynika m.in. z iluzji kontroli. Zdrowy psychicznie człowiek uważa, że jest trochę lepszy, trochę ładniejszy, trochę mądrzejszy, że ma więcej kontroli nad swoim życiem i – co ważne – że los lubi go trochę bardziej niż przeciętnego człowieka. To właśnie dlatego myślimy, że gdy MY się spotkamy z rodziną czy przyjaciółmi, na pewno się nie zarazimy. Bo to my – w naszym przekonaniu – mamy kontrolę, a inni nie. Zwróciłabym też

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Nudne superego, czyli o ucieczce węża i śluzowcach

Yamaha TDM 859 sunęła przez miasto, zostawiając za sobą nie tylko paskudny ślad węglowy, ale i smugę zapachu wody toaletowej Armani, którą rozsiewał kierujący pojazdem Wojtek. Wierzył, że tuż za rogiem spotka kobietę swojego życia. Wyjeździł kilka baków i wkrótce zrozumiał błąd takiego założenia – to nie dziewczyny oglądają się za mruczącą przyjemnie yamahą, tylko młodzi chłopcy. Stoją grupkami na pętlach, rozdziawiają gęby. Dają się oślepić przez błyski, które szczodrze rozrzuca wokół łuska karoserii. Podobne rozczarowanie spotyka wszystkich tych, którzy biorą sobie psy w celach matrymonialnych. Krążąca podskórnie w społecznościach lokalnych opinia, że piesek pomaga w zawarciu znajomości, ma tyle wspólnego z prawdą, co Kopernik z kopertą. Natomiast parka człowiek-pies może stać się szalenie popularną atrakcją dla pokolenia, które stawia pierwsze (dosłownie) kroki w piaskownicy – z miną Krzysztofa Kolumba. Amerykańskie powiedzenie Be careful what You wish for (uważaj, czego sobie życzysz) trafnie opisuje tzw. zdziwko, jakie wykrzywia nam twarz, kiedy nasze plany krzyżuje mały żarcik losu. Trudno. Jak mówi Michel Foucault (tak, tak, on też miał coś do powiedzenia na temat pecha): „Trzeba zaakceptować wprowadzenie elementu losowości jako kategorii

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Obywatelka kontratakuje

Bydgoski sąd orzekł, że policja ma prawo legitymować obywatela, tylko gdy ten robi coś złego. W przeciwnym razie to nadużywanie władzy 30 grudnia zeszłego roku, tuż przed godz. 13, Ilona Michalak, inżynier budownictwa po pięćdziesiątce, wyszła ze swojego biura projektowego przy ul. Długiej w Bydgoszczy i poszła na pobliski Stary Rynek, żeby przyłączyć się do akcji „Stop zastraszaniu obywateli”. Ludzie, którzy zetknęli się z policjantami nadużywającymi władzy na manifestacjach ulicznych, mieli tam podpisywać list protestacyjny. Bydgoszczanka nie zapomniała o włożeniu maseczki. Wzięła też karton po pizzy, na którym wymalowała dwa hasła: „Solidarni z sędziami” i „Stop represjom politycznym”. Na Rynku stanęła trochę z boku, od najbliższych ludzi dzieliło ją jakieś 40 m. – Nie jestem urodzoną buntowniczką, przeciwnie, raczej osobą ugodową – ocenia pani Ilona. – Ale tylko do jakiejś granicy, po przekroczeniu której zaczyna rosnąć mój upór i sprzeciw. Tak było w grudniu 2015 r., gdy uznałam, że nie mogę siedzieć dłużej w domu, bo władza poszła za daleko, atakując Trybunał Konstytucyjny. I wyszłam pierwszy raz w życiu na ulicę demonstrować sprzeciw. Potem był Czarny Marsz w 2016 r. i od tamtego czasu publicznie protestuję coraz częściej. Bo władza daje mi sporo powodów do buntu. Czasem Ilona Michalak manifestuje samotnie. Kiedyś stała w pojedynkę przed bydgoskim sądem, z zapalonym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Nowa normalność

Świat nie jest jeszcze w stanie pomóc pacjentom z przewlekłymi konsekwencjami koronawirusa Rok temu wziął nas wszystkich z zaskoczenia. Pojawił się znikąd, w ciągu kilku tygodni ogarnął całą planetę i pokazał, jak łatwo zachwiać fundamentami naszej cywilizacji. Uderzył jednocześnie w dwa najczulsze punkty – zdrowie mas i publiczną opiekę zdrowotną. Najbogatsze kraje świata, chełpiące się bogactwem badawczym i zaawansowanymi technologiami, zapadały się pod jego ciężarem. Przepełnione szpitale, braki sprzętowe, karetki wożące pacjentów setki kilometrów w poszukiwaniu wolnego łóżka. Tysiące odwołanych wizyt u lekarza, iluzja zdalnego badania. Najwyższe od czasów wielkich wojen statystyki zgonów. I coraz powszechniejsze przekonanie, że kto z wirusem trafi do szpitala, ten już z niego nie wyjdzie. To krótki opis spustoszenia, którego COVID-19 dokonał w systemach opieki zdrowotnej jak świat długi i szeroki. Mimo to teraz, kiedy mamy już kilka działających szczepionek, a kampanie ich podawania wreszcie zaczynają osiągać przyzwoite tempo, łatwo popaść w przesadny optymizm odnośnie do końca pandemii. Wprawdzie raz na jakiś czas znajdzie się ostrożny ekspert, który alarmującym tonem rzuci hasło, że „koronawirus zostanie z nami na zawsze”, ale wielu z nas przed tymi słowami robi mniej lub bardziej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nic „nie wróci do normalności”

Po pandemii Polska będzie zupełnie inna Od ponad roku żyjemy w bardzo trudnym czasie; tzw. walka z pandemią wyczerpuje większość energii społecznej i powoduje odsunięcie na dalszy plan głębszych refleksji nad przyszłością. W zasadzie gros działań rządów państw europejskich i ich agend ma na celu zatrzymanie rozwoju epidemii i wzbudzanie nadziei społecznych, że po zbiorowym wysiłku „wszystko wróci do normalności”. Otóż pierwsza teza, jaką stawiam, brzmi: to nieprawda, po pandemii świat, społeczeństwa i ich organizacja będą zupełnie inne; nic „nie wróci do normalności”. Pandemia jest detonatorem wielkiej zmiany społecznej, której przebiegu ani końca, ani tym bardziej ostatecznych rezultatów nie znamy. Historia wielkich zmian uczy, że dopiero ex post wojny były nazywane wielkimi wojnami, rewolucje stawały się wielkimi rewolucjami, dotyczy to też wielkich katastrof naturalnych, wielkich migracji itd. Ex ante, a zwłaszcza w początkowych okresach tych wydarzeń, nikt nie umiał ich nazwać i nikt nie wyobrażał sobie ich rezultatów. Po żadnej wielkiej wojnie nic nie „wróciło do normalności”, tak samo po żadnej rewolucji, wielkiej klęsce żywiołowej czy wielkiej fali migracji. I niewypowiadaną dziś prawdą jest to, że nikt nie miał, przynajmniej na pierwszych etapach takich wielkich zmian, narzędzi, by przewidywać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Bezdzietni z wyboru

Nie ma z czego się tłumaczyć. Niektórzy ludzie po prostu nie chcą mieć dzieci. Mówi się o tym coraz częściej i głośniej „Tu możesz się wyżalić, porozmawiać o kłopotach z samą sobą i światem wokół Ciebie, jak również podzielić radością, która stała się Twoim udziałem”, zaprasza internetowe forum dla matek. Użytkowniczka edzia086 ma trudne pytanie. „Według naukowców jedno dziecko w USA to 58,6 tony szkodliwych emisji rocznie. Rodzina, która rezygnuje z kolejnego potomka, przyczynia się do dobra środowiska tak jak 684 nastolatków, którzy zobowiązaliby się do końca życia obsesyjnie dbać o recykling”. Edzia086 widziała też wyliczenia: w ciągu roku jeden człowiek pompuje do atmosfery tyle dwutlenku węgla, ile jeden samochód w ciągu 20 lat. „To jak, zrezygnowałybyście z dzieci lub chociaż ograniczyły ich ilość, aby chronić klimat?”. Pod jej postem ponad 200 komentarzy. Zdania są podzielone. Karen8 uważa, że problem jest wydumany: „Popełnisz samobójstwo, żeby chronić klimat? – szydzi. – Mniej więcej ten poziom dywagacji”. Wtóruje jej Demagda: „Jak rezygnujesz z dziecka, to dla kogo chronisz klimat? Sztuka dla sztuki?”. Po nas choćby potop. Albo wyspa z pieluch na Oceanie Spokojnym. Taki ton debaty nie dziwi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Czy czeka nas cybernetyczny gułag?

Świat popandemiczny będzie już innym światem, zupełnie różnym od tego, co było do tej pory Na naszych oczach rozwiewa się jak dym paradygmat cywilizacyjny, który nas kształtował przez ostatnie dwieście lat: że jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Nadchodzą nowe czasy. Olga Tokarczuk Pandemia koronawirusa zamraża świat, powodując zamieszanie i kryzys, jakiego nie było od przełomu lat 20. i 30. XX w. Skutkiem tamtego kryzysu była utrata pracy przez miliony ludzi. W USA bezrobocie dotknęło jedną trzecią zatrudnionych. Z głodu zmarło ponad milion ludzi, a kilkanaście milionów błąkało się w poszukiwaniu pracy i mieszkania. Dzisiejsze perturbacje spowodowane przez pandemię przewidywało wielu uważnych obserwatorów i myślicieli. Ciągła produkcja „ludzi zbędnych” – jak wielokrotnie pisał Zygmunt Bauman – narastające różnice w dochodach i bogactwie oraz problemy klimatyczne rzutujące bezpośrednio na kryzys migracyjny w wielu częściach świata bezwzględnie świadczyły o nadciągającej zmianie i resecie światowej polityki. Widzimy, jak koronawirus, będący w zasadzie zefirkiem wobec problemów trapiących współczesny świat, powala gigantycznego mamuta, który jest chory, osłabiony i nie bardzo przystaje do dzisiejszego życia. Przez ostatnie 40 lat królowała reaganowska doktryna totalnej prywatyzacji wszystkiego (także służby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czy Ameryka może się rozpaść?

Aż 31% Amerykanów wierzy, że w ciągu najbliższych pięciu lat w USA wybuchnie wojna domowa Czy Ameryka może się rozpaść? Do niedawna taka hipoteza wydawała się niedorzeczna, jednak weszliśmy w czasy, których znakiem rozpoznawczym zaczynają być niedorzeczności wymykające się i rozsądkowi. Rośnie rzesza Amerykanów, którzy uważają, że podziały w narodzie przekroczyły temperaturę wrzenia, a pokojowy rozpad unii może być jedyną alternatywą dla bratobójczej wojny. David French, najbardziej znany amerykański weteran, obecnie publicysta m.in. tygodników „Time”, „National Review” i konserwatywnej platformy informacyjnej The Dispatch, wie już nawet, jak ów rozpad będzie wyglądać oraz co wprawi secesyjne domino w ruch. Pół roku temu opublikował książkę „Divided We Fall” (Podzieleni upadamy) i właśnie tam podał dwa bardzo konkretne scenariusze. W obu kroplą przelewającą czarę goryczy staje się pojedyncza decyzja polityczna. W pierwszym przypadku feralny ruch wykonuje demokratycznie zarządzana Kalifornia. Po kolejnej tragicznej strzelaninie w szkole wprowadza całkowity zakaz posiadania broni przez osoby cywilne. Mobilizuje to entuzjastów drugiej poprawki do konstytucji z Teksasu i mamy powtórkę z historii: całe Południe proklamuje secesję. W drugim scenariuszu klinem rozłupującym USA na części staje się zakaz aborcji przegłosowany w konserwatywnym Teksasie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dekalog, jak sobie radzić ze zmęczeniem pandemią

Na przebieg pandemii nie mamy wpływu. Ale możemy mieć wpływ na swoje zdrowie fizyczne i psychiczne Boimy się: o zdrowie swoje i bliskich, utraty pracy i braku środków do życia. Denerwuje nas przedłużająca się izolacja gospodarcza i społeczna, eskalują konflikty w domach. To wszystko nie sprzyja ani zdrowiu psychicznemu, ani fizycznemu. Tymczasem od lat 70. XX w. dzięki raportowi Marca Lalonde’a, kanadyjskiego ministra zdrowia, wiemy, że zdrowie w ponad 55% zależy od naszych wyborów i działań. A zatem do dzieła. 1. Dobre relacje społeczne – najlepiej działają te w realnym świecie. Ale w pandemii mamy z tym kłopot. Natomiast nikt nam nie zabrania przytulania się z najbliższymi. Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog i pedagog, przypominał w PRZEGLĄDZIE, jak ważne są przytulanie się, bliskość, dotyk: „Zapominamy, że przytulanie i bliskość są bardzo ważną formą komunikowania bezpieczeństwa, wsparcia. Bez względu na to, czy panuje covid, czy nie. Michalina Wisłocka powtarzała, że głaskanie, przytulanie daje duże poczucie przyjemności, głębszego szczęścia, bo wytwarzają się endorfiny. W związku z tym przytulanie może dać nam siłę, żeby przetrwać to wszystko. Najważniejsze, żebyśmy mieli w życiu do kogo się przytulać”. Jeśli relacje społeczne są bliskie, dają możliwość bycia kochanym, wygadania się. To może być relacja z siostrą,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.