Terror po polsku

Terror po polsku

Bez uprzedzeń Jeżeli prawdą jest, co odtajnił Instytut Pamięci Narodowej, że znany dziś, a w stanie wojennym podziemny krakowski wydawca literatury antykomunistycznej działał na zlecenie, czy też we współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, to muszę bardzo gruntownie zmienić pogląd na tę Służbę Bezpieczeństwa. Osobiście nie bardzo w to akurat wierzę, ale wychodzą na jaw inne, już prawie pewne wiadomości o podobnej wymowie, więc opinię o SB tak czy owak trzeba zrewidować. Zapotrzebowanie na niezależne od władzy piśmiennictwo było w PRL ogromne. Zakaz wydawania Miłosza, Orwella., Sołżenicyna i innych wybitnych autorów na zmianę przygnębiał i doprowadzał do wściekłości inteligencję, tak jak pozostałą część społeczeństwa zakaz prywatnej przedsiębiorczości. Jeden zakaz zubażał nas kulturalnie, drugi materialnie i wszystko było dobre, co prowadziło do ominięcia tych zakazów. Dla czytelników nie miało żadnego znaczenia, czy pan Henryk Karkosza drukuje dla nich książki w tajemnicy czy przeciwnie z błogosławieństwem SB. Według obiektywnych kryteriów jest on człowiekiem zasłużonym dla społeczeństwa i prezydent obecny lub następny powinien wyróżnić go wysokim orderem. Jeszcze trochę poczekam, jeśli to się nie stanie, sam odznaczę krakowskiego wydawcę swoim skromnym krzyżem oficerskim. Pełna sprawiedliwość zostanie mu oddana później. Należałoby też jakoś nagrodzić funkcjonariuszy SB, którzy do tej pięknej inicjatywy wydawniczej się przyłączyli. Gdzieś w latach 60., za rządów Gomułki, Janusz Szpotański szydził z bezpieki, że działa ona tępo, bez wyobraźni i nie jest zdolna do prowokacji na taką skalę, jaką praktykowała carska Ochrana lub choćby dużo skromniejszą, jak przedwojenna polska Dwójka. W pierwszym momencie nie bardzo go rozumiałem, a chodziło o to, że opozycja, choćby wykreowana przez służby specjalne, jest lepsza niż brak jakiejkolwiek opozycji. Ma ona zawsze skłonność rozwinąć się poza początkowy plan i dojść do takiego stopnia samodzielności, że tajny agent zabija ministra policji, jak to się zdarzało w przedrewolucyjnej Rosji. Zadatek takich możliwości pojawił się dopiero po stanie wojennym, za czasów generała Kiszczaka. Nie wiem, ile prawdy jest w tym, co nam IPN obwieszcza na temat przenikania policji do środowisk opozycyjnych. Pewne jest, że przynajmniej jedno ugrupowanie opozycyjne powstało pod protekcją SB. A jak miało powstać – niech mi odpowie świętoszek z postsolidarności. Czekać na strajki sierpniowe? Osobliwością polskiego totalizmu było to, że po roku 1956 i zanim wybuchła masowa rewolta lat 1980 i 1981, więźniów politycznych było bardzo mało w porównaniu do innych krajów katolickich – Hiszpanii i Portugalii na przykład. Czasami było ich trzech, przez większą część tego okresu nie było ani jednego. Aresztowany z powodów politycznych już nie bał się wieloletniego więzienia, bał się, że w taki lub inny sposób zostanie zmuszony do zadeklarowania tajnej współpracy i następnie będzie miał stałą troskę, jak się z tego wywikłać. Marek Hłasko opisał to na swoim przykładzie. (Takich rzekomych współpracowników trzeba rozróżnić od płatnych informatorów, których ma i powinna mieć każda policja). Zarówno zdrowy rozum jak elementarny odruch moralny każe nam tych ludzi uznać za poszkodowanych, za ofiary systemu policyjnego. Cała ta tematyka została jednak uproszczona do tego stopnia, żeby każdy dureń, kretyn i debil mógł myśleć, że on wszystko rozumie. Psychologicznie biorąc, ujawnianie tajnych współpracowników jest zemstą na obiektach zastępczych. Politycznego sensu nie rozumiem i nie widzę, ale on się może wkrótce ujawni. Czym jest ujawnianie pod względem moralnym – o to trzeba zapytać ujawnionych. Weźmy przypadek dość typowy. Pani, nazwijmy ją Niewiadomska, została przez SB oderwana od dziecka, poddana wielogodzinnemu przesłuchaniu i w końcu wymuszono na niej deklarację, że będzie działać na rzecz „porozumienia narodowego”. W następnych wymuszonych kontaktach nie zdradziła żadnej tajemnicy, nikomu nie zaszkodziła, nikt z jej powodu nie ucierpiał. Niech się pan Kieres zastanowi, co w jej położeniu było ważniejsze: troska o dziecko i jak najszybszy powrót do domu, czy trzymanie opozycyjnego fasonu mówiącego, że z SB się nie rozmawia? Rozróżniajmy konwenanse polityczne od zasad moralnych. Moralność nakazuje, aby nikomu nie robić krzywdy, nie zadawać bólu, nikogo nie poniżać. To są zakazy uniwersalne. Konwenanse polityczne są wytworzone przez grupę takiego lub innego zbiorowego interesu i obowiązują tylko w tej grupie. W rzeczywistości grupa interesu, partia, mafia czy gang mają większy wpływ na jednostkę, na jej wyobrażenie o sobie i postępowanie niż Pan Bóg

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2005, 2005

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony