Dr hab. Tadeusz Bartoś Religia nie znosi porównywania się. Rywalizacja w duchowości to synonim religii na pokaz – Często wydaje mi się, iż niemożliwa jest rozmowa humanisty świeckiego z katolikiem o wolności. Kościół katolicki, doktryna katolicka i myśliciele katoliccy posługują się bowiem pojęciem wolności „prawdziwej” lub „autentycznej”, którą z klasycznie rozumianą wolnością łączy jedynie nazwa. Czy myśliciel katolicki może być w ogóle partnerem w dyskusji o wolności, kiedy przy stole siedzą także zwolennicy wolności innej niż „prawdziwa”? – Ten rodzaj mówienia o wolności ma charakter raczej kaznodziejski aniżeli teologiczny. Nie stoi za nim jakaś spójna koncepcja wolności. Mamy do czynienia z próbami retorycznego powściągania ludzi, perswazją, że nie wszystko im wolno. Trzeba szukać innych źródeł do debaty na temat wolności z katolikami. Mam skłonność do posługiwania się myślą Tomasza z Akwinu, poznałem ją dosyć szczegółowo, a poza tym jest ona kompetentną syntezą dorobku chrześcijaństwa pierwszego tysiąclecia oraz myśli greckich filozofów. Otóż Tomasz wolność analizuje jako pewien atrybut, rzekłbym, ontyczny człowieka: byt ludzki jest wolny i dlatego jest bytem ludzkim. Mamy nos, uszy, rozum i… wolną wolę. Rozwijanie tych potencjalności, rozumności i wolności to wezwanie dla człowieka. Nie ma tu miejsca na mówienie o wolności prawdziwej czy nieprawdziwej. Tomasz jednak to nie wszystko. Dziś teologia katolicka powinna się odwoływać do tego, co na temat człowieka, jego wolności i jej uwarunkowań znaleźć możemy w, mówiąc ogólnie, współczesnej humanistyce. Tak też dzieje się w świecie. – Czy nie jest jednak tak, że Kościół przez stworzenie koncepcji „wolności prawdziwej” jest przeszkodą lub co najmniej w sprzeczności ze społecznymi implementacjami wolności zwykłej? – Pojęcie wolności ma wiele znaczeń, trudno go używać, nie robiąc jakiegoś porządku w definicjach. Być może istnieje jakiś teologiczny sens sformułowania „wolności w Chrystusie”. Być może jest to jakaś próba opisu doświadczenia religijnego. Taki opis jednak będzie niezrozumiały, jeśli się go precyzyjnie nie wyjaśni. A tego, jak mówiłem, brakuje. Ponadto, kiedy mówimy o religijnym doświadczeniu w kategoriach konkurencji, dokonujemy głębokiego zniekształcenia: „nasza wolność lepsza, bo w Chrystusie” – tak mówić nie sposób! Religia nie znosi porównywania się. Rywalizacja w duchowości to synonim religii na pokaz. Radykalnie krytykował to Jezus. – Twierdzi pan, że prawa wiernego w Kościele aktualnie równają się prawom dziecka, podejście duchownych do wiernych nie bez racji jest odbierane jako infantylizujące i protekcjonalne, a „wszystko rozgrywa się w głowie biskupa”. Gdzie w tym układzie jest miejsce na wolność i podmiotowość? Czy we współczesnym Kościele dostrzega pan jakieś przestrzenie wolności, czy co najwyżej szczeliny, przez które przebija się światło? – Książkę, w której o tym mówię, zatytułowałem „Ścieżki wolności”. Chciałem przez to powiedzieć, że wolność jest przed nami, jest celem. Trzeba więc najpierw wkroczyć na drogę do niej prowadzącą. To nie jest łatwe. Tyle jest wolności w społeczności, ile jej jest w jednostkach. Potrzeba autentycznego wyzwolenia wewnętrznego ludzi wierzących. Wtedy także zmienią się struktury. Czy to nastąpi? Jestem w gruncie rzeczy niepoprawnym optymistą. Wierzę w ludzki potencjał, w siłę ludzkiego ducha. Tu widzę tę szczelinę wolności, o którą pan pyta, tu przebija światło. Podatność ludzi na prawdę, którą odkrywają. Potrzeba jednak na to czasu i odwagi. Wolność jest przeciwieństwem automatyzmu. Konieczne są decyzje konkretnych ludzi, którzy odważają się myśleć, odważają się spojrzeć inaczej. Nie zrobi się tego odgórnym dekretem. – Powiedział pan, że „nie zawsze ten ma rację, kto ma świątynię pełną ludzi”. Czy mając to na uwadze, zgodziłby się pan z tezą, iż francuska laicité nie była taka zła dla Kościoła, jak się powszechnie u nas sądzi? Jak wypada porównanie katolicyzmu francuskiego i polskiego? – Francja ma złożoną historię, nie potrafię tego ująć w krótkich słowach. Jej świeckość jest do pewnego stopnia wymuszona przez państwo, co nie składa się do końca w jedną całość z pojęciem liberalnej demokracji, której jestem zwolennikiem. Tak odmienna historia katolicyzmu we Francji i w Polsce sprawia, że trudno o porównanie. We Francji katolicyzm związany był z arystokracją, w Polsce z ludem. We Francji kojarzony z opresją, chęcią totalnej kontroli społeczeństwa, przeciwko czemu z kolei ustanowiono na początku XX w. prawodawstwo represyjne wobec katolików (to właśnie
Tagi:
Mariusz Agnosiewicz









