Tag "Wojciech Smarzowski"

Powrót na stronę główną
Kultura Wywiady

Granie potwora zostawia ślad

Po pewnym czasie odczuwasz skutki swojej pracy jak bóle fantomowe

Hejt za rolę, czyli gdy fikcja boli za bardzo

Tomasz Schuchardt stworzył przekonujący portret oprawcy, tyrana swojej partnerki. Jego kreacja, autentyczna i oparta na sile, jest jednym z najmocniejszych elementów filmu. I właśnie dlatego aktor stał się celem mimowolnych ataków niektórych widzów.

Tuż po premierze zaczęły się pojawiać reakcje ludzi, którzy nie potrafili oddzielić fikcyjnej postaci filmowej od aktora. Schuchardt został mimowolnie odpowiedzialny za ekranowego Grześka i emocje kierowane w jego stronę. W mediach i nawet w świecie rzeczywistym zaczęły się mnożyć komentarze pełne niechęci i złości. Sam aktor przyznał, że ktoś podszedł do niego i nazwał „przemocowcem”. Tymczasem ataki, jeśli już, powinny być kierowane wyłącznie do fikcyjnego bohatera. Ale to Schuchardt jest obrzucany błotem. Obrywa za postać, której miał nadać wiarygodność. Za postać, którą budował tak realistycznie, by widz uwierzył w jej brutalność. To, co miało być dowodem jego profesjonalizmu, obróciło się przeciwko niemu.

Aktor nie popełnił żadnego błędu. Zderzył się tylko z efektem ubocznym trudnej i intensywnej roli. Teraz, zamiast wyrazów uznania, słyszy komentarze pełne oskarżeń i ocen, które dotyczą nie jego, ale granej przez niego postaci.
Weronika Mikusek

Tomasz Schuchardt – (ur. w 1986 r.) absolwent PWST w Krakowie. W latach 2010-2014 występował w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Później był związany z Teatrem Ateneum w Warszawie. Kreacja w filmie „Chrzest” przyniosła mu nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską w Gdyni, a występ w „Jesteś Bogiem” – nagrodę za najlepszą drugoplanową rolę męską na tym samym festiwalu. Za rolę w „Doppelgängerze. Sobowtórze” otrzymał Orła i nagrodę w Gdyni. Razem z Agatą Turkot odebrał na Warszawskim Festiwalu Filmowym Specjalną Nagrodę Jury za główne role w „Domu dobrym” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.

Grasz w filmach i w serialach, w mniejszych projektach i w głośnych tytułach, u debiutantów i u bardzo doświadczonych twórców. Według jakiego klucza dobierasz kolejne role?
– Klucze zmieniały się w ciągu lat. Na samym początku decydował fakt, że ktoś w ogóle chciał mnie zaangażować. Nie otrzymywałem wielu propozycji, więc brałem prawie wszystko, co przychodziło. Kierowałem się tym, że trzeba grać. Taka zasada powinna zresztą obowiązywać podczas nauki aktorstwa, ponieważ rozwój aktora polega głównie na praktyce. Trzeba występować wszędzie, gdzie się da, aby mieć jak najwięcej zawodowych spotkań. Dobrze jest współpracować z kilkoma reżyserami, z różnymi aktorami, wybierać odmienne teksty. Zdobywać szlify w telewizji, na deskach teatralnych, w kinie albo w serialach. Oczywiście w ramach możliwości i nie za wszelką cenę.

Twoje podejście musiało później się zmienić.
– Klucz wyboru zmienił się, gdy doszedłem do takiego punktu, w którym miałem więcej propozycji niż czasu. Wtedy zacząłem się uczyć trudnej sztuki selekcji. Najważniejszy stał się dla mnie scenariusz, czyli rozważenie, czy coś mnie zainteresuje w tekście, czy rola, którą mam przygotować, jakoś mnie rozwinie.

Drugim decydującym czynnikiem jest oczywiście spotkanie, czyli to, z kim będę grał i kto będzie mnie reżyserował. Jestem też zwolennikiem brania udziału w projektach niskobudżetowych. Jeżeli komuś można pomóc na początku drogi, którą przecież każdy z nas przechodził, to chętnie się angażuję.

Zgodziłbyś się z tezą, że granie czarnych charakterów jest bardziej atrakcyjne dla aktorów?
– Nie. Dużo wdzięczniej pracuje się nad portretem bohatera, który ma jakieś charakterystyczności. Chodzi o ciekawostki fizyczne, które kogoś wyróżniają, o inną specyfikę mówienia. Tworząc kino biograficzne, dowiadujemy się np., że ktoś się jąkał lub kulał na prawą nogę. Albo reżyser wymaga od nas, żebyśmy mówili z litewskim akcentem, jak znana postać historyczna. Atrakcyjne są także sytuacje, w których podejmujemy się wyzwań dodatkowych – uczymy się jeździć konno, strzelać z broni, grać na instrumencie.

Co więcej, gdy dobrze się wykona charakterystyczną rolę, jest ona bardziej zauważana przez widza. Moje doświadczenia jednak podpowiadają, że takie role częściej pojawiają się na drugim planie. Miałem przyjemność grać bohaterów pierwszoplanowych i tych charakterystycznych z drugiego planu – to rzeczywiście trochę inny rodzaj pracy. Szerzej myśli się o postaci pierwszoplanowej, gdzie indziej rozkłada się akcenty. Trzeba precyzyjnie rozrysować, jak przedstawić bohatera, do czego on dąży i gdzie nastąpią momenty jego załamania. Z kolei niektóre sceny należy wręcz zostawić postaciom drugoplanowym, aby tworzyły bogatsze tło dla całej historii. Nie każda sekwencja musi należeć do protagonisty. Występując na drugim planie, zwykle próbujesz w kilku momentach zawrzeć esencję bohatera. Ostatnio zagrałem w jednym filmie tylko trzy sceny. Wtedy musisz zaznaczyć swoją obecność na tyle, żeby nadać postaci ważność, a jednocześnie nie przysłonić niczego z drogi głównego bohatera.

Może czarne charaktery gra się łatwiej?
– Nie jest tajemnicą, że każdy z nas, aktorów, ma do czegoś łatwiejszy dostęp. Niektórzy mają naturalną predyspozycję do ról komediowych. Pojawiają się i nieważne, co zrobią, już będzie śmieszniej. Nikt nie powie, że bycie zabawnym okupili tytaniczną pracą. W moim przypadku jest podobnie z byciem groźnym. Mam specyficzną twarz i jestem świadom swojej urody. Wiem z różnych rozmów, że ludzie widzą we mnie cwaniaka albo osobę mocno przekonaną do swoich racji. Do takich postaci mam na pewno łatwiejszy dostęp.

Z rolą Grześka w „Domu dobrym” chyba tak prosto nie było.
– Rzeczywiście, mocno popracowałem sobie nad pewnymi rzeczami w moim bohaterze. Łatwość w graniu czarnych charakterów, o której wspomniałem, wystarczy na kilka scen, na epizod, w którym złoczyńca pojawia się z bronią albo grozi komuś spojrzeniem. My jednak rozmawiamy o bohaterze bardzo często obecnym na ekranie. Chociaż gram główną rolę męską, uważam, że jej funkcja jest służebna. Od początku wiedziałem, że to jest film Agaty Turkot, film o Gośce i innych kobietach, które doświadczyły przemocy domowej. Ja miałem stworzyć ścianę, o którą będą uderzać albo przez którą nie mogą się przebić. Postać Grześka reprezentuje jednak szerokie spektrum przemocy. Na początku filmu funkcję

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Śmigulski wie, komu dać

W grudniu kończy się pięcioletnia kadencja obecnego dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Spadochroniarza z Totalizatora Sportowego. Wybrany przez PiS Radosław Śmigulski wcześniej miał śladowy kontakt z branżą. Ale dla PiS to atut i częsta praktyka. Śmigulski nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Dysponując budżetem w wysokości 250 mln zł, jak chciał komuś dać dotację na film, to dał. Ale jak później się rozmyślił, to zabierał. Wybory miał czytelne. Wojciechowi Smarzowskiemu na „Wesele” nie dał. A Ewie Stankiewicz,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Miśka, pamiętaj, prawda jest najważniejsza!

Wiem, w jakim kraju żyję, ale bardzo chciałabym tu zostać. Bez względu na wszystko Michalina Łabacz – aktorka filmowa, teatralna i telewizyjna. Absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej. W 2017 r. dołączyła do zespołu Teatru Narodowego w Warszawie. Wielokrotnie nagradzana za rolę Zosi Głowackiej-Skiby w filmie „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. W tym roku zagrała jedną z głównych ról w kolejnym filmie Smarzowskiego – „Wesele”. Co to za miejsce te Suwałki? – To moje rodzinne miasto, zarazem takie miejsce, w którym czuję się dobrze, do którego lubię ostatnio wracać.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Stolec trupami wyściełany

Mordercza arytmetyka PiS: od początku pandemii zmarło w Polsce niespełna 80 tys. osób – to mniej więcej 1% elektoratu partii rządzącej z ostatnich wygranych wyborów parlamentarnych. Gdyby nawet założyć, że podczas czwartej fali COVID-19, która atakuje głównie niezaszczepionych, umrze drugie tyle ludzi, i gdyby przyjąć, że co do jednego reprezentowaliby oni zastępy wiernych akolitów kaczyzmu – utrata 1% wyborców jest dla PiS bezpieczna. W przypadku wprowadzenia restrykcji na miarę cywilizowanej Europy, czyli częściowego lockdownu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Wesele i pogrzeb

Jadę na film „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego. Za oknem szarobury czyściec, a ja dobrowolnie skazuję się na polskie piekło. Film wstrząsający. Popękany, pada ofiarą emocji polskiej wojny domowej, nie zawsze więc udany artystycznie, wklejone są klisze wszystkich filmów tego zdolnego reżysera, ale sięga do mrocznego jądra polskości. W czarnym worku jest wszystko, czasami chaotycznie pomieszane: antysemityzm, Holokaust, grzechy Kościoła, LGBT, imigranci, kibole, narodowcy, polskie cwaniactwo, pijaństwo, okrutne zarzynanie świń. Jak może być

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Rzeźnia

Wojciech Smarzowski, zmyślnie nazywany przez krytyków „Wajdą z siekierą”, zamienił ostrze na sztych łopaty. Niestety, nie tylko po to, by ekshumować szczątki, o których naród nie chce pamiętać, ale także w celu maksymalnego uproszczenia przekazu. „Wesele”, jak rozumiem, miało stanowić obok „Róży” i „Wołynia” dopełnienie tryptyku pogromowego, ale jest osadzone na lichych zawiasach, ze swoją czytankową topornością pasuje do tamtych zniuansowanych dzieł jak fajans do porcelany. Nie chcę się pastwić, bo Smarzowskiemu kibicuję, a na wojnie, którą wypowiedział pisowskiej polityce historycznej, jestem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kościół Wywiady

Watykański bat na biskupów

Nadzwyczajna wizyta polskich biskupów w Rzymie mogłaby być końcem klonowania polskiego episkopatu wedle reguł Wojtyły Stanisław Obirek i Artur Nowak – autorzy wydanej właśnie książki „Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele” Polski Kościół wchodzi w bardzo ostry zakręt historii. Rozpoczynająca się za kilka dni seria spotkań polskich biskupów z papieżem Franciszkiem wykracza poza rytuał wizyt Ad Limina Apostolorum. Choć każdy biskup raz na pięć lat powinien

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Osobnik raczej analogowy

Życzyłbym sobie, żeby ludzie odważyli się wyjść z tej patriarchalnej szafy, z tej polskiej nory, i powiedzieli głośno, kim są naprawdę Arkadiusz Jakubik – aktor, założyciel i lider zespołu Dr Misio, możemy właśnie go oglądać w filmie „Czarna owca”   Posłużę się tytułem nowego filmu Alka Pietrzaka i zapytam, czy czuł się pan kiedykolwiek czarną owcą? – Niejednokrotnie. Takie pierwsze doświadczenie bycia czarną owcą pamiętam oczywiście ze szkoły podstawowej, kiedy zagrałem w filmie „Okrągły tydzień”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Wiosna i „Kler”

Związek ołtarza z tronem w ostatnich latach jest szczególnie ostentacyjny. Czy Wiosna coś zmieni? Jakoś tak się zbiegło, że razem z ogłoszeniem powstania Wiosny Biedronia ukazało się DVD z „Klerem” Smarzowskiego. Obie wiadomości są dobre: Wiosna niesie Polakom propozycje przecięcia spętlenia państwo-Kościół, a „Kler” na płycie trafi do licznych domów, do miasteczek i wsi, wszędzie tam, gdzie albo nie ma multipleksów, albo lokalne władze zakazały wyświetlania filmu. A „Kler”, nawet oglądany po raz drugi, robi wrażenie. I wcale nie dlatego, że pokazuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Publicystyka

Polityczne wzloty, upadki, odkrycia i rozczarowania roku 2018

Rok 2018 był zapowiedzią tego, co się zdarzy w roku 2019. W kilku obszarach. Po pierwsze, mieliśmy wybory samorządowe i warto na nie spojrzeć jako na wskazówkę przed wyborami do Parlamentu Europejskiego oraz Sejmu i Senatu, które będą miały miejsce w tym roku. Po drugie, wydarzenia z minionego roku pokazały ewolucję PiS. O tym pisałem już wielokrotnie i kolejne miesiące tę tezę potwierdzają – szeregi pisowców spełniają marzenia swojego życia, wchodzą w buty Platformy i żyją tak, jak im się wydawało,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.