Jedno z wyjaśnień utrzymującego się poparcia dla PiS sprowadza się do nieskomplikowanego faktu, że partia ta dba o swój elektorat Profesorowie nauk politycznych, analitycy z różnorakich think tanków, komentatorzy badań opinii publicznej, politycy opozycji, dziennikarze, doktoranci, studenci i szeroka publiczność interesująca się polityką od lat zachodzą w głowę, jak to się dzieje, że obecnej partii rządzącej udaje się utrzymać wysokie poparcie społeczne. Chcąc być sprawiedliwym wobec rzeczywistości, trzeba przyznać, że PiS nie rządzi w łatwych czasach. Pandemia oraz wojna w Ukrainie wystarczająco to uprzytamniają. Czy jednak ekipa rządząca nie popełnia błędów, i to kolosalnych? Czy nie obciąża jej liczba tzw. nadmiarowych zgonów, które nastąpiły w czasie covidu? (Czasem przychodzi mi do głowy nieprzyjemna myśl, że o tym zapominamy, bo sami żyjemy). Czy ta ekipa nie gwałci prawa (wola ludu stoi ponad prawem), a tym samym sprawiedliwości? Czy nie dewastuje przyrody, w tym drzew, przyzwalając na bezpardonową ich wycinkę, z czego część naszych rodaków równie skwapliwie, jak bezrozumnie korzysta? Dalej – czy ekipa ta nie jest wewnętrznie skłócona? Czy jedno warcholskie nadużycie władzy nie goni drugiego, co powoduje psucie ustroju państwa? Czy dzisiejsza afera nie kroczy „dumnie” przed wczorajszą? Nie ma potrzeby tych afer wymieniać. Czytelnicy PRZEGLĄDU mają je w pamięci. Mimo to poparcie dla rządzących ma się dobrze. Widząc to wszystko, sfrustrowani zwolennicy opozycji dochodzą do wniosku, że elektorat PiS musi być umysłowo, intelektualnie ograniczony. Jego „pranie mózgu” odbywa się w bańce medialnej TVP. A także w innych środkach przekazu audialnych i audiowizualnych oraz tytułach prasowych pozostających na usługach rządzących. Również obrona katolicyzmu i przywiązanie do Kościoła musi czynić pisowski elektorat ślepym na fakty. Podobnie strach przed dalszą okcydentalizacją Polski, co w oczach tego elektoratu oznacza koniec tradycyjnej polskości. Bardziej wyrafinowani analitycy ze smutkiem konstatują, że jedną z przyczyn utrzymywania się poparcia dla tzw. Zjednoczonej – bo w istocie skłóconej – Prawicy jest sama natura polityki. Polityka mianowicie to taka dziwna dziedzina, w której nieustannie dochodzi do irytującego rozmywania odpowiedzialności. Irytującego, bo ludzie zatrudnieni w prywatnym biznesie nie mogą pojąć, że są rozliczani ze wszystkiego, do najmniejszego szczegółu, podczas gdy politykom ich pustosłowne obietnice oraz błędy i nieprawości uchodzą na sucho. Ci analitycy mają część racji, ale nie całą. Nie jest bowiem tak, że politycy mogą – jako jedyni w generalnie ciężko pracującym społeczeństwie – grać rolę lekkomyślnych poszukiwaczy przygód bez żadnych przykrych konsekwencji. Jednym słowem, mogą niczego swoim wyborcom nie dawać i nadal cieszyć się ich poparciem. Jedno z najbardziej przekonujących dla mnie wyjaśnień utrzymującego się poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości sprowadza się do nieskomplikowanego faktu, że partia ta dba o swój elektorat. Dba o niego konsekwentnie i jest w tej dbałości wiarygodna. W zasadzie o żadnej innej partii politycznej w Polsce nie da się powiedzieć, że stale dbała lub dba o swoich wyborców i zapewniła sobie w ten sposób trwałe społeczne poparcie. Miał taką szansę Sojusz Lewicy Demokratycznej i ją zmarnował. Miała taką szansę Platforma Obywatelska i ją zaprzepaściła. Kiedy stwierdzam, że PiS troszczy się o swój elektorat, nie mówię wcale o 500+. To świadczenie otrzymują wszystkie polskie rodziny mające dzieci, chyba że same z niego zrezygnują. Nie mam także na myśli innych świadczeń socjalnych. Mam na myśli to, że partia ta jest konsekwentnym gwarantem obrony ideowych i materialnych interesów swoich wiernych wyborców. Przykładowo można sobie dworować z braku profesjonalizmu rządzących, którzy wezwali ambasadora USA w Polsce Marka Brzezińskiego po wyemitowaniu przez TVN 24 dokumentu „Franciszkańska 3”. Można prześmiewczo pytać, czy rząd USA odpowiada za prywatną firmę amerykańską, która jest właścicielem TVN. Ale nie o to chodzi. Stawianie takich pytań zaciemnia zasadniczą sprawę, jaką jest przekaz partii rządzącej skierowany do jej wyborców. A przekaz ten brzmi zdecydowanie i jest następujący: nie pozwolimy, by ktokolwiek szargał drogie waszemu i naszemu sercu wartości. W obronie tych wartości pozostaniemy nieugięci i bezkompromisowi. Obrona tych wartości daje nam taką siłę, że niestraszne nam nawet narażenie na szwank naszych relacji z Waszyngtonem. Można dalej śmiać się z podjętej z dnia na dzień, niezgodnej ze stanowiskiem Unii Europejskiej decyzji o zamknięciu granic Polski dla









